[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drugi nieprzytomną. Nie ważyła wiele. Kiedy ona
ostatnio zjadła porządny posiłek? zastanawiał się.
W ciągu ostatniej doby nie zdołała przełknąć pra-
wie nic. Z pewnością w znacznym stopniu dlatego
była tak słaba.
Matt zaniósł Sarę do sypialni, zastanawiając się
nad przyczyną jej lęku, nad tym, dlaczego uciekała,
w jaki sposób została uderzona. Czego najbardziej
się boi?
Nie będąc w stanie powstrzymać ciekawości,
podwinął jej sukienkę na wysokości rany.
82 ANNE MATHER
Był zaszokowany. Jeszcze nie widział tak okro-
pnego sińca! Postanowił sprawdzić, czy Sara nie
ma więcej obrażeń. Podciągnął jej sukienkę wyżej.
Był przerażony. Zobaczył kolejne sińce, świeże
i już znikające. Podwijał sukienkę dalej, odsłania-
jąctułów. Wszędzie, wszędzie widniały sińce i bli-
zny! Tymczasem ona zamrugała, odzyskując przy-
tomność, i z przestrachem zamachała rękami. Matt
opuścił dłonie i zamknął oczy, ogarnięty gniewem.
Miał ochotę zabić człowieka, który doprowadził
Sarę do tak okropnego stanu.
Mąż maltretował panią, prawda? spytał
cicho.
Czy to ważne? odparła bezbarwnym tonem.
Tak. Proszę się ubrać. Pani biodrem powinien
zająć się lekarz.
Nie potrzebuję lekarza. Nagle przyszło jej
na myśl, że Matt musiał być niegdyś lekarzem.
W łazience jest apteczka powiedział. Jeśli
nie chce pani, żeby ktokolwiek więcej dowiedział
się o pani pobycie w moim domu, radzę, aby
pozwoliła mi pani opatrzyć to biodro.
Sama mogę je sobie opatrzyć.
Nie wątpię odparł i westchnął. Z pewnoś-
cią jest pani przyzwyczajona do robienia sobie
opatrunków. Jednakże otarcie na biodrze nie wy-
gląda dobrze. Lepiej, żebym je przynajmniej jesz-
cze raz dobrze obejrzał, abyśmy mieli pewność,
czy nie wdała się infekcja.
Nie mam żadnej infekcji! szepnęła z wysił-
TAJEMNICA SARY 83
kiem. Musiała być naprawdę wyczerpana. To
tylko słabe krwawienie...
Akurat to zdążyłem stwierdzić zgodził się
Matt. Proszę się nie opierać. Chce pani czy nie,
czuję się za panią odpowiedzialny. Nie pozwolę,
żeby rozwinęło się zakażenie.
Mam być panu posłuszna, tak? Zbyt długo,
zbyt długo wykonywałam rozkazy mężczyzny!
Przepraszam. Matt zwiesił głowę. Nie popi-
sał się delikatnością.
A może woli pan nazywać mnie Victorią?
zadrwiła. Czy ja zemdlałam?
Tak. Proszę nie wstawać. Wrócę za pół minuty.
Sara podniosła wzrok.
Czy Maks naprawdę żyje? upewniła się.
Naprawdę. Dlaczego myślała pani, że nie ży-
je? Co się stało przed pani ucieczką?
Leżał całkowicie nieruchomo... szepnęła,
w zamyśleniu odwracając wzrok. Nie mogłam
wyczuć pulsu. Byłam pewna, że... O Boże, on będzie
szalał z wściekłości, kiedy się dowie, co zrobiłam!
Idę po środki opatrunkowe powiedział Matt,
ogarnięty nową falą wściekłości skierowanej ku
mężowi Sary. Proszę spróbować się uspokoić.
Zaraz wrócę.
Pobiegł do swojej łazienki, wziął zpółki apteczkę
i ruszył biegiem z powrotem, aby Sara nie zdążyła
uciec. Przy schodach natknął się na panią Webb.
Co się stało? spytała. Może mogę w czymś
pomóc?
84 ANNE MATHER
Dziękuję, nie trzeba odpowiedział. Niosę
tylko plaster dla pani Sary.
Otarła sobie piętę? upewniła się pani Webb.
Nie ma odpowiednich butów do chodzenia po
okolicy.
Coś w tym rodzaju odparł wymijająco,
czując się niezręcznie. Ruszył dalej, ale pani Webb
dodała:
Nagle zrobił się pan bardzo tajemniczy. Trud-
no, na pewno Rosie więcej mi powie. Ona chyba
wie, o co chodzi.
O nic nie chodzi! rzucił z irytacją.
Wszedł do sypialni Sary. Nie uciekła, nie za-
mknęła się w łazience. Siedziała nieruchomo na
łóżku.
Przepraszam panią za moją gosposię ode-
zwał się Matt. Zapewne słyszała pani naszą
wymianę zdań. Pani Webb lubi wszystko wiedzieć.
Zdążyłam się zorientować. Z pewnością
wkrótce i ona odkryje, kim jestem.
Załatwimy to w razie potrzeby odpowiedział.
A na razie zajmę się pani biodrem. Myślę, że
wystarczy odkazić otarcie wodą utlenioną.
Nie trzeba... odparła półszeptem Sara, za-
wstydzona. Dobrze, że nie zatraciła przynajmniej
poczucia wstydu.
Musimy porozmawiać kontynuował Matt,
wyciągając wodę utlenioną. Dlaczego myślała
pani, że mąż nie żyje? Czy spróbowała pani go
zabić?
TAJEMNICA SARY 85
Nie! zaprzeczyła natychmiast. Wyraz jej
oczu wskazywał, że powiedziała prawdę. Nigdy
wżyciu nikogo bym nie zabiła. On spadł ze scho-
dów. W naszym apartamencie. Westchnęła. To
[ Pobierz całość w formacie PDF ]