[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przed zapadnięciem zmroku.
Straszne są noce poza domem. Beda panicznie bała się ciemności, a Herman starał się
ukryć przed nią, \e i on czuje lęk. Kładli się pod drzewami. Siostrzyczka skulona w kłębek na
ogół zasypiała pierwsza, on zaś długo le\ał z otwartymi oczami, wsłuchując się w odgłosy
nocy. Szlochał cichutko, przera\ony i samotny.
Noc szczęśliwie minęła, ale co z tego, skoro Beda nie chce wstać.
- Chodz, Beda - rzekł błagalnie. - Jeszcze kawałeczek. A\ zobaczymy jakieś domy.
Obiecuję, \e wejdziemy do środka i poprosimy o jedzenie.
Trzyletnia dziewczynka wstała, otarła zapłakaną twarz wierzchem dłoni i z trudem
ciągnąc poranione nogi, poczłapała za bratem.
ROZDZIAA XII
Alvar przewracał się z boku na bok, ale nie mógł zasnąć. Wyczerpany chorobą i
trudami podró\y organizm potrzebował snu, jednak teraz Alvar nie mógł nad nim zapanować.
Zapewne z powodu bliskości młodej, bardzo pociągającej kobiety.
W środku nocy rozpadał się drobny deszcz.
Nie mo\emy tu zostać, powinniśmy schronić się pod dachem, pomyślał.
Jednak nigdzie wokół nie było widać \adnych zabudowań.
Musiał obudzić Matyldę.
Wzdrygnęła się przera\ona, ale ujrzawszy jego twarz uspokoiła się.
- Pada deszcz - szepnął Alvar. - Przesuń się bli\ej pnia.
- Dobrze - odpowiedziała Matylda i wstała, całkiem ju\ rozbudzona. - W ogóle nie
spałeś?
- Nie - odrzekł krótko.
Oparli się o pień drzewa, by pod jego koroną schronić się przed deszczem. Alvar
sprawdził, czy na dziewczynę nie kapie, potem przyciągnął ją do siebie i otoczył ramieniem.
Niechcący oparła się o jego zraniony bok. Kapitan mimowolnie jęknął.
- Och, wybacz - szepnęła. - Bardzo cię boli?
- Nie - roześmiał się trochę bezradnie. - Tyle mam innych zmartwień, \e zapominam
w ogóle o bólu - próbował \artować.
- Czy rana się ju\ zagoiła?
- Prawie. Trochę jeszcze ropieje, ale to nic powa\nego.
Westchnęła.
- Pewnie ju\ nie pośpimy tej nocy. Mo\emy więc równie dobrze sobie porozmawiać.
O ile masz siłę.
- Oczywiście. Nie jesteś głodna?
- Wytrzymam. Emil czasem przez kilka dni nie przynosił mi nic do jedzenia. A jeśli
ju\ dostawałam, to jedynie kromkę chleba i trochę wody. Jestem więc przyzwyczajona.
Bardziej martwię się o moją nogę. Obtarłam sobie piętę.
- O, to niedobrze. Zwykle tak właśnie jest, \e ból odzywa się wtedy, gdy stopy trochę
odpoczną. Pozwól, \e obejrzę.
Nadal panował nocny mrok. Dziewczyna posłusznie ściągnęła but.
- Pończochę tak\e musisz zdjąć - rzekł, nie patrząc się w jej stronę.
W ciemnościach nie widział dokładnie jej stopy. Bardziej wyczuwał palcami pęcherz
na jej pięcie, ni\ go dostrzegał.
- Nie dasz rady z tym iść. Muszę ci zało\yć opatrunek. Masz mo\e jakąś czystą
chusteczkę?
Przeszukała kieszenie i znalazła chusteczkę do nosa. Pozwoliła Alvarowi podrzeć ją
na paski. Takim prowizorycznym banda\em owinął jej stopę.
- Masz takie delikatne, czułe dłonie - powiedziała. - Podoba mi się ich dotyk. Wybacz
moją otwartość, ale wiem, \e jesteś porządnym człowiekiem.
- Dziękuję, Matyldo. To miło z twojej strony.
Nie śmiał napomknąć choćby słowem o wra\eniu, jakie wywarła na nim jej delikatna
skóra. Stopy są bardzo podniecające, pomyślał.
A mo\e to tylko jemu się tak wydaje? Po tak długim poście bliskość ka\dej kobiety
tak by na niego podziałała.
- O, tak, nic cię nie uwiera? - spytał i miał nadzieję, \e głos nie zdradził, jak bardzo
jest podekscytowany.
- Nie, nie uwiera. - Matylda poruszyła nogą. - Zało\yłeś mi bardzo staranny
opatrunek. Teraz będzie mi znacznie wygodniej.
Przysunęła się bli\ej, by ogrzać się o jego ciało. Szczękała zębami z zimna. Jej włosy
łaskotały go w twarz.
Alvar prze\ywał prawdziwe męki.
Deszcz zacinał coraz mocniej.
- Biedne dzieci - westchnęła Matylda.
- Tak, ciekawe, gdzie teraz są? - zastanawiał się kapitan. - Martwię się te\ o Brora.
- Wszystko wydaje mi się teraz takie beznadziejne.
- Będzie lepiej - próbował ją pocieszyć, choć w głębi serca podzielał jej niepokój.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu.
- Alvarze - zapytała naraz. - Jesteś \onaty?
- Nie, nie jestem. Przez całe swoje dorosłe \ycie słu\yłem w wojsku.
Czy\by usłyszał lekkie westchnienie ulgi? E, pewnie tylko mu się wydawało.
- To znaczy, \e nie masz doświadczenia... Och, przepraszam!
Nie próbował dociec, co miała na myśli. Ale domyślił się, \e chodzi jej o kontakty z
płcią piękną. Miał nadzieję, \e nie zorientowała się, jak bardzo spragniony jest bliskości
kobiety. Bezwiednie odsunął się nieco i podciągnął wy\ej kolana.
- A więc twoje mał\eństwo nie było... zbyt udane? - odezwał się zachrypniętym
głosem.
- Mał\eństwo? - zaśmiała się z goryczą.
- Czy\by nie zostało...?
- Skonsumowane? Nie, nie zostało. Mój mą\ się upił i zasnął w noc poślubną. A
potem zaczął mnie w kółko wypytywać, gdzie schowałam skarb. Kiedy zapewniałam, \e nic
[ Pobierz całość w formacie PDF ]