do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

między rzeczywistością a iluzją.
- Znów dotarł do mnie odgłos pługa - oznajmiła Carrie.
- Dziwne. Byłam przekonana, że odśnieża się tylko
główne drogi.
- Chyba tak.
- Och, co ze mnie za gapa! Powinnam domyślić się od
razu. Robią to dlatego, że ty tu jesteś - dodała z lekką kpiną
w głosie.
- Sam, czy jako nastolatek byłeś już ważniakiem?
74
RS
- W takim samym sensie jak teraz. - Usłyszawszy śmiech
Carrie, zapytał: - A kim byłaś ty? Założę się, że królową
szkolnego balu.
- Nie. - Westchnęła. - Tylko walentynkową księżniczką.
Oraz królową: Tytoniową, Miętowych Drinków, Jesiennego
Festynu... I pomyśleć, jaka byłam wtedy dumna z tych
idiotycznych tytułów! Nic dziwnego, że wszyscy wyśmiewali
się ze mnie. Uważali za idiotkę.
- Nie należało zwracać na to uwagi - sucho oświadczył
Sam.
- Ale to prawda. Taka byłam - z westchnieniem przyznała
Carrie.
Nagle uprzytomniła sobie, jak swobodnie rozmawia z
Samem. Wiedziała, dlaczego. W przeciwieństwie do Justina,
nie wyśmiewał się z niej, lecz śmiał razem z nią. Była to
kolosalna różnica.
- W oczach byłego męża byłam idiotką. Najgorszego
gatunku - powiedziała. - I zaprzeczanie nic mi nie pomoże.
Znów po swojemu ucięła temat rozmowy, pomyślał Sam.
Pochylił głowę, żeby lepiej słyszeć, co mówiła.. Zwracając się
w jej stronÄ™, musnÄ…Å‚ wargami zimny, aksamitny policzek
Carrie. Nie potrafił pojąć, dlaczego tak bardzo na niego
działała. Czyżby miał zamiar zakochać się w tej kobiecie?
Nie, to niemożliwe. Skądinąd odważny i dzielny, na samą
tę myśl aż zatrząsł się ze strachu.
- Dam grosik za twoje myśli - powiedziała Carrie.
- I słusznie, bo warte są tylko tyle - oświadczył. - W
każdym razie powiem ci jedno. Carrie Loving, nie jesteś
idiotkÄ….
75
RS
ROZDZIAA SZÓSTY
Zapewnienie Sama skwitowała jedynie uśmiechem.
Wrócili odśnieżoną drogą, mijając domek Carrie.
- Nie widać, żeby przy nim był jakiś ruch - zauważyła.
- Jest okres przedświąteczny - przypomniał jej Sam,
wzruszając ramionami. - W twoim bagażu zauważyłem
pudło od jakiegoś instrumentu muzycznego. Co to jest?
- Moja gitara - odparła Carrie. Kiedy Sam poprosił, aby
dla niego zagrała, uśmiechem zamaskowała niepokój. Nie
była pewna, czy powinna odkrywać przed nim tę część
swojej osobowości. Spojrzała na zegarek. -Muszę zaraz
jechać do lekarza.
- Znajdziesz jego gabinet? - Sam zmarszczył czoło.
- Przecież to małe miasto. Chyba trafię.
- Po drodze staraj się omijać rowy.
Carrie mruknęła pod nosem coś niecenzuralnego. Ale
obawiała się tej jazdy. Na szczęście, drogę odśnieżono, więc
nie powinna mieć żadnych kłopotów.
Denerwowała się także ze względu na wizytę u
nieznanego lekarza. Zupełnie niepotrzebnie, gdyż okazał się
człowiekiem kompetentnym, miłym i serdecznym. Jego
zdaniem, upadek Carrie nie zaszkodził dziecku, jednak na
wszelki wypadek zalecił wykonanie badania
ultrasonograficznego.
Wracając do domu, podśpiewywała za kierownicą.
Dziecku nic się nie stało! A ponadto lekarz powiedział, że
istnieje dziewięćdziesięcioprocentowe prawdopodobieństwo,
że urodzi się dziewczynka. Córeczka! To okropnie być w
ciąży i nie móc z nikim podzielić się taką radosną nowiną!
Do domku Carrie dotarła o zmierzchu. Wbiegła do
76
RS
środka, wołając Sama. Właśnie parzył kawę.
- Co powiedział lekarz? - spytał. - Będziesz żyła?
- Tak. I nic mi nie dolega. Jestem tylko piekielnie głodna.
- Skoro jesteś w tak dobrej formie, to pomóż mi
przygotować kolację - powiedział, nadal bez humoru.
Spenetrowali zawartość zamrażalnika, gdzie znajdowało
się sporo dań przygotowanych przez żonę zarządcy ośrodka.
Poczciwą kobietę, która była zdania, że mężczyzni nie
potrafią przyzwoicie gotować.
Carrie odgrzała gęstą, pachnącą ziołami potrawkę.
Zamierzała podać do niej kukurydziane pieczywo.
Pomyślała, że miło jest wspólnie z mężczyzną
przygotowywać posiłki lub mieć go tylko w pobliżu.
Działalność Sama ograniczyła się do nakrycia stołu.
Usiadł naprzeciw Carrie. Wyglądał tak zachwycająco, że
naszła ją ochota, aby go pocałować.
Sprzątnęła po kolacji i z rozmarzonym uśmiechem na
twarzy wróciła do saloniku. Na widok Sama biorącego do
ręki pudło z gitarą spochmurniała.
- Zagrasz coś? - zapytał.
- Dobrze - przystała po krótkim wahaniu.
A zresztą co jej szkodziło? Przecież nie musi liczyć się z
opinią Sama. Niech myśli, co chce.
Nieprawda. Jego opinia znaczyła wiele. Carrie otworzyła
mocno sfatygowane pudło. Instrument znajdował się jednak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl