[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obrony kanionu, jednocześnie manewrując swą maszyną wśród gradu pocisków. Jego
hełm był powyginany w takim stopniu, że niemal nie nadawał się już do użytku -
efekt walk tak licznych, że niemożliwym się zdawało ich przeżycie.
- Powiedziałbym: jakieś dwadzieścia stanowisk - oświadczył. - Część na
powierzchni, część w wieżach.
Czerwony Dowódca mruknięciem potwierdził przyjęcie informacji i nasunął na oczy
obiektyw komputera celowniczego. Wybuchy bez przerwy wstrząsały jego maszyną.
- Uruchomić namiar celu - polecił.
- Tu Czerwony Dwa. Komputer znalazł cel. Mam sygnał - głos młodego pilota
zdradzał narastające podniecenie.
Najbardziej doświadczony spośród pilotów, Czerwony Pięć, był spokojny i
opanowany.
- Nie ma sprawy, to będzie niezła sztuka - mruknął do siebie.
Nieoczekiwanie wszystkie stanowiska obrony zamilkły. Złowróżbna cisza zapanowała
w kanionie - jedynie powierzchnia nadal przemykała pod pędzącymi
Y-skrzydłowcami.
- Co jest? - rzucił Czerwony Dwa, rozglądając się z niepokojem. - Przestali
strzelać. Dlaczego?
- Nie podoba mi się to - burknął Czerwony Dowódca. Nic teraz nie przeszkadzało
im w locie, nie musieli unikać pocisków i promieni laserów.
Pops pierwszy domyślił się, co było powodem tego pozornego błędu obrońców.
- Ustabilizować tylne deflektory. Uwaga na myśliwce nieprzyjaciela.
- Trafiłeś, Pops - przyznał Czerwony Dowódca, studiując odczyty skanerów. -
Nadlatują. Trzy echa na dwa-dziesięć - słyszał mechaniczny głos recytujący
liczby określające dystans dzielący ich od celu, zmniejszający się, lecz nie
dość szybko. - Siedzimy tu jak kaczki - stwierdził nerwowo. - Będziemy musieli
przez to przejść. Nie możemy jednocześnie się bronić i szukać celu.
Z trudem powstrzymał niemal automatyczne reakcje, gdy jego ekran ukazał trzy
T-myśliwce w ścisłym szyku, prawie prostopadle nurkujące w ich kierunku.
- Trzy osiem jeden zero cztery - poinformował Vader, ustawiając przyrządy. -
Biorę ich na siebie. Osłaniajcie mnie.
Czerwony Dwa zginął pierwszy. Młody pilot nigdy nie miał się dowiedzieć, co go
trafiło, ani zobaczyć swego zabójcy. Mimo doświadczenia Czerwony Dowódca niemal
uległ panice, gdy zobaczył, jak jego skrzydłowy ginie w ognistej eksplozji.
- Siedzimy tu jak w pułapce! Nie ma miejsca na manewr, te ściany są za blisko.
Musimy się jakoś wyrwać. Musimy...
- Trzymaj cel - upomniał starszy głos. - Trzymaj cel.
Słowa Popsa podziałały uspokajająco na dowódcę. Z trudem jednak zmuszał się do
ignorowania trzech T zbliżających się wciąż do pary pędzących do celu
Y-skrzydłowców.
Vader pozwolił sobie na chwilę zadowolenia z siebie. Przestroił komputer
celowniczy. Rebeliancka maszyna nadal leciała prostym torem, Czarny Lord dotknął
przycisku spustowego.
Coś zgrzytnęło w hełmie Czerwonego Dowódcy, a jego tablica przyrządów buchnęła
płomieniem.
- Nic z tego - krzyknął w mikrofon. - Trafili mnie, trafili...!
Y-skrzydłowiec zmienił się w lufę gazu. Wybuch cisnął na wszystkie strony
metaliczne szczątki myśliwca. Tej straty nawet Czerwony Pięć nie potrafił
przyjąć spokojnie. Poruszył sterami i jego maszyna zaczęła wznosić się w górę.
Za nim prowadzący T-myśliwiec również skręcił wchodząc na tor pościgowy.
- Czerwony Pięć do Błękitnego Dowódcy - raportował pilot. - Przerywam nalot
bojowy. T-myśliwce weszły na nas jakby znikąd. Nie mogę... czekać...
Z tyłu milczący, pozbawiony skrupułów przeciwnik jeszcze raz przycisnął spust.
Pierwsze pociski uderzyły w chwili, gdy Pops wzniósł się już na tyle, by móc
rozpocząć manewr unikowy. Było to jednak o kilka sekund za pózno.
Promień lasera przeorał mu lewy silnik, podpalając gazy we wnętrzu. Silnik
rozpadł się na kawałki, a wraz z nim układy kontrolne i systemy stabilizacji.
Niezdolny do manewru Y-skrzydłowiec rozpoczął długi, płynny, niekontrolowany lot
ku powierzchni.
- Co z tobą, Czerwony Pięć? Wszystko w porządku? - odezwał się niespokojnie
głośnik.
- Straciliśmy Tiree... straciliśmy Dutcha - wyjaśnił powoli Pops zmęczonym
głosem. - Pojawiają się za tobą, a ty nie możesz manewrować w tej dziurze.
Przykro mi... teraz to już wasza sprawa. Cześć, Dave...
To była ostatnia wiadomość od weterana pilotów. Błękitny Dowódca zmusił się do
szorstkości, próbując nie myśleć o śmierci przyjaciela.
- Chłopcy, tu Błękitny Dowódca. Spotkanie w punkcie sześć koma jeden. Wszystkie
klucze potwierdzić odbiór.
- Błękitny Dziesięć do Dowódcy. Zrozumiałem.
- Tu Błękitny Dwa - odezwał się Wedge. - Lecę, szefie.
Luke czekał na swoją kolej, by się zgłosić, gdy coś zabrzęczało na jego tablicy
kontrolnej. Rzut oka w tył potwierdził ostrzeżenie elektronicznego systemu -
myśliwiec Imperium wchodził mu na ogon.
- Tu Błękitny Pięć - rzucił do mikrofonu starając się równocześnie gwałtownymi
zwrotami zgubić przeciwnika. -Mam mały kłopot. Zaraz będę z wami.
Skierował maszynę stromym lotem nurkowym ku powierzchni, po czym wyrwał ją do
góry, by uniknąć ognia zaporowego. %7ładen z tych manewrów nie pozwolił mu uciec
myśliwcowi Imperium.
- Widzę cię, Luke - odezwał się Biggs. - Trzymaj się jeszcze chwilę.
Luke spojrzał w górę, w dół i na boki, lecz nigdzie nie dostrzegł nawet śladu
przyjaciela. Tymczasem pociski prześladowcy zaczynały przelatywać niepokojąco
blisko.
- Do licha. Biggs, gdzie jesteś?
Coś pojawiło się nagle, lecz nie z boku czy z tyłu, ale niemal na wprost przed
nim. Błyszczało i poruszało się niewiarygodnie szybko, a potem zaczęło strzelać
tuż nad jego kabiną. T-myśliwiec rozpadł się na kawałki w chwili, gdy jego
kompletnie zaskoczony pilot zaczynał pojmować, co się dzieje.
Luke zawrócił na miejsce spotkania, a Biggs przemknął nad nim.
- Niezła sztuczka, Biggs. Też dałem się wykiwać. - Dopiero się rozpędzam
-odpowiedział przyjaciel, ostrym zwrotem unikając ognia z powierzchni. Pojawił
się znowu nad ramieniem Luke'a i wykręcił beczkę zwycięstwa. - Pokaż mi tylko
cel.
Daleko za nimi, pod powierzchnią Yavina, Dodonna kończył pospieszną naradę ze
swymi oficerami.
- Uwaga Błękitny, tu Baza Jeden. Przed rozpoczęciem ataku dokładnie sprawdzić
maszyny. Skrzydłowi mają trzymać się w tyle i osłaniać cię. Zachowaj połowę
eskadry poza zasięgiem obrony z przeznaczeniem do kolejnego nalotu.
- Zrozumiałem, Baza Jeden - brzmiała odpowiedz. - Błękitny Dziesięć, Błękitny
Dwanaście, dołączcie do mnie.
Dwie maszyny podciągnęły i zajęły miejsca po obu stronach dowódcy eskadry. Ten,
stwierdziwszy, że znajdują się na właściwych pozycjach, wyznaczył następnych -
na wypadek, gdyby jego trójce się nie udało.
- Błękitny Pięć, tu Dowódca. Luke, wez ze sobą Dwójkę i Trójkę. Trzymaj się z
dala od ich obrony. Na mój sygnał wykonacie atak.
- Zrozumiałem - potwierdził Luke, próbując uspokoić swe bijące szybko serce. -
Niech moc będzie z wami. Biggs, Wedge, trzymajcie się blisko.
Trójka myśliwców w ścisłym szyku zajęła pozycję wysoko ponad rejonem, gdzie
wciąż wrzała walka między pilotami Zielonej i %7łółtej eskadry a artylerzystami
stacji.
Horyzont podskoczył przed oczami Błękitnego Dowódcy rozpoczynającego lot ku
powierzchni.
- Dziesiątka, Dwunastka, trzymajcie się z tyłu, dopóki nie zobaczycie tych
myśliwców, potem osłaniajcie mnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]