do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kupiła Jean dziennik i zachęcała ją do spisywania swoich pomysłów
oraz przemyśleń jako ćwiczenie umysłowe. Nawet umówiła Fletcha z
prawnikiem na spotkanie w celu dokonania przeglądu oraz aktualizacji
dokumentów, które Fletch, Trish oraz Jean złożyli u niego pięć lat wcześniej,
kiedy u matki zdiagnozowano chorobę Alzheimera. Nie wolno zapominać o
psie.
Bez wątpienia Tess okazała się niezastąpiona, a matka już dawno nie
była taka spokojna i zadowolona. Jednak obecność Tess miała też drugą
stronę. Przypominała mu, co kiedyś miał i co się wtedy stało.
I jak haniebnie zawiódł ich oboje.
Idąc korytarzem w stronę salonu, Tess wzięła kilka głębokich
uspokajających oddechów. Słyszała brzęk naczyń i rozmowę matki z synem:
atmosfera do tego stopnia domowa, że zaczęła się zastanawiać, czy aby nie
wpadła w jakąś dziwną pętlę czasu.
Z każdym krokiem nasilała się w niej chęć, by spakować się i umknąć
na drugi koniec świata. Ale obiecała Fletchowi, że zostanie do powrotu Trish
z drugim dzieckiem, i słowa dotrzyma.
Gdy weszła do kuchni, spojrzał na nią. Miała na sobie niebieskie dżinsy
nad kolano i skąpy top. Była boso i bez makijażu. Wyglądała oszałamiająco.
Kojący obraz dla zmęczonych oczu. Dziesięć lat temu zażartowałby sobie ze
śpiochów. Kurczę, dziesięć lat temu jeszcze byłby z nią w łóżku. Ale
76
R
L
T
rozdzielił ich pocałunek sprzed kilkunastu godzin, więc powitał ją tylko
uprzejmym uśmiechem.
 Dzień dobry.
Odpowiedziała mu skinieniem głowy.
 Tess, nie na dyżurze?  zapytała Jean.
 Nie dzisiaj.
 Koktajl?  Fletch zauważył jej zmieszanie.
Przytaknęła.
 Sama zrobię.
Był już w połowie drogi do lodówki.
 Nie ma sprawy. Idz na balkon, a ja ci go przyniosę.
Nie protestowała. Uznała, że lepiej odsunąć na bok to, co nieuchronne, i
nie myśleć o tym, co wydarzyło się wieczorem.
Na balkonie oparta o barierkę wystawiła twarz do słońca, delektując się
ciepłem niczym rozkwitający pąk. Tak ją to pochłonęło, że nie słyszała, kiedy
zjawił się Fletcher.
Przystanął w progu. Tess na balkonie z twarzą zwróconą ku słońcu,
rozmodlona. Miał ochotę dotknąć lodowatą szklanką jej ramienia, pocałować
ją w kark. To, co wydarzyło się w nocy, zmieniło ich układ, ale mimo że go
odtrąciła, w dalszym ciągu chciał jej dotykać.
 Proszę  szepnął, z pewnej odległości podając jej szklankę.
Powoli podniosła powieki. Zdążyła już zapomnieć, jak rozkoszne może
być takie ciepło.
 Dziękuję.  Odbierając szklankę, nawet na niego nie spojrzała.
Oparł się o balustradę, odczekał, aż Tess upije kilka łyków, by
powiedzieć, z czym przyszedł.
 Przepraszam za wczorajszy wieczór.
77
R
L
T
Potrząsnęła głową, nadal zapatrzona w rzekę.
 Fletch, nie ma za co.
 Jest. Zachowałem się jak cham.
Wzruszyła ramionami.
 Miałeś powód.
Spojrzał na nią zaintrygowany. Tego nie oczekiwał.
 To prawda, że cię wykorzystałam.  W dalszym ciągu odwracała
wzrok.  Nie z premedytacją... podświadomie.
Milczał dłuższą chwilę, podziwiając krajobraz poniżej. Jej szczerość go
rehabilitowała, ale wcale nie poczuł się przez to lepiej.
 Przykro mi, że sytuacja wymknęła się nam spod kontroli. Wcale bym
się nie dziwił, gdybyś miała ochotę wziąć nogi za pas i uciec.
Spojrzała na niego po raz pierwszy.
 Powiedziałam, że zostanę, aż Trish urodzi.
 Dziękuję.
Kiwnęła głową. Jaki on poważny. Całkiem inny niż ten wczorajszy
kochanek o mrocznym spojrzeniu.
 Pomyślałem... Dzięki Tabby mama chyba odzyskała równowagę
wewnętrzną. Może jednak bym wrócił na kanapę?
Spoglądała na niego przez dłuższą chwilę, po czym odwróciła wzrok.
Sensowny pomysł, zważywszy co między nimi zaszło, ale nie o nich tu
chodzi, a o Jean.
 Fletch, ona dalej się błąka po nocach.
 Rzadko.
 To prawda, ale przypomnij sobie, jak bardzo się zdenerwowała,
wyobrażając sobie, że moglibyśmy się rozwieść. Nie wiem jak ty, ale ja nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl