do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cierpieć tak, jak cierpiał mój ojciec.
- Rozumiem cię.
- Nauczyłaś mnie pokonywać strach. Najlepiej skoczyć na głęboką wodę.
A poza tym wyglądasz na bardzo zdrową i... żywotną kobietę.
Amanda nagle posmutniała i odsunęła się od Stefana. Zacisnęła usta i
opuściła powieki. Gdy je ponownie uniosła, jej oczy były pełne łez.
- Amando, co się stało? Uraziłem cię? Na miły Bóg, chyba nie jesteś
poważnie chora?
- Nie o to chodzi.
- To o co?
- Nie jestem chora, ale...
- Wyduś to wreszcie.
- Moja matka i ciotka...
W tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi.
- Stefano! Stef, jesteś tam?
Książę rozpoznał głos siostry. Isabella była bardzo zdenerwowana. Stefano
zaklął cicho pod nosem i nie spuszczając wzroku z Amandy, poprosił:
RS
74
- Mów dalej.
- Pózniej. - Amanda zeskoczyła z biurka i poprawiła ramiączka sukni.
- O co chodzi? - nalegał Stefano, łapiąc ją za łokieć. - Amando, wiem, że
twoja matka i ciotka miały raka. Co jeszcze chciałaś mi powiedzieć?
- To nie jest odpowiednia chwila - szepnęła Amanda, ocierając łzy.
- Stefano! - Tym razem okrzykowi towarzyszyło głośne pukanie.
Książę nawet się nie obejrzał.
- Nie otworzę, dopóki mi nie powiesz, o co chodzi.
- Dobrze - ustąpiła. - Rak piersi bywa dziedziczny. Przeszłam badania i
okazało się, że jestem w grupie wysokiego ryzyka. Właśnie z tego powodu
nie powinieneś wiązać ze mną żadnych planów na przyszłość. Miałeś rację,
godząc się na zaaranżowane małżeństwo. Gdybyś związał się ze mną, być
może za kilka lat przeżywałbyś to samo, co twój ojciec.
- Amando... - Nie umiał znalezć odpowiednich słów. Miał wrażenie, że
piersi uciska mu wielki głaz. Jakiż okrutny bywa los. Gdy wreszcie znalazł
kobietę, którą szczerze pokochał, kobietę, która pomogła mu odnalezć siebie
samego...
- Stefano! - krzyknęła Isabella i zaczęła szarpać za klamkę.
Książę zaklął, tym razem głośno, i podniósł z podłogi smoking.
- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy, Amando -szepnął, otworzył drzwi i
stanął oko w oko z zapłakaną siostrą.
- Przepraszam... - Isabella z trudem dobywała głos. Była blada jak ściana. -
Przepraszam, że przeszkadzam, ale musisz natychmiast zobaczyć się z Fe-
derikiem.
Stefano zmarszczył brwi. Zawsze elegancka i nienagannie uczesana
Isabella była bardzo potargana.
- Isabello. - Ujął ją za rękę i poprowadził do biblioteki. - Co się stało?
Dlaczego nie jesteś w Wenecji? Myślałem, że wracasz jutro rano.
- A więc jeszcze nic nie wiesz - szepnęła bezradnie. - Zadzwonił do mnie
ojciec i poprosił, bym natychmiast wróciła do domu. Chodzi o Federica.
Zamknął się w pokoju i nie chce z nikim rozmawiać.
Stefano wziął głęboki oddech, by się uspokoić, ponieważ zaczynał powoli
tracić cierpliwość. Nie wiedział, w jaki sposób delikatnie ponaglić siostrę.
Przeczuwał tylko, że musiało się stać coś strasznego.
- Isabello, uspokój się i opowiedz mi wszystko.
RS
75
- Chodzi o Lucrezię - załkała Isabella. - Gdy zamknęła oczy, po jej
policzkach potoczyły się strumienie łez. Ostatnio szlochała tak żałośnie, gdy
była dzieckiem. - Dwie godziny temu zmarła.
Stefano był pewien, że się przesłyszał. Przecież Lucrezia była zdrową,
trzydziestoletnią kobietą. Jeszcze rano z nią rozmawiał i nic jej nie dolegało.
No, może poza silnym bólem głowy.
- Lucrezia nie żyje? - powtórzył bezradnie. -Jak...
- Zostanę z księżniczką Isabellą - odezwała się Amanda spokojnym
głosem. Delikatnie podprowadziła Stefana pod drzwi. - Idz porozmawiać z
bratem.
Stefano przeskakiwał po dwa stopnie, biegnąc do apartamentu Federica.
Wpadł do rozległego holu, minął zaskoczonych strażników i zatrzymał się
dopiero przed sypialnią brata. Zmusił się, by cicho zapukać, choć tak
naprawdę miał ochotę z rozmachem otworzyć drzwi. Nikt z królewskiej
rodziny nie tolerował gwałtownego okazywania uczuć. Zwłaszcza Federico,
który był bardzo powściągliwy i wszystkie kłopoty zwykł rozwiązywać w
samotności. Jednak teraz sytuacja była wyjątkowa.
- Federico! - krzyknął Stefano.
- Daj mi spokój, próbuję zasnąć. Porozmawiam z tobą jutro. Przyjdz o
dziewiątej rano.
Stefano cicho zaklął, rozzłoszczony uporem brata. Chwycił za klamkę,
lecz drzwi były zamknięte na klucz.
- Stefano, proszę...
- Jeśli w ciągu minuty nie otworzysz drzwi, wezmę od ochmistrzyni
zapasowy klucz. Wiesz, że jestem do tego zdolny. - Stefano wstrzymał
oddech, nasłuchując odgłosów z sypialni. Po chwili za drzwiami rozległy się
ciężkie kroki i na progu stanął Federico. Miał zaczerwienione oczy i
zmierzwione włosy. Gestem zaprosił brata do środka. - Boże, więc to pra-
wda... - szepnął Stefano.
- Poprosiłem ojca, by wziął dzieci do siebie. Na razie zupełnie nie wiem,
jak im powiedzieć...
Stefano przytulił Federica. Dotarło do niego, że tym razem to on będzie
musiał pomóc zawsze opanowanemu i rozsądnemu starszemu bratu.
- Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Tak mi przykro.
- Do mnie też to jeszcze w pełni nie dotarło. - Federico wciąż trwał w
objęciach brata, bezskutecznie usiłując opanować emocje. - Dziś po południu
miałem wziąć udział w uroczystym obiedzie, ale zostałem w domu. Całe
RS
76
szczęście, bo nie zniósłbym myśli, że w chwili śmierci nie było przy Lucrezii
nikogo bliskiego.
Stefano podprowadził brata do krzesła, a potem podał mu szklankę wody i
aspirynę.
- Co było przyczyną śmierci?
- Tętniak. Nic nie można było zrobić. - Federico westchnął ciężko. - To
wszystko stało się tak szybko... Lucrezia była pełna życia i taka młoda.
Umarła jeszcze młodziej niż nasza mama.
- Nie myśl teraz o mamie. To ci w niczym nie pomoże. Powinieneś
wspominać szczęście, jakiego zaznałeś z żoną, i dziękować losowi, że
pozwolił wam spędzić ze sobą kilka wspaniałych lat.
- Ale ja nie mogę przestać myśleć o mamie i o tym, co działo się po jej
śmierci z ojcem. Bo widzisz, ja i Lucrezia... - Federico przerwał i przycisnął
dłonie do skroni.
Stefano uszanował to milczenie. On sam ze wszystkich sił próbował teraz
nie wracać pamięcią do tych strasznych chwil po śmierci matki. Wyciągnięto
go wtedy z łóżka w środku nocy i zaprowadzono do ojca. Król Eduardo
siedział zupełnie nieruchomo za biurkiem, ściskając w ręku szklaneczkę
whisky i powtarzając, że stracił jedyną osobę, na której mu zależało. Nie
zamienił z synem ani jednego słowa, może nawet nie zauważył jego
obecności.
Otrząsnął się i ponownie skoncentrował się na bracie.
- Co chciałeś mi powiedzieć o tobie i Lucrezii? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl