do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zdrowemu rozsądkowi. Pózniej, być może, kilku małpich pisarzy wzniosło się na wyższy poziom
intelektualny. Jak mawiał mój przyjaciel Cornelius, duch wcielił się w czyn - i kilka oryginalnych
myśli mogło się narodzić w tym nowym małpim świecie. Jedna na sto lat, jak na Ziemi.
Uparcie podążając za tym tokiem rozumowania doszedłem do przekonania, że wytresowane
zwierzęta mogły równie dobrze malować obrazy i wykonywać rzezby, które zdobią stołeczne muzea,
a ogólnie biorąc, mogły dojść do doskonałości we wszystkich dziedzinach ludzkiej sztuki, nie
wyłączając kinematografii.
Po rozważeniu w ten sposób wyższych czynności duchowo-intelektualnych, rozciągnięcie mojej
teorii na inne dziedziny było dziecinnie łatwe. Z przemysłem uporałem się szybko. Zdało mi się
oczywiste, że jego trwanie w czasie nie wymagało żadnej racjonalnej inicjatywy. Podstawę
produkcji przemysłowej stanowią robotnicy wykonujący ciągle te same czynności, przy których
mogły ich równie dobrze zastąpić małpy. Na wyższych szczeblach były kadry, których rola polegała
na pisaniu sprawozdań i umiejętności powiedzenia kilku właściwych słów w określonych sytuacjach.
Wszystko to jest kwestią odruchów warunkowych. Na szczycie drabiny administracyjnej małpowanie
wydawało mi się jeszcze bardziej na miejscu. %7łeby zachować ciągłość naszego systemu wystarczyło,
żeby byle goryl naśladował pewne określone postawy i wygłaszał przemowy wzorowane na jednym i
tym samym modelu.
Zacząłem rozpatrywać najprzeróżniejsze dziedziny naszej ziemskiej działalności pod zupełnie
nowym kątem i wyobrażałem sobie, że uczestniczą w nich małpy. Nie bez satysfakcji wciągnąłem się
w tę grę, która nie wymagała żadnego umysłowego wysiłku. Przypominałem sobie niektóre
zgromadzenia polityczne, w których brałem udział jako dziennikarz, oklepane frazesy wygłaszane
przez udzielające mi wywiadów osobistości. Ze szczególną wyrazistością przeżywałem jeszcze raz
słynny proces, który obserwowałem przed kilku laty.
Obrońcą był jeden z mistrzów palestry. Dlaczego widziałem go teraz pod postacią dumnego
goryla, tak samo zesztą jak i prokuratora - inną prawniczą sławę? Czemu ich gesty i interwencje
przypisywałem odruchom warunkowym, wynikającym z dobrej tresury? Dlaczego przewodniczący
trybunału był dla mnie uroczystym orangutanem recytującym wyuczone na pamięć formułki
automatycznie, stosownie do takich czy innych wypowiedzi świadków, takiej czy innej reakcji sali?
Na takich obsesyjnych myślach, pełnych sugestywnych skojarzeń, upłynęła mi reszta podróży.
Kiedy doszedłem do świata finansów i interesu, przypomniało mi się czysto małpie widowisko,
jakiego byłem ostatnio świadkiem. Mam na myśli wizytę na giełdzie, dokąd zaprowadził mnie
przyjaciel Corneliusa, gdyż była to jedna z ciekawostek stolicy. Oto, co zobaczyłem, oto obraz, który
podczas ostatnich minut lotu jak żywy stanął mi przed oczami.
Giełda mieściła się w dużym gmachu. Już z daleka wyczuwało się jakąś dziwną atmosferę
wywołaną pomrukiem tłumu, nasilającym się stopniowo i przechodzącym w ogłuszającą wrzawę.
Weszliśmy i znalezliśmy się od razu w samym środku tumultu. Przylgnąłem do kolumny. Byłem już
przyzwyczajony do pojedynczych małp, ale widok zbitego tłumu wciąż jeszcze wprawiał mnie w
osłupienie. Tak było i teraz, tylko że to, co zobaczyłem, było jeszcze bardziej niesamowite niż
zgromadzenie uczonych w dniu sławetnego kongresu. Niech ktoś spróbuje sobie wyobrazić ogromną
salę zapełnioną, dosłownie nabitą po brzegi małpami, które krzyczą, gestykulują, biegają tam i z
powrotem jak w histerycznym transie, które nie tylko przepychają się i wpadają na siebie, ale
skłębioną masą unoszą się aż pod sufit, na wysokość przyprawiającą o zawrót głowy. W sali
zainstalowane były drabiny, trapezy, liny służące do przenoszenia się z miejsca na miejsce w
dowolnej chwili. Wypełniały cały gmach giełdy, który sprawiał wrażenie gigantycznej klatki,
przystosowanej do cyrkowych popisów czwororękich.
Małpy dosłownie fruwały w powietrzu, czepiając się czegoś w ostatniej chwili, kiedy już
myślałem, że spadną na ziemię. Wszystko to działo się przy piekielnym akompaniamencie wrzasków,
okrzyków, nawoływań, a nawet dzwięków, które nie przypominały żadnego cywilizowanego języka.
Były tam małpy, które szczekały; naprawdę szczekały bez żadnego wyraznego powodu, przerzucając
się z jednego końca sali na drugi, uczepione długiej liny.
- Czy widział pan kiedyś coś podobnego? - spytał z dumą przyjaciel Corneliusa.
Przyznałem skwapliwie, że nie widziałem. Rzeczywiście, trzeba mi było całej dotychczasowej
znajomości świata małp, żeby mocje w dalszym ciągu uważać za istoty rozumne. Każdy człowiek
przy zdrowych zmysłach, sprowadzony do tego cyrku, musiałby dojść do wniosku, że patrzy na
wyczyny oszalałych zwierząt. %7ładnego przebłysku inteligencji w ich spojrzeniach, wszystkie małpy
były do siebie podobne, nie potrafiłem odróżnić jednej od drugiej. Wszystkie jednakowo ubrane,
przywdziały tę samą maskę, maskę szaleństwa.
Przeżywałem jeszcze raz całą scenę. Ku mojemu wielkiemu zdumieniu nabierała ona zupełnie
innego sensu. O ile przed chwilą uczestnicy ziemskich wydarzeń jawili mi się pod postaciami goryli i
szympansów, to teraz ten obłąkańczy tłum małp nabierał w moich oczach cech człowieczeństwa. To
byli ludzie, którzy krzyczeli, szczekali i wieszali s,ię na końcu liny, żeby jak najszybciej dotrzeć do
celu. Gorączkowo usiłowałem wyłowić z pamięci inne charakterystyczne szczegóły. Przypomniałem
sobie, że po dłuższej obserwacji dostrzegłem w końcu parę drobiazgów, które niejasno sugerowały,
że w tym zamieszaniu były mimo wszystko jakieś elementy organizacji. Czasem wśród zwierzęcego
wycia docierało do mnie jakieś artykułowane słowo. Zawieszony na rusztowaniu na zawrotnej
wysokości goryl gestykulując histerycznie chwytał jedną nogą kawałek kredy i zapisywał na tablicy
jakąś cyfrę, która musiała coś znaczyć. Jego też wyobraziłem sobie pod ludzką postacią.
Otrząsnąłem się wreszcie z przywidzeń, powracając do mojej jeszcze niezbyt sprecyzowanej
teorii o pochodzeniu małpiej cywilizacji. We wspomnieniu ze świata finansów odnalazłem nowe
argumenty na jej korzyść. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl