do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Obudzał w klasztorze powszechną ciekawość, gdyż i z postawy i z ubioru, który zrzucił
przybywszy, domyślano się w nim możnego jakiegoś pana.
Inni mieli go za leśnego zbójcę, który w górach długo był postrachem podróżnych, nikt
jednak nie wiedział nic o nim, a ojciec Otton milczał.
Trafiało się, że do ustronnego klasztoru zajeżdżali czasem panowie możni z Węgier i
słowiańskich krajów jadący, stając tu na noc gospodą.
Naówczas, zapewne za pozwoleniem przełożonego, braciszek, któremu dano imię Pawła, nie
ukazywał się wcale.
Krył się w budzie ogrodowej, zamykał w celi i do po sługi nawet nie wychodził.
Najbardziej to było uderzającym, gdy we dwa miesiące po przybyciu jego do Osjaku,
wieczora jednego kilkunastu polskich rycerzy, przebywających na dworze króla
węgierskiego, do klasztorku przybyło.
Byli to, pozostali do końca przy Bolesławie, królowej i młodym Mieszku, Boleszczyce.
Jak wszystkich podróżnych ojciec Augustyn przyjął ich gościnnie.
Braciszek Paweł, gdy im wrota na podwórze otwarto, niósł właśnie na plecach wiązkę
drzewa, pod którą szedł zgarbiony, znikł natychmiast w kuchni i cały wieczór a na stępny
ranek szukano go na próżno.
Ulękniono się nawet, czy mu się co złego nie stało, ale ojciec Otton pobiegł do przełożonego,
a ojciec Augustyn powiedział, że sam posłał Pawła z poleceniem jakimś od siebie na nowiny,
które właśnie karczowano.
Boleszczyce, przyjęci w izbie dla obcych przeznaczonej, mówili tylko z ojcem
Augustynem i Ottonem, którego zaraz poznali.
Zapytał się staruszek, co poczynali i jak im było na świecie.
Pytanie to było nawet zgoła niepotrzebne, bo jedno spojrzenie na nich uczyło, jak ta rześka i
świetna młodzież wiele ucierpieć i strasznie przyboleć musiała.
Mój ojcze, zawołał Dobrogost do staruszka, bo Borzywój, dawniej najmowniejszy,
teraz niemal mowę postradał, mój ojcze, nie pytajcie lepiej, abyśmy, odpowiadając wam,
serca sobie nie krwawili.
Nieszczęsna to była godzina, gdy się z Kijowa wróciło, wojen poprzestało, a doma ze swymi
wojować rozpoczęło.
Nie byliście już pono w Krakowie, gdy króla i nas z nim precz wyparto po onym zabójstwie
biskupa.
Jechał Bolesław w tej jeszcze nadziei, że powróci z po tęgą wielką i kraj zmusi do
posłuszeństwa.
Z pańskim przepychem i okazałością przyjechaliśmy na Węgry, a nie można rzec, aby nas
tam zle przyjęto.
Ale pan nasz serce miał uciśnięte i myśli pomieszane.
A zamiast za gościnę królowi węgierskiemu być wdzięczen, tak się z nim obchodził, jakby on
mu podległym był.
Król i to od dobroczyńcy znosił, ale panowie węgierscy szemrać, sarkać i burzyć się poczęli.
Więc gdzieśmy pokoju i druhów szukali, znalezliśmy nieprzyjaciół i nowe utrapienie.
Król jak w domu ze wszystkiego się urągał, tak i tu lekceważył wszystko.
Z dumy swej nie ustąpił na włos ani się chciał dać ugłaskać.
Ciężkie z nim były godziny nasze; a co przyszło wycierpieć i każdemu z nas, i wszystkim
nam, jednemu Bogu wiadomo.
Im bardziej doskwierało nieszczęście, a z Polski gorsze wieści dochodziły, tym on na przekór
szaleńszym był i rozpasańszym.
Kilka razy we dworze się przyszło zamykać i u ostrokołów bronić przed nacierającymi
Węgrami, których gościnności ani chciał szanować, ni być wdzięcznym za nią.
Ja tu panem jestem!
mówił głośno.
Kto króla wam dał, kto spokój przywrócił?
Ja!
Króla macie z ręki mojej, kraj wasz, kraj mój.
I tak też poczynał sobie jakby doma, a gdyśmy Borzywój, ja, Drużyna, Miszko i inni
prosili go, aby się miarkował, nogami nas kopał i psami łajał.
Królowej płacz na nic się też nie zdał, chyba żeby go do większej pobudzić złości.
Milczeć trzeba było i cierpieć.
Zdało się czasami, nocą zwłaszcza, jak by rozum postradał, bośmy sypiając u drzwi słyszeli,
jak sam z sobą mówił i krzyczał, iż strach brał.
Odzywał się, jakby przed sobą biskupa widział stojącego, to wołał Krysty, to innych
pomarłych i pobitych, potem się śmiał, głową o ścianę tłukł, psy swe mordował, a potem, gdy
nazajutrz wstał, znów rozum miał, tylko milczał i patrzał okrutnie, aż krew w żyłach
zastygała.
Posyłał raz w raz to na Ruś, to do Polski, od jednych posiłków żądając, a w domu chcąc do
siebie rycerstwo przeciągnąć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl