do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

po chwili pan Hartmann oddalił się, zostawiając sekretarza samego w
westybulu, baron przycisnął chusteczkę do ust i oczu, po czym schował ją
do kieszeni na piersiach. Ileż dałby za to, by mieć prawo ostrzeżenia
Margot przed księciem! Nie miał wprawdzie nadziei zdobyć jej dla siebie,
mimo to bolało go, że musi przyglądać się bezczynnie zalotom księcia.
W dniach poprzedzających przyjęcie w willi Hartmanna pełno było
gości. Pan von Golcyn wziął się ostro do roboty, wprowadzając do domu
milionera co znaczniejszych arystokratów, dbając o to, by przyjęli
zaproszenie na bal.
Pan Hartmann wynagradzał sowicie te wysiłki. Kilkakrotnie pożyczał
mu znaczne sumy pieniędzy, gdyż baron dziwnym trafem wciąż zapominał
portmonetki. Rzecz jasna, rajfur nie miał zamiaru oddawać tych pieniędzy,
a pan Hartmann — dopominać się o nie. Milionerowi baron spadł po
prostu z nieba i nie żałował kosztów ponoszonych w imię podtrzymania tej
znajomości.
Dzień przyjęcia był coraz bliżej. Baron Oldenau miał pełne ręce roboty.
Przy stole codziennie spotykał się z Margot. Dziewczyna była wesoła,
miła i doskonale potrafiła ukryć swój niepokój. Baron również trzymał się
w ryzach. I tak gawędzili wesoło, mając tysiąc szczegółów do omówienia.
W związku z przygotowaniami do balu spotykali się teraz częściej niż
dawniej.
Rankiem tego dnia. w którym miał się odbyć bal, spadł pierwszy śnieg i
choć wkrótce stopniał, pozostało wrażenie nadchodzącej zimy.
Z samego rana książę Nordheim przysłał Margot bukiet przepięknych
róż. Stała właśnie z baronem Oldenauem w wielkiej sali balowej, gdzie
dekoratorzy pospiesznie kończyli ostatnie prace, gdy dostarczono jej
kwiaty. Dziewczyna wzięła od służącego kopertę dołączoną do kwiatów i
otworzyła ją. W środku była wizytówka księcia, a pod nazwiskiem i
tytułem dopisano następujące słowa: „Pozwala sobie przesłać Pani,
łaskawa Panno, wyrazy szacunku i poranne pozdrowienie, mając nadzieję
spotkać Panią wieczorem."
Baron Oldenau przyglądał się czytającej oczami, z których wyzierała
zazdrość. Domyślał się, że kwiaty pochodzą od księcia. Miał ochotę
wydrzeć służącemu róże z ręki i wyrzucić je za okno. Tymczasem Margot
włożyła bilet do koperty, wzięła na chwilę kwiaty z rąk służącego,
powąchała je i oddała z powrotem.
— Proszę wstawić kwiaty do wazonu. Ale nie chcę ich w swoim
pokoju... zbyt mocno pachną — powiedziała do służącego.
Baron ucieszył się, że kwiaty od księcia zostały tak bezceremonialnie
nie dopuszczone do pokoju obdarowanej. Gdy służący odszedł, rzucił
mimochodem:
— Wspaniałe róże.
Dziewczyna wzruszyła obojętnie ramionami.
— Tak, piękne... Od księcia Nordheima. Aleja nie lubię w pokoju
pachnących kwiatów. Boli mnie głowa od tego.
— Byłaby wielka szkoda, gdyby akurat dziś, kiedy jest bal, rozbolała
panią głowa.
Dziewczyna roześmiała się.
— Tak, szkoda byłoby. Spodziewam się, że będzie bardzo zabawnie
dziś wieczór. Muszę być na posterunku, by dobrze zaprezentować się
berlińskiemu towarzystwu.
— Na pewno się pani dobrze zaprezentuje.
— Sądzi pan, panie baronie? — spytała kokieteryjnie.
— Jestem o tym głęboko przekonany.
— Cóż, może. Tata zaprosił znakomitych gości. Jego ambicje zostaną
zaspokojone.
— A pani ambicje? — spytał cicho baron. Dziewczyna podniosła na
niego wzrok.
— Obawiam się, że w tej materii moje ambicje nie sięgają tak daleko.
Ale cieszę się ze względu na tatę, że wszyscy ci ludzie przyjęli
zaproszenia. Ojciec ma tę słabość, że pragnie obracać się w sferach
arystokratycznych. Jest to zresztą jego jedyna słabość. Nie wynika ona z
niskich pobudek i wydaje mi się mimo wszystko sympatyczna. Przecież
nawet słońce ma plamy. Bez tej słabostki mój ojciec byłby zbyt doskonały.
Czy wyobraża pan sobie, że można polubić nawet czyjeś słabości? Baron [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl