[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wymknęła się potem z domu i poszła do wujostwa. Drżącym głosem zapytała, czy
mogłaby zabrać Silasa na przechadzkę. Znalazła ślady jakiegoś dziwnego zwierzęcia, a
Silas tak dużo wie o zwierzętach.
Matka chłopca uśmiechnęła się blado, ale ojciec warknął ze złością:
- Na co ci Silas, latasz przecież za starszymi chłopakami!
Lilja poczuła, że się rumieni. Wujek zawsze mówił takie głupie rzeczy, to, zdaje się, miały
być żarty. Co on wie na temat, czy Lilja lata za chłopakami czy nie?
33
- Silas jeszcze nie wrócił ze szkoły - powiedziała jego matka.
- No to wyjdę mu na spotkanie. Może się trochę spóznimy na obiad, ale obiecuję, że
przyprowadzę go bezpiecznie do domu.
- Możesz się nie spieszyć - odparł ojczym ponuro. - Miło będzie zjeść obiad bez niego,
nie patrzeć, jak ten idiota siedzi i dłubie w jedzeniu. A jeżeli wróci za pózno, to chętnie
spuszczę mu lanie.
Goram, zrób z tym koniec, pomyślała Lilja zgnębiona, idąc na spotkanie Silasowi.
Goram opowiadał jej, że starsi chłopcy prześladowali Silasa w drodze do domu, ale
Strażnik nie chciał się do niczego wtrącać, żeby nie przestraszyć malca. Zresztą
włączenie się kogoś z dużym autorytetem często ma zupełnie odwrotne działanie od
zamierzonego, jeśli się tego nie uczyni w dyplomatyczny sposób. Dzieci mogłyby się
mścić na Silasie, kiedy Gorama już nie będzie. Najpierw chciał poznać chłopca, a ten ma
przecież także prawo znać opiekuna, zwłaszcza jeśli jest nim Lemuryjczyk i w dodatku
Strażnik.
Lilja rozumiała to bardzo dobrze. Gorzej natomiast było ze zgodą na to, że ma być
pośredniczką między nimi.
Mimo tej niechęci nie mogła nie pozwolić sobie również na odrobinę dumy. Jest w oczach
Gorama kimś ważnym, on pyta ją o radę i ufa jej.
Cała sprawa jest też bardzo podniecająca, żeby się tylko nikt o niczym nie dowiedział.
Nawet nie chciała myśleć, co by się wtedy działo. I ona, i Silas zostaliby zbici do krwi.
Na leśnej ścieżce ukazał się Silas. Szedł sam, ale, mój Boże, jak to dziecko wygląda!
Zapłakane i brudne, bez kurtki, ciągnie za sobą otwarty tornister. Z rany na policzku
cieknie krew. Lilja widziała, że chłopiec kieruje się w stronę małej sadzawki,
prawdopodobnie chce się doprowadzić trochę do porządku, zanim dotrze do domu.
Chyba nie pierwszy raz korzystał z wody w sadzawce.
Czy to dziwne, że chłopiec stracił chęć do życia?
Nagle zobaczył kuzynkę i zatrzymał się przestraszony. Wyglądało, jakby miał zamiar
zawrócić i uciec, ale ona była szybsza.
Pomogła Silasowi uporządkować tornister i umyć się. Potem opowiedziała mu, że pewien
jej przyjaciel bardzo by chciał się z nim spotkać. Chodzi o jakieś zwierzę, któremu ten
przyjaciel musi pomóc. Rozmawiała już z rodzicami Silasa, więc wszystko jest w
porządku.
- On oczekuje ode mnie pomocy? - zapytał Silas uradowany.
- Oczywiście, wiesz przecież tak dużo o zwierzętach, i tak się do nich dobrze odnosisz.
Silas wytrzeszczył oczy.
- Skąd on o tym wie?
- Ja mu powiedziałam. Możemy iść i spotkać się z nim teraz. Ale... żebyś się tylko nie
przeraził, to Strażnik i... Lemuryjczyk.
- Uff - szepnął Silas. - Oni są straszni...
- No, czy naprawdę aż tak? - powiedziała Lilja ku własnemu zdumieniu. - Mój przyjaciel
jest bardzo sympatyczny... nie wyglądają zresztą tak zle, tylko trzeba się do nich
przyzwyczaić...
34
Silas uważał, że jest za duży, żeby trzymać kuzynkę za rękę, w przeciwnym razie
najchętniej by tak zrobił. Ale też odczuwał dumę. Ktoś o niego pytał. Prosił o jego pomoc.
Dobrze odnosi się do zwierząt. To brzmiało znakomicie w uszach Silasa, wiedział jednak,
że chłopaki w szkole uznaliby to za dziecinne i dziewczyńskie.
- Tutaj, przejdziemy przez zagajnik, a potem na drugą stronę - tłumaczyła Lilja.
- Ale tam jest tylko łąka...
- Tak, tak, chodzmy!
- A co to za zwierzę, któremu trzeba pomóc?
- Tego nie mówił. Wspomniał tylko, że to odbywa kwarantannę...
Tutaj Lilja musiała wyjaśnić, co to jest kwarantanna.
- I biedak jest taki przygnębiony, ponieważ nie może być ze swoim panem, że przestał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]