do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

paru dni próbowała go unikać, ale w tym małym samochodzie trudno było o
dystans fizyczny. Na myśl, że czeka ich noc pod jednym dachem, poczuła
dreszczyk. To ją zirytowało, ale było silniejsze od niej.
84
R
L
T
Z autostrady zjechali do dzielnicy rezydencji w Surfers. Minęli parę ulic
i Luke pokazał jej parkującą na chodniku furgonetkę lokalnej telewizji.
 Popatrz, oni są niezmordowani. Na najbliższym rogu skręć w lewo.
Jechali jeszcze chwilę do zakrętu spokojnej uliczki, oświetlonej
stłumionym światłem latarni.
 Jesteśmy na miejscu.
Zatrzymali się przy długim i wysokim murze z cegieł, przy którym rosły
drzewa. Ich gałęzie poruszały się w podmuchach silnego wiatru. Znad morza
nadciągały czarne chmury. Zbliżała się burza.
 To jest tył ich posiadłości. Dasz radę wspiąć się na to drzewo? Z
gałęzi bez trudu zejdziemy na mur, skąd pomogę ci zeskoczyć na drugą
stronę.
Beth zerknęła na swoje płaskie sandały i spodnie, po czym skinęła
głową.
Gdy zbliżali się po trawie do drzewa, odruchowo chwycił ją za rękę.
 Jesteś pewien, że się uda?  Spojrzała z niepokojem na rozłożyste
konary.
 Bądz spokojna. Prawdę mówiąc, dziwi mnie, że Marco nie przyciął
tych gałęzi.
Wchodzenie po nich okazało się łatwiejsze, niż przypuszczała, ale gdy
po paru minutach stanęli na murze, wstrzymała oddech.
 Nie bój się, zeskoczę pierwszy.
Spojrzała w dół. Ogromna posiadłość z oświetlonym domem w oddali
leżała na łagodnym wzgórzu.
 No to skacz!  Zaśmiała się nerwowo.  Chcę to zobaczyć.
Z ciemności wyłonił się jakiś mężczyzna w towarzystwie dwóch
zwalistych ochroniarzy.
85
R
L
T
 Pomożesz nam, Marco?
 Nie ma mowy  odparł mężczyzna, zapalając papierosa.  Chcę
zobaczyć, jak sobie radzisz.
Luke mruknął coś pod nosem.
 Stój spokojnie, Beth. Zaraz ci pomogę.
Przykucnął, usiadł, opuścił nogi i obrócił się na łokciach. Odnalazł stopą
jakiś załom i trzymając się krawędzi muru, zsunął się do połowy wysokości,
po czym odepchnął się i skoczył. Zachwiał się mocno, ale nie stracił
równowagi, więc triumfalnie uniósł kciuki.
 Usiądziesz z nogami w dół i skoczysz. Nie bój się, na pewno cię
złapię.
 Nie dasz rady.  Potrząsnęła głową.
 Złapię cię, nie bój się  powtórzył.
Zamknęła oczy, zsunęła się prosto w jego ramiona i kurczowo złapała
go za szyję. Tym razem jednak stracił równowagę i oboje wylądowali w
trawie.
 Brawo, bravissimo!  zaśmiał się Marco.  Luke, nie lubisz wchodzić
od frontu?
 Bardzo lubię, ale jakoś nie przepadam za dziennikarzami  mruknął,
pomagając jej się podnieść.
Marco odprawił ochroniarzy.
 Sam widzisz, jak to jest, kiedy prasa poluje na człowieka. Ja już
zdążyłem się do tego przyzwyczaić.
Beth przypatrywała mu się spod oka. Marco sylwetką przypominał
Luke a, ale na tym kończyło się ich podobieństwo. Nosił lniany garnitur i
bawełnianą koszulę, długie ciemne włosy ściągnął w koński ogon. Miał
piękny owal twarzy, mocne kości policzkowe i zmysłowe usta.
86
R
L
T
 Czy my się kiedyś nie poznaliśmy?  Jego wygląd wydał się jej
znajomy.
 Na pewno zapamiętałbym to spotkanie  odparł, puszczając do niej
oko. Widząc ostry błysk we wzroku Luke a, dodał:  Spokojnie, stary, ja się z
tobą droczę. Jestem Marco Corelli  oznajmił, wyciągając do niej dłoń.
 Beth Jones, bardzo mi miło.
 Marco jest piłkarzem, gra w Manchester United.
 Grałem.
 Jak to? Odszedłeś z drużyny?
 Zrezygnowałem miesiąc temu. Miałem kilka kontuzji.
 Nie oglądam rozgrywek. Czy... czy ja nie widziałam cię w telewizji
albo...?
 W bieliznie.  Luke nagle zakrztusił się ze śmiechu.
 Co ty wygadujesz?
 Marco reklamuje eleganckie bokserki. Jest twarzą tej kampanii.
Oczywiście! Widziała go na bilbordach! Opalenizna, fantastyczne
mięśnie, zabójczy uśmiech!
 Jak się poznaliście?  spytał, wkładając ręce do kieszeni.
 Nie twoja sprawa  odparował Luke, zanim Beth zdążyła otworzyć
usta.
 Jak zwykle jesteś szalenie tajemniczy. Po tragedii z Gabrielle...
 Lepiej nie zaczynaj, Marco, ja nie żartuję  powiedział
ostrzegawczym tonem. Ruszyli w stronę domu.  Jak się czuje Rosa? 
zapytał po chwili.
 Trochę lepiej  odparł Marco  ale ciebie to ostatnio niezbyt
obchodziło. Nie dzwoniłeś do niej od tygodni.
Aleją obsadzoną szpalerami szumiących na wietrze eukaliptusów weszli
87
R
L
T
do starannie utrzymanego ogrodu. Dwupiętrowa oświetlona rezydencja w
głębi wyglądała naprawdę imponująco. Minęli fontannę na podjezdzie i
ścieżką wyłożoną marmurem doszli do wielkich przeszklonych dębowych
drzwi.
 Ja tego nie zacząłem  powiedział Luke.
 Ale mogłeś jakoś położyć temu kres.
 Nie mogłem. I nie zapominaj, że mnie zawieszono.
 Jeszcze niedawno byłeś w Jackson and Blair wielką fiszą. Nic nie
możesz na to poradzić?
 Gdybym próbował coś robić, tylko pogorszyłbym sprawę.
 Chyba gorzej być nie może. Ojciec nie żyje, Luke! Nie Jest w stanie
się bronić, a ty nie chcesz nawet kiwnąć palcem.
 Nie zapominaj, że zostałem zawieszony  wycedził.
 Ale to cię jakoś nie powstrzymało przed wparowaniem do ojca tuż
przed jego śmiercią. Nie myśl sobie, wiem o wszystkim.
 Czyli o czym?
 Wiem od pracowników kasyna. Chyba nie zaprzeczysz, że tam byłeś,
kiedy przyjechała karetka?
 I co z tego wynika?
 No, że to jakoś dało mi do myślenia...
 Marco... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl