[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Marii, podłość Diega. Dała te\ do zrozumienia, bez zbędnego gadulstwa, \e \aden z
potomków owej pary nigdy niczego nie osiągnął.
Tak trzymać, Cee Cee.
Jako zródło informacji podała zmarłego Clive'a Clemmingsa, doktora nauk
humanistycznych, który zdołał rozwikłać zagadkę tu\ przed śmiercią parę dni wcześniej.
Miałam wra\enie, \e Clive, bez względu na to, gdzie przebywał, ucieszył się z tego. Nie tylko
wyszedł na bohatera, który rozwiązał stupięćdziesięcioletnią tajemnicę morderstwa, ale
jeszcze gazeta zamieściła jego fotografię, na której nadal miał większość włosów.
- Hej - powiedział Przyćmiony, kiedy skończyłam czytać - jak to jest, \e o mnie nie
wspomnieli ani razu? To ja znalazłem szkielet.
- Och, jasne - prychnął Zpiący pogardliwie. - Odegrałeś doprawdy kluczową rolę. W
końcu, gdyby nie ty, czaszka tego człowieka nadal byłaby cała.
Przyćmiony rzucił się na brata. Podczas gdy oni tarzali się po podłodze, robiąc
straszliwy hałas, jakiego ich ojciec nie zniósłby z pewnością, gdyby był w domu, ja
odło\yłam gazetę i wzięłam ponownie kopertę od Slaterów. Wewnątrz znajdowała się jeszcze
jedna kartka.
Suze, odczytałam zdecydowany, pochyły charakter pisma. Tak widocznie miało być...
na razie.
Paul. Nie wierzyłam własnym oczom. List był od Paula.
Wiem, \e masz pytania. Wiem równie\, \e nie brak ci odwagi. Czego jestem ciekaw, to
tego, czy masz odwagę zadać pytanie, które dla kogoś o twoim... powołaniu, jest najtrud-
niejsze.
Pamiętaj: jeśli dasz człowiekowi rybę, będzie miał co jeść przez jeden dzień. Jeśli
jednak nauczysz go ryby łowić, zje wszystkie, które ty mogłabyś złowić dla siebie.
To taka drobnostka, o której powinnaś pamiętać, Suze.
Paul
Bo\e, pomyślałam, co za typek. Nic dziwnego, \e między nami nie zaiskrzyło.
Najtrudniejsze pytanie? Co to takiego? O jakie powołanie chodzi? Co on takiego wie,
czego ja nie wiem? Zdaje się, \e jest tego mnóstwo.
Jednego byłam jednak pewna. Kimkolwiek był Paul - a wcale nie byłam przekonana,
\e pośrednikiem - był tak\e draniem. Nie raz, ale dwa, zostawił Jacka własnemu losowi, po
raz pierwszy, nie racząc powiedzieć dzieciakowi czegoś w rodzaju: Hej, nie martw się, dla
takich ludzi jak ty i ja to zupełnie normalne, \e wszędzie widzimy zmarłych , po raz drugi,
nie przychodząc mu z pomocą w pustym kościele, gdy ta para stukniętych duchów
przewracała wszystko do góry nogami.
Nie wspominając ju\ o tym, co zrobił Jesse'emu, którego nawet nie znał.
Tego nie miałam zamiaru mu wybaczyć.
I z pewnością nie zamierzałam mu zaufać. Ani jego zdaniu na temat łowienia ryb.
Chocia\ budził we mnie tylko niechęć, to jednak nie wyrzuciłam jego listu. Uznałam,
\e muszę go koniecznie pokazać ojcu Domowi, który, o czym wiedziałam, bo rozmawiałam z
nim przez telefon, miał się dobrze, był tylko trochę obolały.
Podczas gdy Zpiący i Przyćmiony wcią\ się kotłowali - Przyćmiony wrzeszczał przy
tym Złaz ze mnie, homo - wzięłam swoje manatki i poszłam na górę. Rany, miałam wolny
dzień. Nie chciało mi się spędzać go w czterech ścianach. Postanowiłam zadzwonić do Cee
Cee i sprawdzić, co porabia. Mo\e wybrałybyśmy się na pla\ę. Nale\y mi się chwila
odpoczynku.
W pokoju zastałam Jesse'a. Zwykle nie pojawia się rano. Z drugiej strony, zwykle nie
śpię trzydzieści sześć godzin, sądzę więc, \e \adne z nas nie trzymało się ustalonego
porządku dnia.
W ka\dym razie, nie spodziewałam się go, więc podskoczyłam na pół metra, szybko
chowając miniaturkę za plecami.
No, bo dajcie spokój. Nie chcę, \eby myślał, \e mi się podoba, czy coś.
- Nie śpisz - odezwał się z ławy pod oknem, gdzie siedział z Szatanem i egzemplarzem
Ukradnij tę ksią\kę Abbiego Hoffmana, którą, jak wiem, ukradł z biblioteczki mojej mamy na
dole.
- Hm - mruknęłam, podchodząc do łó\ka. Mo\e gdybym działała dość szybko,
zdą\yłabym wrzucić obrazek pod poduszkę, zanim by coś zauwa\ył. - Owszem, nie śpię.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Ja? - odparłam, jakby w pokoju był jeszcze ktoś inny, do kogo mógłby skierować to
pytanie.
Jesse odło\ył ksią\kę i spojrzał na mnie, robiąc jedną z tych swoich min. Wiecie,
takich, których nie jestem w stanie rozszyfrować.
- Tak, ty Jak się czujesz?
- W porządku. - Doszłam do łó\ka. Usiadłam i szybciej ni\ mangusta - nie widziałam
ich w akcji, ale słyszałam, \e są szybkie - wrzuciłam czek, listy i miniaturkę pod poduszkę.
Potem odprę\yłam się.
- Czuję się świetnie - powiedziałam.
- Dobrze. Musimy porozmawiać.
Nagle przestałam czuć się taka odprę\ona. Zerwałam się na równe nogi. Nie wiem
dlaczego, ale serce zaczęło mi nagle strasznie mocno bić.
Porozmawiać? O czym on chce porozmawiać? Mój mózg pracował z prędkością stu
kilometrów na sekundę. Przypuszczam, \e powinniśmy porozmawiać o tym, co się stało. To
znaczy, to było przera\ające i w ogóle, i o mało nie zginęłam, i jak powiedział Paul, miałam
mnóstwo pytań...
A jeśli Jesse chce rozmawiać właśnie o tym? O tym, \e o mało nie umarłam?
Nie miałam ochoty o tym mówić. Poniewa\ faktem jest, \e wszystko to zrobiłam po
to, \eby go ratować. Powa\nie. Miałam nadzieję, \e nie zwróci na to uwagi, ale widziałam po
wyrazie jego twarzy, \e zwrócił. Jak najbardziej.
A teraz chce o tym rozmawiać. Ale jak ja mam o tym rozmawiać, nie dając do
zrozumienia, \e go kocham?
- Wiesz co - powiedziałam szybko. - Nie chcę rozmawiać. W porządku? Naprawdę nie
chce mi się rozmawiać. Ju\ się nagadałam.
Jesse zdjął Szatana z kolan i postawił go na podłodze. Wstał. Ciekawa byłam, co chce
zrobić. Co on chce zrobić? Wciągnęłam głęboko powietrze, mówiąc ciągle o tym, \e nie chce
mi się mówić.
- Właśnie... Posłuchaj - nawijałam, podczas gdy on zrobił krok w moją stronę. -
Właśnie zamierzałam zadzwonić do Cee Cee, mo\e pójdziemy na pla\ę czy gdzieś, poniewa\
ja naprawdę... po prostu muszę odpocząć.
Kolejny krok w moją stronę. Teraz stał tu\ przede mną.
- Zwłaszcza - powiedziałam z naciskiem, patrząc mu w oczy - od mówienia. Od tego
właśnie muszę odpocząć. Od mówienia.
- Zwietnie - mruknął. Ujął moją twarz w obie dłonie. - Nie musimy rozmawiać.
Wtedy mnie pocałował. W usta.
Podziękowania dla AScarlett za skan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]