do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tak. Tylko ta jedna ofiara. Obok niej stanął Spencer.
- Boże Wszechmogący.
Spojrzała na niego. Miał łzy w oczach.
- Zawsze myślałem, że to dobry chłopak.
- Jeżeli to on jest sprawcą...
- To gdzie są kobiety?
Patti ponownie odwróciła się do strażaka.
- Czy to możliwe, że sam się zabił?
- Możliwe, ale mało prawdopodobne. Bardzo niewiele osób
wybiera ogień jako metodę samobójstwa. Znacznie częściej służy
on do ukrycia morderstwa.
To prawda. Wielu przestępców nie zdaje sobie sprawy, że zwykły,
rozniecony w normalny sposób ogień nie osiąga wystarczająco
wysokiej temperatury, aby spopielić ciało. Zwłoki są kremowane
w mniej więcej sześciuset osiemdziesięciu stopniach. Natomiast w
temperaturze trzystu siedemdziesięciu pięciu stopni płonęło
ubranie, włosy, miękkie tkanki, a skóra kurczyła się, choć były
dość częste przypadki, gdy całe fragmenty ciała pozostawały
nienaruszone. Można było przeprowadzić autopsję i ustalić
przyczynę śmierci.
Przykucnęła przy zwłokach, oglądając je na tyle, na ile było to
możliwe bez dotykania ciała.
- Musimy wiedzieć, czy zginął w płomieniach, czy był już martwy.
Anatomopatolog będzie mógł to ocenić, sprawdzając, czy płuca
zawierają dym i sadzę.
- Zawiadomiono już koronera - poinformował ją
Spencer.
Widziała po jego minie, że myślą o tym samym. To, jak zginął
Riley, stanowiło zasadniczą różnicę dla śledztwa. Jeżeli został
zamordowany, a pożar był próbą ukrycia zabójstwa, znaczyłoby
to, że Riley nie był człowiekiem, którego szukali.
W takim razie kto nim był? I gdzie były kobiety?
Po wyjściu na ulicę Patti odkryła, że ma nieodebrane połączenie.
Ze zmarszczonym czołem patrzyła na wyświetlacz. Znała ten
numer na pamięć.
To był jej domowy telefon.
ROZDZIAA
SIEDEMDZIESITY DRUGI
Sobota 19 maja 2007 r.
13.20
Patti zostawiła Spencera na miejscu, żeby poczekał na ludzi z
biura koronera. Nie powiedziała mu o tajem-
niczym telefonie.
Artysta. To byt jego kolejny ruch, następna kara dla
niej. A może należało powiedzieć, że to gra? Riley nie żył. A to
pozostawiało jednego oczywistego
podgrzanego.
Yvette.
Nie podobało jej się takie rozwiązanie. Chciała, żeby dziewczyna
okazała się niewinna. %7łeby prawdą były jej słowa, że jest ofiarą.
Nauczyła sie ją rozumieć i szanowała jej waleczność. Pod tą
sarkastyczną, gniewną maską dostrzegała młodą kobietę, którą
kiedyś bardzo zraniono. Która potrzebowa-ła miłości i opieki. Nie
w fizycznym, lecz emocjonalnym sensie.
Patti zatrzymała samochód przed domem. Może to wszystko
prawda, jednak teraz miała do wykonania za-danie. Wyłączyła
silnik i sprawdziła broń. Pełny magazynek, pocisk w komorze.
Pistolet był załadowany i zabezpieczamy.
Otworzyła schowek i wyjęła kajdanki, które tam zawsze trzymała.
Przyczepiła je do paska, wysiadła z wozu i ruszyła w stronę drzwi.
Czy Yvette ją obserwuje? Czy będzie zaskoczona, gdy przedstawi
jej dowody? Czy nadal będzie próbowała odgrywać niewinną
ofiarę?
A może to była następna okrutna niespodzianka? Poczuła ucisk w
piersi. Może znów czeka na nią turystyczna lodówka? Albo coś
jeszcze gorszego?
Drzwi były zamknięte. Tak cicho, jak tylko można wsunęła klucz
do zamka i przekręciła. Zapadka odskoczyła. Wyciągnęła z kabury
glocka i powoli otworzyła drzwi.
Nie było żadnej niespodzianki. Na razie.
Z pistoletem w rękach weszła do środka. Z tyłu domu dobiegał
jakiś szeleszczący dzwięk. Puls jej przyspieszył. Mocniej zacisnęła
palce na glocku i bezszelestnie ruszyła do przodu. Dom znała jak
własną kieszeń, więc bez trudu unikała trzeszczących desek.
Dotarła do drzwi kuchni i zatrzymała się. Serce jej zamarło. Aż do
tej chwili łudziła się nadzieją, że popełnia błąd i Yvette faktycznie
jest ofiarą.
Ale nie była.
Stała teraz przy kuchennej szafce, plecami do drzwi. Ubrana była
w T-shirt i spodnie dresowe, które Patti rozpoznała jako swoje.
- Witaj, Yvette.
Młoda kobieta odwróciła się z okrzykiem. Puszka wyskoczyła jej z
ręki i wylądowała na ziemi. Coca-cola polała się po podłodze.
- Patti! Dzięki Bogu, że... - Jej spojrzenie padło na pistolet, oczy jej
się rozszerzyły ze zdumienia. - Co ty robisz?
- To chyba ja powinnam cię o to spytać? Co ty tu robisz? W moim
domu? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl