do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jak to,  s¹dz¹ , ¿e warto go zdobyæ?
 Ja nie widzê ¿adnego powodu, dla którego ktoS miaÅ‚by na
nas a¿ tak polowaæ  odparÅ‚em.  Nie wyobra¿am sobie, kogo
mo¿e kusiæ nasz Å‚adunek, jeSli tak Å‚atwo przeszedÅ‚ kontrolê na
Gamm i zostaÅ‚ zaplombowany. Mo¿e chodzi im o sam statek,
chocia¿ osobiScie nie uwa¿am tego za prawdopodobne.
SpojrzaÅ‚em na Terê.
 Ale bez wzglêdu na przyczynê tej obÅ‚awy, jesteScie skaza-
ni na mnie. JeSli znajdziecie nowego pilota, nie bêdziecie mieæ
162
pewnoSci, czy nie został podstawiony przez porywaczy. A kiedy
siê zorientujecie, mo¿e byæ za póxno. Zauwa¿yliScie, ¿e w wa-
szych kabinach brakuje zamków?
Wymienili ponure spojrzenia. Byli wyraxnie przybici. Ale
wiedzieli, ¿e mam racjê. Mogli teraz ufaæ jedynie zaÅ‚odze  Icaru-
sa . I zdawali sobie sprawê, ¿e ¿adne z nich nie potrafi pilotowaæ
tego koszmarnego monstrum.
 JeSli zamierzaÅ‚eS nas przekonaæ, ¿e jesteS godny zaufania,
to ci siê nie udaÅ‚o  oSwiadczyÅ‚ Nicabar.  Sk¹d mamy wiedzieæ,
¿e nie tkwisz tu w nadziei na lepsz¹ propozycjê?
 A czy ja mogê mieæ pewnoSæ, ¿e ty nas nie sprzedasz? 
skontrowałem.  Albo Tera, czy ktokolwiek? Odpowiedx brzmi:
nie mogê. Gdybym gdziekolwiek miaÅ‚ wiêksze szanse, skorzy-
staÅ‚bym. Ale wiem, ¿e nie mam. Nie tu i nie teraz.
 Dlaczego wiêc obchodzi ciê los  Icarusa i zaÅ‚ogi?  nie
ustêpowaÅ‚ Nicabar.
Spojrzałem mu prosto w oczy.
 Bo podpisałem kontrakt na doprowadzenie tego statku na
Ziemiê. I zamierzam to zrobiæ.
 A my mo¿emy w to wierzyæ lub nie, tak?
Westchn¹Å‚em. Nagle poczuÅ‚em siê zmêczony t¹ gÅ‚upi¹ gr¹.
 Wierzcie, w co chcecie. Ale jeSli dotrzemy na Ziemiê, za-
¿¹dam przeprosin.
PrzesadziÅ‚bym, gdybym powiedziaÅ‚, ¿e siê uSmiechn¹Å‚. Ale
rysy trochê mu zÅ‚agodniaÅ‚y. PomySlaÅ‚em o jego sÅ‚u¿bie wojsko-
wej. Nie nauczyła go znajomoSci ludzi.
 Zapamiêtam to  obiecaÅ‚.
 Mo¿e nawet bêdê oczekiwaÅ‚ nadskakiwania  ostrzegÅ‚em
i zwróciÅ‚em siê do Tery.  A ty? Wytrzymasz jeszcze wSród
sÅ‚u¿¹cych szefa mafii, czy wysiadasz na nastêpnym przystan-
ku?
MySlaÅ‚em, ¿e ¿artobliwe sÅ‚owa i ton wywoÅ‚aj¹ jak¹S zmianê
na jej pochmurnej twarzy. Ale nie. Piwne oczy wpatrywaÅ‚y siê
teraz we mnie bardziej z litoSci¹, ni¿ z nienawiSci¹.
 Zostanê. Ja te¿ podpisaÅ‚am kontrakt.
 Doskonale  o¿ywiÅ‚em siê.  Znów wiêc znów jesteSmy
jedn¹ wielk¹, szczêSliw¹ rodzin¹. Jak to miÅ‚o. Zdaje siê, Revs, ¿e
jeszcze masz sÅ‚u¿bê?
163
 Na razie nie opuszczê statku, McKell  uprzedziÅ‚ spokoj-
nie.  Ale pamiêtaj, co ci mówiÅ‚em wczeSniej. JeSli odkryjê, ¿e
szmuglujemy broñ czy narkotyki, odchodzê.
Skin¹Å‚em gÅ‚ow¹.
 Zapamiêtam to  obiecaÅ‚em.
Przygl¹daÅ‚ mi siê przez chwilê, potem wcisn¹Å‚ wÅ‚¹cznik drzwi.
Wyszedł na korytarz.
Tera ruszyÅ‚a za nim. Nagle stanêÅ‚a w progu.
 Nie jesteS w sytuacji bez wyjScia, Jordan  powiedziała
z przekonaniem. Cichy gÅ‚os, powaga i idealizm. Nie znoszê ta-
kiej kombinacji. O dziwo, u niej to nie raziło.  Tylko musisz
bardzo chcieæ je znalexæ.
 KiedyS ja te¿ mySlaÅ‚em, ¿e ka¿dy problem mo¿na rozwi¹-
zaæ szybko i Å‚atwo.
ZniecierpliwiÅ‚a siê.
 Nie twierdzê, ¿e tak jest.  Poziom idealizmu obni¿yÅ‚ siê
znacznie, za to powaga wzrosÅ‚a.  Uwa¿am tylko, ¿e wyjScie ist-
nieje, jeSli naprawdê chce siê je znalexæ.
 Wezmê to pod uwagê  przyrzekÅ‚em.  A ty staraj siê nie
zapominaæ, ¿e lepiej pracowaæ ni¿ gÅ‚odowaæ. W mojej bran¿y
bezrobocie nie grozi dziS tylko Patthom. Ty masz Å‚atwiej, bo je-
steS komputerowcem. Nie musisz lataæ statkami kosmicznymi,
komputery s¹ wszêdzie. Ale ja raczej nie przydaÅ‚bym siê za biur-
kiem w ksiêgowoSci, nie s¹dzisz?
 CaÅ‚a kwestia sprowadza siê do tego, czy bardziej zale¿y ci
na zapewnieniu sobie bezpiecznego bytu, czy na szacunku dla
samego siebie.  OdwróciÅ‚a siê i odeszÅ‚a.
 Jeszcze chwilkê, Tero!  zawoÅ‚aÅ‚em za ni¹.
ZatrzymaÅ‚a siê niechêtnie. Pewnie byÅ‚a zÅ‚a, ¿e zepsuÅ‚em jej
efektowne wyjScie.
 Tak?
 Everett mówiÅ‚ mi, ¿e znalazÅ‚ ciê w warsztacie mechanicznym,
kiedy zawiadamiał wszystkich o ucieczce Shawna. Co tam robiłaS?
Obrzuciła mnie lodowatym spojrzeniem.
 SzukaÅ‚am zestawu Srubokrêtów jubilerskich. Jeden z mo-
ich wySwietlaczy wariowaÅ‚ i chciaÅ‚am go wyregulowaæ.
 Aha& Dziêkujê.
Patrzyła na mnie jeszcze przez jedno uderzenie serca.
164
 Proszê bardzo.
Wyszła.
PoczekaÅ‚em, a¿ zasun¹ siê drzwi. Po minucie otworzyÅ‚em je z po-
wrotem i zablokowaÅ‚em. Lubiê prywatnoSæ, jak ka¿dy, ale gdyby
ktoS krêciÅ‚ siê po Srodkowym pokÅ‚adzie, wolaÅ‚em go sÅ‚yszeæ.
WróciÅ‚em na fotel i zerkn¹Å‚em na wskaxniki.Tera i Nicabar
przynajmniej wyÅ‚o¿yli kawê na Å‚awê. A inni? Podejrzewaj¹ mnie
o to samo, co tych dwoje, tylko wol¹ unikaæ konfrontacji?
Nie zale¿aÅ‚o mi na popularnoSci. No& mo¿e trochê. Tyle, co
ka¿demu. Ale ju¿ dawno przywykÅ‚em do tego, ¿e niewielu mnie
lubi. Teraz jednak nie chodziÅ‚o o popularnoSæ, tylko o zaufanie
i posÅ‚uszeñstwo. JeSli chcieliSmy wymkn¹æ siê Patthom, musie-
liSmy dziaÅ‚aæ razem.
Wszyscy. Nie wyÅ‚¹czaj¹c naszego tajemniczego sabota¿ysty.
Bardzo by mi pomogła wiedza, do czego on właSciwie zmie-
rza. Je¿eli nawet mogÅ‚em dorobiæ teoriê do ka¿dego z trzech czy
czterech incydentów, po zestawieniu razem nic nie trzymaÅ‚o siê
kupy. JeSli ktoS wie, co znajduje siê w Å‚adowni, i rzeczywiScie
jest to tak cenne, jak podejrzewamy, to dlaczego nie wydał nas
Patthom na Potosi i nie za¿¹daÅ‚ nagrody? A mo¿e donos do Naj-
ików, ¿e szmuglujemy klejnoty, byÅ‚ wÅ‚aSnie tak¹ nieudan¹ pró-
b¹? I jak do tego pasuj¹ zamachy na Jonesa i na Ixila?
Nagle wyprostowaÅ‚em siê w fotelu. PrzypomniaÅ‚em sobie, co
dziesiêæ minut temu powiedziaÅ‚em Nicabarowi o mo¿liwoSci pod-
stawienia pilota przez porywaczy. Patthowie mogliby tak zrobiæ;
z pewnoSci¹ staæ ich na znalezienie odpowiedniego czÅ‚owieka.
I wiedz¹, ¿e jestem na pokÅ‚adzie. Jeden celny strzaÅ‚ i po mnie. Wtedy
zaÅ‚oga bêdzie zmuszona poszukaæ kogoS na moje miejsce.
A gdyby forsa Patthów skusiła jakiegoS pilota, to mechanika
równie¿. Bez wzglêdu na iloSæ certyfikatów i ukrytych zdolno-
Sci, nasz sabota¿ysta zapewne nie poradziÅ‚by sobie sam ze stat-
kiem tej wielkoSci i o takiej konstrukcji. Ale dwóch dobrych spe-
cjalistów to co innego.
Zatem drugim podstawionym zaÅ‚ogantem musiaÅ‚by byæ me-
chanik. A najprostszym sposobem wprowadzenia go do akcji
byÅ‚oby wyeliminowanie poprzedniego. Nasz sabota¿ysta usun¹Å‚
Jonesa, ale ja Sci¹gn¹Å‚em na to miejsce Ixila. Czy incydent z ga-
zem miaÅ‚ go wypÅ‚oszyæ?
165
JeSli tak, to zamachowiec siê rozczaruje. Kalixów nieÅ‚atwo
zastraszyæ, a Ixil to wyj¹tkowo trudny przypadek.
Niestety, wci¹¿ pozostawaÅ‚o pytanie, dlaczego  Icarus nie
jest jeszcze w rêkach Patthów. I mo¿e wÅ‚aSnie znalazÅ‚em odpo-
wiedx. Wuj Arthur twierdziÅ‚, ¿e ich dyrektor generalny dzwoniÅ‚
osobiScie do ró¿nych rz¹dów na naszej trasie. A jeSli nie porozu- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl