[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ruch i z wielkim hukiem wyleci z tego mieszkania.
- Mogłaś sobie być gdziekolwiek, to nie moja sprawa - wy-
rzucił z siebie pośpiesznie, żeby zdusić w zarodku zarzewie
kłótni.
- Dobrze! - kiwnęła głową. - Możesz tu zostać pod warun-
kiem, że będziesz o tym pamiętał.
Gabi stawiająca warunki?
Jego Gabi mówiąca mu, gdzie jego miejsce?
Nie, to już nie jest jego Gabi.
Wstał, wziął puste kubki i odwrócił się z nimi do zlewu. Ta
ostatnia myśl tak nim wstrząsnęła, że musiał się czymś zająć.
Odkręcając kran, obejrzał się przez ramię. Ona też wstała i
szła w stronę odtwarzacza CD - smok na jej plecach wił się
uwodzicielsko. Zmieni płytę? Nastawił krążek z heavy metalem,
który kupił na początku małżeństwa - ona nigdy nie przepadała
za tego rodzaju muzyką.
Puścił ją z rozmysłem?
Też coś! Wziął pierwszą z brzegu.
Nie zmieniła płyty, przykręciła tylko trochę siłę głosu i od-
wróciła się z uśmiechem.
- Było ciutkę za głośno - powiedziała.
- A co, wracasz do łóżka? - spytał.
- Nie, ale znam Kirsten. To nowa sąsiadka, wprowadziła się
po twoim wyjezdzie do tego mieszkania po drugiej stronie
S
R
korytarza. Wczoraj po wyjściu stąd poszła jeszcze pewnie w
miasto, czyli położyła się pózniej ode mnie. Podejrzewam, że
jeszcze śpi. Ja wychodzę.
I z tymi słowami Gabi opuściła kuchnię. W rzeczywistości
nigdzie się nie wybierała, tak jej się tylko powiedziało. No i
klamka zapadła.
Wróciła do sypialni i spojrzała na stos nie odpakowanych pa-
czek. Należałoby powiesić te rzeczy do szafy, porozkładać po
szufladach, ale żeby to zrobić, musiałaby zostać w domu. Po-
winna była powiedzieć Aleksowi, żeby spadał - to teraz jej
mieszkanie i nie chce go tutaj. Alę widocznie egocentryzm nie
rozciąga się na pomiatanie byłymi małżonkami. No, w każdym
razie na tym wczesnym etapie.
Trudno, wyjdzie. Może odwiedzi jego matkę. Dopóki Fred
tam jest, Aleks na pewno do niej nie zajrzy.
Pogrzebała w zakupach i znalazła białe spodnie capri. Na
szczęście, jak większość rzeczy, do zakupu których namówiła ją
Kirsten, uszyte były z materiału non-iron i nie wygniotły się
zbytnio, leżakując przez całą noc w torbie na podłodze.
Dobrała do nich czerwoną bluzkę, białą wełnianą kamizelkę,
wzięła torbę z kosmetykami i poszła z tym wszystkim do ła-
zienki.
Aleksowi szczęka opadła, kiedy jakiś czas potem, ubrana do
wyjścia i umalowana, wparadowała do salonu. Nowy stanik
uwydatniał profil biustu, obcisłe spodnie podkreślały krągłość
bioder, a nogi w białych sandałkach wydawały się szczuplejsze
w kostkach i jakby się wydłużyły.
- Nie wiem, kiedy wrócę - oznajmiła.
S
R
Wizyta u Jane Kennedy nie powinna jej zająć więcej jak go-
dzinę, ale nie potrafiła odmówić sobie przyjemności powiedze-
nia Aleksowi Nie wiem, kiedy wrócę".
Słowa te napełniały ją rozkosznym poczuciem wolności i
niezależności.
Nie odpowiedział, gapił się tylko na nią z niedowierzaniem.
- Gdybyś zgłodniał, to masz trochę jedzenia w lodówce - do-
rzuciła, by osłodzić mu jakoś fakt, że zostaje w domu sam.
I nagle uświadomiła sobie, że nie ustalili jeszcze zasad za-
mieszkiwania pod jednym dachem.
Ale teraz nie pora o tym rozmawiać. Zresztą będzie się mu-
siała jeszcze zastanowić. Bo jeśli Aleks ma z nią zamieszkać, to
po jakimś czasie zorientuje się przecież, że ona nikogo nie ma.
Nie zwiodą go te wszystkie nowe fatałaszki i włosy w pasemka.
Potrzebny jej mężczyzna.
Nie musi to być zaraz jakiś wielki romans - zresztą mały też
nie - po prostu potrzebuje kogoś, kto sprawiałby wrażenie zain-
teresowanego jej osobą, wpadał od czasu do czasu i utwierdzał
Aleksa w przeświadczeniu, że jest kimś w jej życiu.
Internista jest na to za młody, a Ned Blacklock, który usiłuje
się z nią umówić od czasu, kiedy Aleks wyjechał do Szkocji, za
poważny. Gdyby ni z tego, ni z owego zgodziła się z nim spo-
tkać, gotów by jeszcze pomyśleć, że jego wytrwałość wreszcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]