[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwolnić i mimo tylu środków ostrożności, w każdej chwili zachodzi obawa zde-
rzenia. Dla Albatrosa te problemy nie istnieją. Cóż znaczy dla niego mgła, skoro
może się z niej wyrwać? Cała przestrzeń należy do niego, cała!
Powiedziawszy to, Robur spokojnie podjął swą przechadzkę nie czekając na
odpowiedz, której nie żądał, a kłęby dymu z jego fajki rozwiewały się w lazurze
nieba.
Panie Prudent powiedział Evans zdaje się, że ten zadziwiający Al-
batros nigdy niczego się nie obawia!
To się jeszcze okaże! odparł prezes Weldon-Institute.
Przykra mgła utrzymywała się przez trzy dni: 19, 20 i 21 czerwca. Trzeba było
się wznieść, aby nie wpaść na japońską górę Fudżijama. Ale gdy pękła zasłona
z mgły, ujrzano wielkie miasto z pałacami, willami, domkami, ogrodami, parkami.
Nie widząc go nawet, Robur rozpoznałby je po samym szczekaniu tysięcy psów,
po krzykach drapieżnych ptaków, a zwłaszcza po trupim odorze, jaki wydzielały
37
z siebie ciała straconych
Dwaj towarzysze znajdowali się na platformie w chwili, gdy inżynier dokony-
wał pomiarów na wypadek, gdyby mieli kontynuować drogę we mgle.
Panowie powiedział nie mam powodu ukrywać, że miastem tym jest
36
Mowa o Cieśninie Tatarskiej
37
Według obyczajów wielu państw, w tym również Japonii, ciała ludzi straconych nie mogły
być chowane w ziemi ani palone. Zostawiano je, ku przestrodze innych, w miejscu stracenia.
66
38
Jeddo , stolica Japonii.
Uncle Prudent nie powiedział słowa. W obecności inżyniera dławił się, jakby
jego płucom brakowało powietrza.
Widok Jeddo podjął Robur to rzecz naprawdę bardzo ciekawa.
Gdyby była nawet najciekawsza. . . zaczął Phil Evans.
Nie jest warta widoku Pekinu? odparował inżynier. To również moje
zdanie, a niedługo będziecie mogli sami ocenić.
Nie dało się wyrazić tego z większą uprzejmością.
Albatros , lecąc dotychczas na południowy wschód, zmienił więc kierunek
o cztery rumby, aby na wschodzie odnalezć inną drogę.
W nocy mgła się rozproszyła. Zauważało się oznaki niezbyt oddalonego taj-
funu szybki spadek barometru, zanik oparów, zawieszone pod miedzianym
niebem wielkie chmury w kształcie elips; zaś po przeciwnej stronie horyzontu
widniały długie, karminowe smugi, wyraznie nakreślone na popielatym tle, a na
północy, szeroki, całkiem jasny pas, wreszcie morze było gładkie i spokojne, lecz
o zachodzie słońca jego wody nabrały barwy ciemnoszkarłatnej.
Na całe szczęście tajfun zaczął szaleć bardziej na południe, a jego jedynym
skutkiem było rozpędzenie mgieł nagromadzonych od prawie trzech dni.
W ciągu godziny pojazd przebył dwieście kilometrów nad Cieśniną Koreań-
ską i nad najbardziej wysuniętym punktem Półwyspu Koreańskiego. Podczas gdy
tajfun srożył się na południowo-wschodnich wybrzeżach Chin, Albatros kołysał
się nad Morzem %7łółtym, a 22 i 23 czerwca, nad Zatoką Pohaj; 24 poleciał w górę
doliny rzeki Beiyunhe i wreszcie szybował nad stolicą Królestwa Spokoju.
Wychyleni z platformy dwaj towarzysze, jak zapowiedział inżynier, mogli uj-
rzeć bardzo wyraznie to olbrzymie miasto podzielone murem na dwie części: Mia-
sto Wewnętrzne i Miasto Zewnętrzne, otoczone przez dwanaście przedmieść, zo-
baczyli szerokie aleje prowadzące do centrum, świątynie o żółtych i zielonych
dachach skąpanych w blasku wschodzącego słońca, parki wokół domów manda-
rynów; dalej, w Mieście Wewnętrznym, widać było sześćset sześćdziesiąt osiem
hektarów Miasta Cesarskiego z jego pagodami, ogrodami, sztucznymi jeziora-
mi, Węglowym Wzgórzem, które dominuje nad całą stolicą; wreszcie, w centrum
Miasta Cesarskiego, niczym kwadrat chińskiej łamigłówki wpasowany w inny,
znajdowało się Miasto Zakazane, czyli pałac cesarski z wszystkimi fantazjami
jego nieprawdopodobnej architektury.
W tym momencie powietrze pod Albatrosem przepełniały osobliwe dzwię-
ki. Był to jakby koncert harf eolskich. W powietrzu szybowała setka latawców
o różnych kształtach, z liści pandanu lub palmowych, wyposażonych w górnej
części w rodzaj łuku z lekkiego drewna podtrzymywanego przez cienką, bambu-
sową listewkę. Pod wpływem powiewów wiatru wszystkie te listewki wydawały
38
Jeddo dawna nazwa Tokio
67
dzwięki sprawiające wrażenie bardzo melancholijnych. W otoczeniu tym zdać się
mogło, że wdycha się muzyczny tlen.
Robur zapragnął zbliżyć się do tej powietrznej orkiestry i Albatros doleciał
do niej wolno, aby zanurzyć się w falach dzwięków wysyłanych w przestrzeń
przez latawce.
Natychmiast wywołało to niezwykły efekt w tym niezliczonym zbiorowisku.
Dzwięki bębenków i innych osobliwych instrumentów orkiestry chińskiej, tysią-
ce wystrzałów z karabinów, setki wybuchów pocisków z dział posłużono się
wszystkim, aby odegnać statek powietrzny. Jeżeli nawet astronomowie chińscy
rozpoznali tego dnia, że powietrzna maszyna była pojazdem, który wzbudził tyle
kłótni, miliony Niebiańczyków poczynając od prostego kulisa, a skończywszy na
najbardziej dostojnych mandarynach, wzięli go za apokaliptycznego potwora, jaki
pojawił się na niebie Buddy.
Oznaki te wcale nie zaniepokoiły nikogo na nieosiągalnym Albatrosie . Ale
sznury, które łączyły latawce z wiernymi tkwiącymi w ogrodach cesarskich, zo-
stały bądz to przecięte, bądz zwinięto je gwałtownie. Niektóre z tych lekkich in-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]