do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Codziennie sprzątała cały dom, ale niewiele miała tu do roboty. Poza tym Peder chętnie jej pomagał.
Czas spędzała więc głównie na czytaniu książek i szyciu ubranek dla dziecka.
Kiedyś wspomniała Pederowi, że nieraz ta cisza ją męczy.
- Ciesz się nią, póki możesz - odparł. - Już niedługo to się skończy.
Nagle Maria poczuła parcie na pęcherz i ruszyła po-
61
spiesznie do swojego pokoju. Zanim zdążyła dojść do drzwi, stwierdziła, że ma mokrą bieliznę.
Zrobiło jej się wstyd. Spojrzała na dół, na podłogę, i nagle zrozumiała. Zaczęły odchodzić jej wody!
W tym samym momencie poczuła lekki ból kręgosłupa, jakby ciągnienie. Oparła się o łóżko i zaczęła
głęboko oddychać. Szybko znalazła świeżą bieliznę i przebrała się, podłożyła też pod spód grubą
podpaskę. Wróciła do saloniku, podeszła do okna, otworzyła je i rozejrzała się dokoła. Musi poprosić
kogoś o przekazanie wiadomości. Na pewno zaraz ktoś się zjawi.
Zaczęła nasłuchiwać. I rzeczywiście, wkrótce usłyszała czyjeś lekkie kroki, a po chwili zobaczyła
przechodzącego nieopodal chłopca. Najwyrazniej zmierzał w jej stronę.
- Hej! - zawołała.
Chłopiec stanął i spojrzał na nią zdziwiony.
- Przekaż Pederowi, żeby posłał po Elizabeth. Już on będzie wiedział, o co chodzi.
Chłopak skinął głową i po chwili wszedł do sklepu.
Maria zamknęła okno. Musi teraz naszykować czyste prześcieradła, nocną koszulę i ubranka dla
dziecka; poza tym miskę, nożyczki i różne inne drobiazgi. Dobrze, że zamiast bezczynnie czekać,
mogła się czymś zająć.
W drzwiach stanął Peder. Był czerwony na twarzy i wyraznie poruszony.
- yle się czujesz? To już pora? Maria uśmiechnęła się do niego.
- Jeszcze trochę to potrwa... - zaczęła, ale nie dokończyła, bo znów poczuła skurcz.
Peder patrzył na nią, coraz bardziej przerażony.
- Kochanie, bardzo cię boli?
- Nie - odparła i spróbowała się wyprostować. - Nie jest tak zle. Jeśli tylko nie będzie gorzej, to nie
mogę narzekać. - Znowu się roześmiała, żeby nie straszyć Pedera. - Posłałeś po Elizabeth?
65
- Chłopak już wyruszył, ja zostanę z tobą. Zamknąłem sklep. Ludzie będą gadać, bo musiałem
wyprosić kilku klientów. Nie przyszli po nic ważnego, więc to bez znaczenia, ale nie byli zadowoleni.
Peder zamilkł. Stał i przyglądał się jej bezradnie.
- Nie powinnaś się położyć, zamiast szukać czegoś w tej szufladzie?
- Jeszcze za wcześnie, żebym się kładła - powiedziała Maria z uśmiechem. - Poza tym muszę
naszykować różne rzeczy.
Peder zmarszczył brwi i przeciągnął ręką po swojej łysinie.
- Mogę ci pomóc - zaproponował.
- Nie, idz do kuchni i zaparz kawę.
Maria poczuła, że zbliża się kolejny skurcz. Ukucnę-ła i jęknęła cicho, na szczęście ból szybko minął.
Peder niechętnie poszedł do kuchni. Maria słyszała, jak hałasuje naczyniami. Przed sobą samą
mogła'przy-znać, że się boi. Bała się skurczów, które przybierały na sile, i bała się, że coś może pójść
nie tak. Pamiętała, jak Elizabeth cierpiała przy porodzie Williama, a przecież jest bardzo wytrzymała
na ból. Pamiętała, jak lał się z niej pot, jak skręcała się z bólu. Czy z nią też tak będzie? Jak to zniesie?
- Wszystko w porządku? - spytał Peder, zaglądając przez drzwi.
- Jak najbardziej - zapewniła.
- Mogę coś dla ciebie zrobić? Maria pokręciła głową.
- Nie, Peder, zajmij się kawą.
Jak tylko mąz zniknął za drzwiami, opadła na łóżko. Biedny Peder, pomyślała. Czuje się zagubiony.
Chciałby jej pomóc, ale nie wie, jak. Dobrze, że z nią został. Kiedy przyjedzie Elizabeth, będzie mógł
wrócić do sklepu. Nagle znów chwycił ją skurcz. Poczekała, aż przejdzie, potem wstała i poszła do
saloniku.
63
Peder ustawił na tacy filiżanki i talerz z kruchymi ciasteczkami.
- Jeszcze się nie położyłaś? - spytał zdziwiony. Maria się roześmiała.
- To może potrwać kilka godzin.
- Kilka godzin?!
Patrzył na nią z przerażeniem.
- Ale...
- Kobieta nie rodzi tak łatwo jak kotka - odpowiedziała, siadając w fotelu.
- Tak, oczywiście, wiem.
Odstawił tacę i przyniósł jej podnóżek.
- Odpocznij trochę. Jeśli to ma trwać kilka godzin, to teraz odpoczywaj. A może powinienem posłać
po doktora?
- Nie, nie trudz go, proszę. W końcu to tylko zwykły poród. Niedługo przyjedzie Elizabeth. Poradzi
sobie równie dobrze jak Torstein.
- Jesteś pewna?
- Tak. Chodz, usiądz. Napij się kawy i nie martw się. Od razu pożałowała swojego pewnie nieco zbyt
ostrego tonu. Chciała go przeprosić, ale w tym momencie poczuła kolejny skurcz. Peder natychmiast
do niej podszedł.
- Czy mogę ci jakoś ulżyć?
- Nie możesz. No, już minęło. Napij się kawy, proszę. Uśmiechnęła się i uścisnęła jego dłoń.
- Przepraszam cię. Peder pogładził ją po policzku.
- Nie masz mnie za co przepraszać. Chodz, ty też napij się kawy. I poczęstuj się ciasteczkami.
Maria sięgnęła po filiżankę i wzięła ciasteczko. Współczuła Pederowi, który przecież chciał dla niej
jak najlepiej. Nagle poczuła, że podpaska znów jest mokra. Westchnęła i ruszyła do swojego pokoju,
żeby zmienić bieliznę. Zastanawiała się, czy nie powinna już się położyć.
67
Słyszała, że kiedy odejdą wody, kobieta ma leżeć i starać się nie ruszać, a przynajmniej jak najmniej.
Ale nie miała ochoty się kłaść. Skurcze nie były jeszcze bardzo silne.
Wróciła do saloniku. Peder stał w oknie, trzymając się kurczowo parapetu.
- Dlaczego tak długo ich nie ma?
Maria zauważyła, że ma plamy potu pod pachami.
- Można by pomyśleć, że to ty masz rodzić - powiedziała.
- Niepokoję się o ciebie.
Nagle jakby się zawstydził. Maria uśmiechnęła się ciepło.
- Jesteś bardzo troskliwy, ale wszystko będzie dobrze, nie martw się. Kobiety zawsze rodziły dzieci.
Nie jestem-ani pierwsza, ani ostatnia.
Sama jednak także odczuwała niepokój. %7łeby już Elizabeth przyjechała! Potrzebowała kogoś, kto fty
ją wsparł; zapewnił, że wszystko będzie dobrze, że nie ma powodu do niepokoju.
- No, nareszcie jest! - zawołał Peder i wypadł powitać gościa.
Wkrótce Maria usłyszała ich głosy na korytarzu. Teraz była bezpieczna. Zaczerpnęła powietrza i
szybko zamrugała, żeby nikt nie zobaczył jej łez, nawet jeśli były to łzy szczęścia.
- Jak się czujesz, Maryjko? - spytała Elizabeth, obejmując ją czule.
- Dobrze... Tak myślę.
- Jak często masz skurcze?
- Nie wiem, nie mierzyłam czasu.
- Wody już ci odeszły?
Maria zaczerwieniła się i zerknęła na stojącego obok nich Pedera. Elizabeth podążyła za jej wzrokiem.
- Możesz wracać do sklepu, zajmę się Marią - oświadczyła. - Jeśli coś się wydarzy, na pewno dam ci
znać.
65
Peder niechętnie ruszył do drzwi. Od progu rzucił jeszcze ostatnie spojrzenie na żonę.
- Mam skurcze i chyba odeszły mi wody - zaczęła szlochać Maria.
- Spokojnie - pocieszała ją siostra. - Dużo było tej wody? Taka spora kałuża?
- Mniej. Właściwie to niewiele...
Przerwała, bo znów poczuła skurcz. Wstrzymała oddech.
- Coraz bardziej mnie boli! - łkała.
- Tak musi być - uspokajała ją Elizabeth. - To znaczy, że dziecko chce już przyjść na ten świat.
Spróbuj się trochę odprężyć między skurczami. Chodzmy do sypialni, przebierzesz się. Lepiej się
poczujesz w czymś luzniejszym. Poza tym zaraz zaczniesz się pocić.
Maria pozwoliła się zaprowadzić do sypialni. Przybycie Elizabeth uspokoiło ją.
Siostra przyniosła wodę i ściereczkę.
- Opłucz sobie twarz, lepiej się poczujesz.
Maria skinęła głową. Przebrała się w nocną koszulę, która przyjemnie chłodziła jej ciało.
- Kiedy nadejdzie kolejny skurcz, połóż się do łóżka. Jeśli chcesz, możesz też stać, ale pamiętaj, że
masz głęboko oddychać.
- Dlaczego? Coś jest nie tak? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl