do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że dotknął wargami jej skroni.
- Proszę, nie staraj się być wobec mnie uprzejmy. To ja
powinnam cię przeprosić.
- Za co? Niezależnie od tego jak bardzo byłem zmartwio¬
ny słowami Penny, nie powinienem był wyżywać się na tobie.
Zasłużyłem na wszystko, co powiedziałaś w przedpokoju.
- Nie wszystko powinnam była powiedzieć i na pewno
nie takim tonem - odparła, dotykając skroni, na której czuła
jeszcze ślad pocałunku. - Dobry z ciebie człowiek, Raleigh
- ciągnęła. - Teraz rozumiem, dlaczego czujesz się odpowie¬
dzialny za Penny...
- Co masz na myśli?
- To jasne. Nie pojmuję, czemu wcześniej nie zwróciłam
na to uwagi. Bardzo kochałeś brata. Kiedy zmarł, postanowi¬
łeś jego córce zastąpić ojca.
Raleigh westchnął ciężko. Po tylu latach ciągle bolał nad
stratą Buddy'ego. Rebeka mu współczuła, lecz instynktownie
wyczuwała, że jakakolwiek sentymentalna scena byłaby nie
na miejscu.
Pochyliła się i nakryła mu rękę dłońmi.
- Raleigh, swoim postępowaniem niechcący sprowoko-
94
NIESPOKOJNY
DUCH
walam cię do bolesnych wspomnień, a potem poczułam się
urażona twoją reakcją, nie czekając na wyjaśnienia, co było
jej
przyczyną.
Raleigh chciał zaprotestować, lecz Rebeka nie pozwoliła,
by jej przerwał.
- Ułożyłam sobie życie, nie mając wyższego wykształce¬
nia, ałe czasami sądzę, że straciłam coś ważnego, rezygnując
z dalszej nauki.
- Nie musisz tego mówić z uwagi na to, że jestem profe¬
sorem college'u - zauważył. Rozluźnił krawat i rozpiął górny
guzik koszuli.
- Ależ to prawda. Pragnęłam ją wyznać... nie komukol¬
wiek, lecz tobie - powiedziała uśmiechając się nieśmiało.
- Jak brzmi to przysłowie? „Nie żałujesz swoich uczynków,
lecz tego, czego nie zrobiłeś". Uzyskałam kiepskie oceny na
i maturze, ale pewnie poradziłabym sobie w college' u.Miałam
szansę i ją zaprzepaściłam.
- Rebeko...
- Wiem, co masz zamiar powiedzieć. Że jestem inteligen¬
tna i że się sprawdziłam. Zyskałam, co prawda, doświadczenie
życiowe, ale to nie to samo, co wyższe wykształcenie. W każ¬
dym razie nie dla mnie. Widzisz, niełatwo się do tego przy¬
znać, więc proszę, nie rób mi wykładu.
- Nie będę. - Przysunął się do niej, ujął ją za rękę i splótł
swoje palce z jej palcami,
Światła na choince rozbłysły jak tęcza. Po pokoju snuł się
zapach drewna palącego się na kominku. Z ulicy dobiegały
dźwięki kolęd śpiewanych przez dzieci. Najważniejsze jednak
dla Rebeki było zrozumienie, które wyczytała w spojrzeniu
Raleigha. Sprawiło ono, że powrócił magiczny nastrój chwili.
95
NIESPOKOJNY
DUCH
Ponownie spojrzała w oczy Raleigha i dostrzegła w nich
rosnącą namiętność. Serce zaczęło bić jej szybciej. Widziała,
jak bardzo jej pragnął.
- Tak długo na ciebie czekałam - szepnęła. - Raleigh...
Pocałował ją mocno, a potem wziął w ramiona i uniósł
z kanapy.
-
Powiedz, chcę to usłyszeć.
-
Kochaj się ze mną... jakby nie było jutra.
- Mam taki zamiar - odrzekł. Zdjął z Rebeki sweter
i okrył pocałunkami obnażone siało.
Odsunął się nieco, by popatrzeć na jej piersi. Jeszcze nigdy
nie czuła się tak bezbronna i bezpieczna zarazem. Cokolwiek
zamierzał, była na to gotowa.
-
Uprzedzam, że nie mam zamiaru się hamować, więc jeśli
zmieniłaś zdanie, powiedz.
Zamiast odpowiadać, cofnęła się o krok, zrzuciła pantofle,
i zaczęła rozpinać spódniczkę. Kuszącym ruchem, powoli
zsunęła ją z bioder, a potem pozbyła się również skąpych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl