do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

takim - dodaÅ‚a Zoë - nie miaÅ‚am wyboru. PowiedziaÅ‚am o wszystkim mojej mamie, która
wspaniale się zachowała i nim zdążyłam się zorientować, co właściwie się ze mną dzieje,
byłam w szpitalu i trzymałam mojego synka w ramionach. To było cudowne. Wiedziałam, że
nareszcie postąpiłam właściwie. Nie obchodzi mnie, co będzie dalej. Liczy się tylko to, że
odzyskałam moje dziecko.
- Trzymajcie mnie, bo się porzygam - jęknęła Paula. - Jak w ogóle można drukować
taki bełkot? A ten łzawy kawałek o odzyskaniu dziecka? Myślałby kto, że zależy jej na nim
albo na Karen. Albo w ogóle na kimkolwiek! Jak ci dziennikarze mogli być tacy głupi? Jak
mogli dać się tak nabrać?
- To ja byłam głupia - odezwała się Karen. - Znałam ją lepiej niż inni, a mimo to jej
zaufałam.
- Zaraz zamarzniesz - powiedziała Paula, dotykając jej sinej dłoni. - Odprowadzimy
ciÄ™ do domu.
- Nie. Jeszcze nie. Doczytaj do końca, Shaheen.
-  Zoë trafiÅ‚a na pierwsze strony gazet w piÄ…tek - wróciÅ‚a do czytania Shaheen. - Po
tym, jak zgłosiła się do szpitala i przyznała, że porzuciła swojego synka Stevena w
kartonowym pudle przed wejściem do jednej z przychodni w Leeds. Jednak zanim zdecydo-
wała się z nami porozmawiać, nikt nie domyślał się, co skłoniło ją do tego kroku...
Karen, tajemnicza bohaterka historii, która wstrząsnęła całym krajem, była wczoraj
wieczorem nieosiągalna dla dziennikarzy. Matka dziewczynki nie zgodziła się na jej rozmowę
z nami, ale inne zródÅ‚a potwierdziÅ‚y autentyczność słów Zoë...
- Co za bezczelność! - krzyknęła Karen. - Jaki tupet, do cholery! Kiedy do nas
dzwonili, nie pisnęli ani słowa na ten temat. Mama myślała, że chcą z nami porozmawiać o
Zoë. A Zoë znowu mnie oszukaÅ‚a. Jak mogÅ‚a zrobić mi coÅ› takiego? Przecież obiecaÅ‚a.
Obiecała.
Shaheen podała Pauli gazetę.
- A więc to wszystko prawda? - spytała Paula z niedowierzaniem. - To, co powiedziała
Zoë? %7Å‚e zostaÅ‚aÅ›...
- Tak, to prawda. Nie jestem z tego szczególnie dumna, ale to prawda. Nigdy nikomu
o tym nie mówiłam. Ani słowa, jeśli nie musiałam. Tylko w urzędzie albo jeśli było to
absolutnie koniecznie. A teraz dziÄ™ki Zoë wszyscy siÄ™ dowiedzieli.
- Ale dlaczego powiedziaÅ‚aÅ› o tym Zoë, na litość boskÄ…? - chciaÅ‚a wiedzieć Shaheen. -
Dlaczego zaufałaś jej w tak poważnej sprawie? Akurat jej?
- Ze względu na Stevena - odparła Karen. - Musiałam sprawić, żeby wreszcie coś do
niej dotarło. Myślałam, że mi się udało. Myślałam, że zrozumiała. Ale ona nie mogła się
powstrzymać. Musiała wypaplać wszystko dziennikarzom. Teraz cały świat zna prawdę.
- Przecież to jest bez... - zaczęła Paula.
- Nie mów mi, że to jest bez znaczenia - krzyknęła Karen. - Nie mów mi, że nic się nie
zmieniło! Popatrz tylko na nich. Popatrz, jak szepczą i pokazują mnie sobie palcami. Patrzcie
na Karen. Wiecie, że ktoś znalazł ją w kiblu? Jak byś się czuła na moim miejscu, Paula?
- Nie wiem - szepnęła Paula. - Bardzo mi przykro...
- Przestań - przerwała jej Karen. - To nie tobie powinno być przykro, tylko jej.
Słuchajcie, muszę iść. Muszę się z nią zobaczyć. Powiedzcie pani Wilson, że... Powiedzcie
jej, co chcecie. Pokażcie jej tę cholerną gazetę!
- Nie możesz iść sama - zaprotestowała Shaheen. - Wyglądasz okropnie i jesteś
strasznie zdenerwowana. Pozwól mi pójść z tobą.
- Nie.
- A mogę przynajmniej zadzwonić do twojej mamy? Powiedzieć jej, co się stało i
dokąd poszłaś?
- Róbcie, co chcecie - rzuciła Karen na odchodnym. - Teraz to i tak nie ma już
żadnego znaczenia.
Kiedy dotarÅ‚a na miejsce, Zoë siedziaÅ‚a na krawÄ™dzi łóżka otoczona stertami kopert,
papieru do pakowania, dziecięcych ubranek, grzechotek i przytulanek. Zupełnie, jakby
właśnie wygrała jakiś konkurs.
- Od życzliwych ludzi - powiedziała, podnosząc w górę pluszowego niebieskiego
królika. - Mnóstwo ich pisze i przysyła prezenty, mimo że w ogóle mnie nie znają.
- Wspaniale - odparła Karen. - Cudownie. Pewnie dowiedzieli się o wszystkim z gazet,
prawda?
- Rozumiem, że już czytaÅ‚aÅ›? - powiedziaÅ‚a Zoë, siÄ™gajÄ…c po leżącÄ… na nocnym stoliku
gazetę z wiadomym artykułem.
- A żebyś wiedziała, że tak. Przeczytałam wszystko niecałą godzinę temu. Na
szkolnym boisku.
- Ojej.
- Ojej? Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Masz pojęcie, jak się wtedy czułam?
- Domyślam się, że mogłaś się trochę zdenerwować. Nie byłaś tam na pewno sama i
tak dalej. Sądziłam, że będziesz miała na tyle rozumu, żeby kupić gazetę w niedzielę.
- Myślisz, że dzięki temu poczułabym się lepiej? Wydaje ci się, że to, gdzie i kiedy
bym się o tym dowiedziała, ma jakiekolwiek znaczenie? Dzisiaj, wczoraj, jutro - co za
różnica? A zresztą, dlaczego w ogóle miało mi przyjść do głowy, żeby kupić ten brukowiec?
Przecież rozmawiałyśmy w sobotę i powiedziałaś mi, że o niczym im nie powiedziałaś.
Przysięgłaś!
- O rany, straciłam głowę. Zapomniałam, co właściwie powiedziałam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl