do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nać powierzoną ci pracę.
- Nie mogę pracować bez telefonu...
Powędrowała wzrokiem do laptopa, który też znalazł się w jego posiadaniu, i prze-
szył ją zimny dreszcz. Czy naprawdę zamierzał odizolować ją od świata i trzymać pod
całkowitą kontrolą?
- ...i komputera.
- Kiedy dotrzemy na miejsce, otrzymasz wszystkie potrzebne informacje. Wystar-
czy zapytać.
R
L
T
- Nie mogę pracować w ten sposób.
- To konieczność.
Takie ostre postawienie sprawy było jak policzek. Ale nie mogła zapominać, że to
on tu rządził. Musiała być mu wdzięczna za linę ratunkową, którą jej rzucił, pozwalając,
by matka mogła nadal mieszkać w miejscu, w którym czuła się bezpieczna. Dlatego nie
będzie się więcej buntować.
- Nie chcę, by paparazzi coś wyśledzili - wyjaśnił od niechcenia.
To mogła zrozumieć i nie miała żadnych argumentów. Kiedy byli razem, paparazzi
dokuczyli im wystarczająco, nękając ich nieustająco dzień po dniu. Właściwie nie mieli
dla siebie ani chwili wolnej od ich towarzystwa. Pamiętała, jak bardzo była tym udręczo-
na; ciągłym nachodzeniem, wykrzykiwaniem pytań, nieustannym błyskaniem setek fle-
szy.
A kiedy nadszedł koniec... Aż zadygotała na to wspomnienie. Wtedy nieustająca
obecność tych podłych szpicli uczyniła wszystko stukrotnie trudniejszym do zniesienia.
Rozumiała, dlaczego chciał uchronić swoją narzeczoną przed czymś podobnym.
Ale dlaczego traktował ją jako potencjalne zagrożenie?
- Możesz mi zaufać.
Spojrzenie, jakim ją obrzucił, świadczyło o czymś wręcz przeciwnym.
- Zaufanie... - powiedział tonem czystej wątpliwości, cynicznym i szorstkim. - Już
kiedyś ci zaufałem, pamiętasz?
Aż się skrzywiła od brzmiącej w tych słowach pogardy. Ona zaufała mu całym ser-
cem, powierzyła mu życie i przyszłość. A on rozdarł to wszystko na strzępy i rzucił jej w
twarz.
- Nie chodzi o mnie i o ciebie. Ja nie...
- Nie ufam nikomu - uciÄ…Å‚ zimno, nie pozostawiajÄ…c miejsca na dyskusjÄ™. - Uwa-
żam, że tak jest bezpieczniej. A teraz zapnij pas...
- To smutny sposób na życie - burknęła, ale wiedziała, że nie zdoła go przekonać.
Sięgnęła do zapięcia pasa, bo samolot już schodził do lądowania.
- Telefon należy do mnie - spróbowała raz jeszcze. - Paparazzi czy nie, nie masz
prawa...
R
L
T
Zupełnie ją zignorował i chwilowo musiała się pogodzić z faktem, że telefonu nie
odzyska.
Zaciągnęła pas mocniej, niż to było konieczne, i odwróciła się do okna, mrugając,
żeby przegonić łzy. Gdyby tylko mogła zrobić to samo z myślami i zapomnieć o policz-
ku, jaki właśnie wymierzył jej los...
Najbardziej bolesny był fakt, że dla Nikosa liczyła się teraz wyłącznie w katego-
riach umówionej transakcji. Była już tylko biernym obserwatorem jego życia, całkowicie
pozbawionym wpływu na bieg wydarzeń. Nie ufał jej tak dalece, że nie tylko znalazła się
poza kręgiem najdalszych choćby przyjaciół, ale była uważana za wroga. I to było naj-
bardziej przykre.
Ląd za oknem stawał się coraz wyrazniejszy, a samolot schodził coraz niżej. W do-
le leżało lotnisko Venizelos w Atenach. Ostatni raz była tutaj jako oficjalna narzeczona
Nikosa. Wyglądała wtedy przez okno ogromnie podekscytowana perspektywą postawie-
nia stopy w rodzinnym kraju ukochanego.
Jakże inny był jej dzisiejszy nastrój, w którym dominowało przygnębienie, obawa i
niepewność.
Tym razem nie miała pojęcia, czego oczekiwać. Będzie tu zupełnie sama, bez żad-
nego sprzymierzeńca, do którego mogłaby się zwrócić o pomoc lub wsparcie. A skoro
Nikos odebrał jej możliwość kontaktu ze światem, mogła żywić obawy, że, być może,
pozwoli sobie także na coś więcej.
Co takiego dla niej zaplanował? I dlaczego miała niemiłe wrażenie, że wracając do
Grecji, popełnia brzemienny w skutki błąd?
R
L
T
ROZDZIAA SZÓSTY
Za najlepszy miesiąc do odwiedzenia Grecji uważa się zawsze maj. Jest to czas,
kiedy słońce świeci już pięknie, ale nie nagrzewa jeszcze powietrza do iście afrykańskich
temperatur. Sadie przeżyła falę takich trudnych do zniesienia upałów podczas poprzed-
niego pobytu i wolała tego nie powtarzać. Wtedy jednak spędzili w Atenach tylko kilka
nocy przed wylotem na maleńką wysepkę Icaros, będącą od pokoleń w posiadaniu rodzi-
ny Nikosa. Wiejąca tam morska bryza czyniła upał dużo znośniejszym.
Teraz jednak Icaros nie należała już do rodziny Konstantosów, a przyczynił się do
tego Edwin Carteret. Wspomnienie jego podłości dręczyło ją teraz bardziej, niż który-
kolwiek z jej własnych problemów.
- Jak siÄ™ dzisiaj czujesz?
Wyrwana z rozmyślań, przyglądała się jak Nikos wchodzi na taras, gdzie siedziała
przy śniadaniu
- Mam nadzieję, że dobrze spałaś?
- Zależy, co rozumiesz przez  dobrze".
Ubrany swobodniej w tym gorącym klimacie, wyglądał niezwykle przystojnie w
miękkiej, białej koszuli i luznych beżowych spodniach. Bose stopy, smukłe i opalone,
kontrastowały z kremowymi płytkami tarasu.
- Pokój ci nie odpowiada?
Podszedł bliżej i sięgnął po kiść winogron.
- Pokój jest piękny, podobnie jak cała willa.
Wprost nie do uwierzenia, że jeszcze pięć lat wcześniej rodzina Konstantosów
przeżywała głęboki kryzys. Willa okazała się prawdziwym zaskoczeniem, zresztą tylko
pierwszym z wielu. Podczas pierwszego pobytu w Atenach mieszkali w apartamencie z
widokiem na Partenon. Apartament robił wrażenie, ale nie wytrzymałby porównania z
willą, do której teraz przybyli. Zbudowana na stoku pagórka, miała kilka poziomów,
każdy kolejny coraz niżej na klifie. Z najniższego wychodziło się wprost na plażę. Każda
z sypialni miała taras z widokiem na krystaliczne Morze Egejskie, ale nawet delikatny
R
L
T
szum fal uderzających o piasek nie ukołysał jej do snu. Leżała bezsennie, pełna wątpli-
wości i obaw co do przyszłości.
- Musisz wiedzieć, że bez wiadomości z domu nie będę w stanie spokojnie praco-
wać.
Oparła się plecami o balustradę i popatrzyła prosto w jego rzezbione rysy.
- Dzwoniłaś do Thorn Trees tuż przed kolacją i wszystko było tam w porządku.
- Rozmawiałam zaledwie pięć minut.
Pięć minut z Nikosem słuchającym każdego wypowiedzianego przez nią słowa.
Czuła się jak więzniarka pod baczną obserwacją i zdołała sklecić zaledwie kilka sztyw-
nawych zdań w odpowiedzi na uwagi matki.
Sarah chyba nie do końca rozumiała, że wyrok został odroczony tylko na jakiś czas [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl