do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

NaprawdÄ™, to zabawne. Nikt by nam nie uwierzyÅ‚, gdyby­
śmy to opowiedzieli.
- Zwłaszcza Polly! - Cassie potarła o siebie zziębnięte
stopy. - Nie masz przypadkiem jeszcze jednej pary skar­
petek?
Wstał z ciężkim westchnieniem.
- ProszÄ™ bardzo.
- Dziękuję. - Wysunęła stopy spod kołdry i włożyła
skarpetki. - Po co ci te sportowe stroje?
- W hotelu mają kort do squasha i siłownię.
- Wciąż dziwi mnie, że zamierzasz spÄ™dzić Boże Na­
rodzenie samotnie. - Drżąc cała, nakryła się po same uszy.
220 CATHERINE GEORGE
- Możesz wreszcie przestać - poprosił grzecznie. - Za
każdym razem wpuszczasz pod kołdrę zimne powietrze.
- Przepraszam. Postaram się już leżeć nieruchomo.
- To wÅ‚aÅ›nie przez to, że leżaÅ‚aÅ› jak nieżywa, nie mo­
głem zasnąć.
- Niewdzięczne prosię! Starałam się ci nie przeszkadzać.
- Bez powodzenia. Wciąż baÅ‚em siÄ™, że lada chwila zle­
cisz na podłogę. Zawsze śpisz na samym brzegu łóżka?
- Tylko z obcymi - parsknęła gniewnie. A on stłumił
śmiech.
- Lepiej już? - Popatrzył na nią z góry.
- Znacznie lepiej. Zastanawiam siÄ™, czyby nie zdjąć re­
szty ubrania.
- Powiedz mi - poprosił i zsunął się niżej pod kołdrę.
- Czy w tych okolicznościach byłabyś mniej spięta, gdyby,
zamiast mnie, był tutaj Rupert?
Zastanawiała się długo.
- Nie jest dobrze - powiedziała w końcu. - Nie umiem
sobie tego wyobrazić.
- Siebie w pidżamie i szlafroku i Ruperta ubranego
jak ja?
- Niezupełnie, jak ty. Rupert bardzo dba o swój wygląd.
Prawdopodobnie miaÅ‚by na sobie jedwabnÄ… pidżamÄ™ i szy­
kowny szlafrok. I na pewno nie włożyłby skarpetek!
Spoglądał na nią z góry i uśmiech z wolna gasł na jego
twarzy. Nagle, bez słowa wysunął się z łóżka.
- Co robisz? - spytała zdumiona Cassie.
Nick otworzył szafę, wyjął kilka koców i rozpostarł je
na dywanie.
- Z naturą ludzką nie można walczyć, Cassandra Lovell.
Lepiej prześpię się na podłodze. Moje intencje były... są...
jak najbardziej czyste. Ale już nie dam rady.
KOPCIUSZEK NA GWIAZDK 221
- Zamarzniesz!
- Być może. Ale zaryzykuję.
- Możemy zrolować koce i zrobić coś w rodzaju bariery
przez środek łóżka.
- Ale wciąż będziesz obok, tuż za barierą, Cassie. Rzuć
mi poduszkę i zgaś świecę.
Usłuchała bez słowa. I leżała z bijącym sercem. Nick
miaÅ‚ racjÄ™. Nie mogÅ‚a go winić. Sytuacja byÅ‚a wielce ry­
zykowna. I nie dlatego, że Nick, idąc za głosem hormonów,
mógÅ‚by chcieć kochać siÄ™ z niÄ…. Ale dlatego, że po raz pier­
wszy w życiu nie miałaby nic przeciw temu. Wpatrywała
siÄ™ w ciemność, przypominaÅ‚a sobie pocaÅ‚unek, który roz­
paliÅ‚ jej krew. I zadrżaÅ‚a jeszcze bardziej niż z zimna. Za­
pragnęła nawet uwierzyć mu, kiedy mówił, że nie kocha
już Julii.
Leżała bez ruchu. I z każdą chwilą narastała w niej
obawa. Bała się bardziej, niż wtedy, gdy Nick leżał tuż
przy niej. Słyszała, jak wiercił się na skrzypiącej po-
dłodze. I wciąż myślała, co będzie, gdy temperatura
jeszcze bardziej spadnie. ZagryzÅ‚a wargi. Po miesiÄ…­
cach spędzonych w gorącym klimacie groziło mu zapalenie
płuc.
Wreszcie poddała się.
- Nick?
- SÅ‚ucham?
- Zimno mi.
- Tobie jest zimno?! - rzucił, szczękając zębami.
- JeÅ›li mnie jest zimno, ty musisz zamarzać - wyszep­
tała. - Chodz do łóżka, na Boga. Inaczej nigdy nie usnę.
I ty też.
Po dÅ‚ugiej chwili ciszy rozlegÅ‚o siÄ™ stÄ™kanie i ciche prze­
kleństwo, kiedy Nick potknął się w ciemnościach o własną
222 CATHERINE GEORGE
torbę. Potem Cassie poczuła, że łóżko ugięło się po jego
ciężarem.
- To jest zły pomysł - wysapał.
- Lepszy niż alternatywa.
- Jaką alternatywę masz na myśli? - spytał z trudem.
- PrzemarzniÄ™cie, zapalenie pÅ‚uc... co wolisz. - Do­
tknęła jego dłoni. Podskoczył, jakby go oparzyła. - Jesteś
zimny jak lód.
- Opowiedz mi o tym!
- Odwróć się. Plecami do mnie - rozkazała.
Nie oponowaÅ‚. A Cassie przysunęła siÄ™ do niego, przy­
lgnęła doń ciasno.
- Dobrze - powiedziała. - Nie ruszaj się. Oszczędzaj
ciepło.
Pomału przestał dygotać. Zrobiło mu się trochę cieplej.
Oddech mu siÄ™ wyrównaÅ‚. RozluzniÅ‚ siÄ™. Cassie także po­
czuła senność. I ż ulgą pomyślała, że Nick nie chrapie. Już
to kiedyś sprawdziła.
ZbudziÅ‚a siÄ™ w ciemnoÅ›ciach, zdezorientowana. Przypo­
mniała sobie, gdzie jest. I z kim. Tylko pozycja, w jakiej
leżeli, zmieniÅ‚a siÄ™. Teraz Nick leżaÅ‚ za jej plecami, obej­
mując ją w talii ciężkim ramieniem. Leżała bez ruchu, bojąc
siÄ™ oddychać, żeby go nie obudzić. I nagle uÅ›wiadomiÅ‚a so­
bie, że Nick nie śpi. Nie poruszał się, oddychał miarowo,
ale nie spał. I wtedy poczuła, że absolutnie koniecznie musi
pójść do łazienki. Wysunęła się z łóżka, dygocąc i ostrożnie
posuwała się po ciemnym pokoju. Potem wróciła do łóżka.
Pustego. A po chwili usłyszała, że Nick wszedł do łazienki.
I co teraz? pomyślała. Czy powinna udawać, że śpi? Nie.
Przecież Nick wiedziałby, że udaje. I co teraz?
Nick wrócił do pokoju i stanął koło łóżka.
- Och, na Boga, kładz się - rzuciła gniewnie.
KOPCIUSZEK NA GWIAZDK 223
- Wypadało zaczekać na zaproszenie. - Ułożył się obok
niej. - Wiatr ustał - szepnął.
- To dobrze. - WtuliÅ‚a twarz w poduszkÄ™ w poszuki­
waniu ciepła. Nie mogła przestać dygotać. Musiała zacisnąć
zęby, żeby nie szczękały głośno.
- Chodz tu, Cassie - zakomenderowaÅ‚ Nick i przyciÄ…g­
nął ją do siebie. - Dobrze. Zaraz będzie ci cieplej. Mówię
z własnego doświadczenia.
- WierzÄ™!
- Myślałem o tym, jak niedawno ty uratowałaś mi życie.
- Och!
- Zpij! - rozkazał.
Ciekawe jak? pomyślała.
- Mam wrócić na podłogę? - spytał po chwili.
- Nie.
- No to, do diabła, rozluznij się, kobieto!
Robiła, co mogła. Powoli robiło się jej cieplej. Ułożyła
siÄ™ wygodniej.
- Nie wierć się! - zażądał.
Dlaczego, pomyślała, najlepiej smakuje owoc zakazany?
Nagle Nick obrócił ją twarzą ku sobie. Tak że leżeli
w ciemnościach nos w nos.
- Zróbmy to wreszcie, a może wtedy wreszcie zaśniesz.
- Co mamy zrobić? - Serce Cassie zaÅ‚omotaÅ‚o gwaÅ‚­
townie.
- Dam ci buziaka na dobranoc. Potem odwrócimy się
do siebie plecami i pozostaniemy tak przez resztÄ™ nocy.
Zpiąc lub nie - powiedział stanowczo. - Zgoda?
- A czy mam wybór?
ParsknÄ…Å‚ cichutkim Å›miechem i wplótÅ‚ palce w jej locz­
ki. SchyliÅ‚ siÄ™ i pocaÅ‚owaÅ‚ jÄ… w policzek, Cassie zesztyw­
niała. Wtedy Nick Stęknął głucho, przyciągnął ją do siebie,
224 CATHERINE GEORGE
zachłannie wpił się w jej usta. Fala gorącą oblała Cassie.
Wprawne rÄ™ce pieÅ›ciÅ‚y jÄ…, przyciskaÅ‚y do muskularnego cia­
ła. Natychmiast zrobiło się im gorąco. Serca zaczęły im bić
w zawrotnym tempie. Cassie objęła go za kark i odwzaje­
mniÅ‚a pocaÅ‚unek. Wtedy, ku jej rozpaczy, odsunÄ…Å‚ jÄ…, od­
dychając ciężko.
- Cassie, nie mogę. Muszę odejść. Natychmiast. Póki
jeszcze mogÄ™.
- Nie odchodz - wyszeptała. - Zostań. Proszę.
- Jeśli zostanę - wysapał - wiesz, co się stanie. Cassie
- jęknął rozpaczliwie. - Jestem tylko człowiekiem.
- Wiem. Przestań gadać i kochaj się ze mną.
- Dlaczego, Cassie? Dlaczego ja?
Odwróciła głowę.
- Jeśli mnie nie chcesz, zapomnij. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl