do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Chełma do Krasnegostawu i odnogi wiodącej w stronę zbudowanego w okresie międzywojennym
Rejowca Fabrycznego. Do miasteczka można dotrzeć pekaesem, ale jezdzi on dość rzadko i
nieregularnie. Można tu oczywiście dojechać, tak jak my, samochodem.
- Jakie dziwne domy - mruknęła Malwina, patrząc na zabudowania po obu stronach ulicy.
- Typowe pożydowskie budynki - wyjaśnił pan Tomasz - charakterystyczne dla tych okolic.
Parter murowany najczęściej z miejscowego białego kamienia, piętro dobudowane z
drewna...
Zatrzymałem się przed jednym z budynków. Nieduży, wzniesiony z pustaków sześcian, przyjemnie
kontrastował z ruderami wokoło.  Fryzjer męski - widniało na szyldzie.
- Nie nadaje się - powiedział pan Tomasz. - Szukamy innego.
Spojrzałem na niego zdumiony, ale posłusznie ruszyłem. Niebawem zatrzymaliśmy się przed
kolejnym zakładem. Ten mieścił się dla odmiany w najkoszmarniejszej ruderze przy ulicy. Szyld
głosił, że jest to fryzjer damski, ale szef uśmiechnął się tylko, gdy zwróciłem mu na to uwagę.
- Tego właśnie szukałem - i wysiadłszy zniknął w zakładzie.
- Zwariował? - zaciekawiła się Malwina.
Pokręciłem przecząco głową.
- Szef wie, co robi - wyjaśniłem. - Zawsze, nawet jeśli jego działania wydają się dziwne, w
rezultacie przynoszą zamierzony efekt...
Pan Samochodzik wyszedł po półgodzinie z ładnie przystrzyżonymi włosami.
- Do rachunku króla doliczmy dwadzieścia złotych - powiedział zadowolony, sadowiąc się
w samochodzie...
- To chyba trochę nieetyczne, wliczać w koszta poszukiwań nową fryzurę - powiedziałem.
- To były działania operacyjne...
Widząc moją zdumioną minę, roześmiał się.
- Pawle, kiepski detektyw z ciebie.
- Kiepski - przyznałem. - W żaden sposób nie mogę zrozumieć.
- Ten fryzjer to jakiś były nauczyciel historii albo badacz dziejów okolicy? - próbował
odgadnąć Piotrek.
- Nie - zaprotestowałem. - Pan Tomasz nie wiedział o tym, on szukał fryzjera
mieszkającego możliwie blisko Krynicy... I to damskiego.
Poskrobałem się z frasunkiem po głowie.
- Zgadujcie dalej - zachęcił szef.
- Może ta Szwedka korzystała z jego usług - zaczęła niepewnie Malwina. - I fryzjer coś
mógł podsłuchać...
- Nie, przecież i tak mówi z Jerzym po szwedzku - zaprotestowałem.
- Oj, dzieci, dzieci - pan Tomasz z ubolewaniem pokręcił głową. - W takich małych
miejscowościach fryzjerzy to podstawowe zródło okolicznych plotek... A jeśli wybierze się
fryzjera damskiego, to w pół godziny można się dowiedzieć wszystkiego. To głównie kobiety
dostarczają mu coraz to nowych wieści.
- I czego się pan dowiedział? - zapytałem z szacunkiem.
-A więc nasza Karen przyjechała tu cztery dni temu razem z Baturą. Mieszkają w Krynicy
u niejakiego Krzywickiego. Krzywieki kiedyś kradł samochody, ale odsiedział parę lat i
ustatkował się. To znaczy, już nie kradnie, zajął się pędzeniem bimbru i skupuje po wsiach
rozmaite starocie, żeby potem sprzedawać je różnym takim, co przyjeżdżają z Lublina.
Wytrzeszczyłem oczy zdumiony.
- A więc nasza cudzoziemka ma ciekawe hobby. Bez przerwy łazi po cmentarzu w
Rejowcu. A towarzyszy jej dobrze ubrany mężczyzna, czyli nasz drogi przeciwnik. Jerzy
Baturą wyjaśnia ciekawym, że piszą pracę naukową o współczesnych założeniach
sepulkralnych w Europie Zrodkowej.
- Co to są założenia sepulkralne? - zainteresowała się Malwina.
- Cmentarze - wyjaśniłem. - Ich rozplanowanie, kształty nagrobków i inne takie...
Faktycznie, niezłe alibi...
- Pora się zatem zastanowić, czego na tych cmentarzach szukają? - mruknął Piotrek.
- Zapewne interesują ich stare nagrobki - snułem przypuszczenia. - Szukają nazwiska
Oxenstierna. Jeśli je znajdą, po prostu zwrócą się do archiwum powiatowego z prośbą o
udostępnienie akt stanu cywilnego... Tak ustalą, czy byli jacyś potomkowie i jak się
nazywają...
- To dlaczego nie zaczną od tego? - zapytał chłopiec.
- Nie wszystkie księgi zachowały się - zauważył łagodnie szef. - Przetoczyły się tu dwie
wojny światowe. Oczywiście nie szukają nagrobków z XVII wieku, tylko raczej
współczesnych. W tamtych czasach ludzie znaczniejsi byli grzebani w podziemiach
kościołów, a na murach umieszczano ich epitafia. Ci podlejszej konduity spoczywali na
cmentarzach, a na ich grobach stawiano drewniane krzyże. Po najdalej dwustu latach nie
pozostawał żaden ślad ich grobów... Jeśli na coś liczą, to powiedzmy na potomków
pochowanych tu w okresie międzywojennym albo zgoła współcześnie.
Rozmyślałem dłuższą chwilę.
- To ma ręce i nogi - powiedziałem wreszcie - tylko skąd wiedzą, że muszą tego nazwiska
szukać właśnie w tej okolicy?
- Tego jeszcze nie wiem - powiedział poważnie Pan Samochodzik - ale wyczuwam tu rękę
Jerzego Batury.
W tej chwili minął nas zielony opel.
- Za nim - polecił szef. - Widzieli nas?
- Chyba nie - mruknąłem - ale trudno powiedzieć, bo nasz wóz ma jedną wadę: jest duży... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl