[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czy to dotyczy również Valerie Raines?
Do diabła! Czemu Gretchen wciąga w to Val?
Wiesz, że nie mogę zdradzać żadnych szczegółów, ale czy istnieje
jakiś powód, by ona była w to wmieszana?
Tak. Malcolm mi mówił, że kiedyś w barze mu wygrażała.
Groziła mu?
Tak. Widelcem. Podejrzewam, że chciał ją zaprosić na randkę.
Powiedziałam mu, żeby trzymał się od niej z daleka, ale z jakiegoś powodu
go fascynowała. Wykazał się bardzo marnym gustem.
Jesteś pewna, że nie zrobił nic więcej? Tylko prosił ją o spotkanie?
Gretchen wzruszyła ramionami.
Nie jestem pewna, ale wątpię, czy mógł zrobić coś takiego, by aż mu
zaczęła grozić. Jednak podejrzewam, że pani Raines ma gwałtowny
temperament. Po prostu udaje jej się to dobrze ukryć.
48
RS
Gavin widział już oznaki tego temperamentu, ale nie wierzył, by
Valerie mogła kogoś zamordować.
Chyba zle ją oceniasz.
Gretchen uśmiechnęła się ironicznie.
Dlaczego jej nie przesłuchasz w tej sprawie? Jak rozumiem, żyje z
tobą.
Niech szlag trafi te miasteczkowe ploty!
Gretchen, jak sama mówisz, nie należy wierzyć we wszystko, co się
słyszy.
Szeryfie! zawołał Abe. Tylko dwa listy, ale powiedz pannie
Raines, żeby tu przyszła i podała adres, na który należy przesyłać jej
korespondencję. W ten sposób nic się nie zgubi. Albo ty możesz to zrobić,
bo to przecież twój adres.
Cholera.
Dziękuje, Abe. Ale teraz mi się spieszy.
Jednak czasami można uwierzyć w to, co się słyszy odezwała się
Gretchen.
%7łe też musiała tu akurat przyjść, zżymał się Gavin.
Po prostu pomagam przyjaciółce powiedział. To wszystko.
Obrzuciła go zimnym spojrzeniem.
Oczywiście. Skoro tak mówisz. Ale ja nie ufałabym tej kelnerce za
grosz.
A Gavin za grosz nie ufał Gretchen Halifax.
Miłego dnia, Gretchen. Ach, jeszcze jedno.
Co takiego?
Na razie nie wyjeżdżaj z miasta.
49
RS
Wyszedł nie czekając na odpowiedz. Na ulicy jego uwagę przykuł
warkot silnika. Jezdnią, o wiele za szybko, nadjeżdżał samochód. Samochód
jego taty. A za kierownicą siedziała Valerie i machała do niego. Miała
przynajmniej tyle przyzwoitości, by trochę zwolnić, gdy go zobaczyła.
Coś tu bardzo ładnie pachnie powiedział Gavin, wchodząc do
kuchni.
Valerie serce od razu zaczęło bić tak mocno, jakby wypiła kilka
mocnych kaw z ekspresu Manny'ego. Nie odwracając się, zamieszała w
garnku.
Kurczak z kluskami. To przepis mojej babci. Gdy wyszedłeś,
pojechałam po zakupy.
A więc właśnie po to frunęłaś przez miasto.
Obejrzała się i zobaczyła, że Gavin się uśmiecha.
Wcale nie fruwałam. Po prostu szybko jechała. Było zimno. I
chciałam też wcześniej nastawić kolację, żebyś po powrocie nie musiał
czekać. Na szczęście nie wiedział, że gdy wyjechała z miasta, pędziła po
drogach sto czterdzieści na godzinę.
Odsunął krzesło od stołu i usiadł na nim okrakiem.
Jest nie tylko zimno. Zaczyna padać śnieg.
Valerie podeszła do okna i odsunęła zasłonę. Ziemię pokrywała cienka
biała warstwa. To jej przypomniało o tej smutnej zimie, kiedy było jej
zimniej niż kiedykolwiek w życiu. Tej samej zimie, kiedy popełniła straszny
błąd, który o mało nie kosztował jej za wiele.
Odepchnęła wspomnienia i zapatrzyła się w padające płatki.
Jest pięknie. Uwielbiam śnieg. Pod warunkiem, że miała się gdzie
ogrzać. A teraz miała dom Gavina. I jego ramiona.
Umieram z głodu. Kiedy podasz kolację?
50
RS
Spojrzała na zegar wiszący na ścianie.
Za jakieś dziesięć minut. A po kolacji chcę się pobawić.
Obdarzył ją namiętnym uśmiechem.
Nie mam nic przeciwko temu.
Sama też nie mogła powstrzymać uśmiechu.
Chodziło mi o zabawę w śniegu. Możemy ulepić bałwana.
Moglibyśmy posiedzieć przy ogniu.
Po ulepieniu bałwana.
Dobrze. Tyle mogę zaczekać.
Valerie wiedziała, że dla własnego dobra natychmiast po kolacji
powinna skryć się w swoim pokoju. Była coraz bardziej zakochana w
Gavinie. Ale on, gdyby się dowiedział o jej błędach z przeszłości, z całą
pewnością nie chciałby jej już więcej widzieć. I nie dałby jej drugiej szansy,
tak samo jak ten pierwszy mężczyzna w jej życiu. Jednak gdy spojrzała mu
w oczy, patrzące na nią z takim żarem, że mogłyby roztopić cały śnieg na
dworze, wszystkie rozsądne myśli uleciały jej z głowy.
Pózniej, wieczorem, może wystawi go na próbę. Powie mu, że
pochodzi z rodziny kobiet wyjętych spod prawa, może nawet o tym, jak
wiele lat temu ona sama przekroczyła tę linię. Potem, zależnie od tego, jak
na jej wyznanie zareaguje, może nawet mu powie, po co przyjechała do
Royal.
Tak, Gavin ją zrozumie. Musi, bo inaczej serce jej pęknie.
Val, na pewno tego chcesz?
Tak. Zaraz będę gotowa.
Gavin już był gotowy gotowy, by pominąć wszystkie gry wstępne i
wreszcie ją dorwać. Podczas kolacji siedział naprzeciwko niej i wpatrywał
się w jej usta, gdy jadła. Potem pomógł jej posprzątać, wykorzystując każdą
51
RS
szansę, jaka się nadarzyła, żeby się o nią otrzeć. Teraz pochylała się nad
pudłem ze swoimi rzeczami, a on przyglądał się jej wypiętym pośladkom.
Tymczasem Val chciała się bawić w śniegu, podczas gdy on miał na
myśli zupełnie inną zabawę.
Znalazłam stwierdziła. Podniosła się, trzymając w rękach różową
wełnianą czapkę i takie same rękawiczki.
Rzuciła je na łóżko i jeszcze raz się pochyliła, by ułożyć z powrotem
rzeczy, które poprzewracała w pudle. Gavinowi mignęła czarna bejsbolowa
czapka. Przez sekundę wydała mu się znajoma, ale nie mógł sobie
przypomnieć, gdzie ją widział. A potem go olśniło. Widział ją na taśmie z
kamer ochrony muzeum. Tę czapkę nosił złodziej. I miał włosy związane w
koński ogon.
Ale to nie mogła być Valerie. Przecież nie jest złodziejką. Poza tym,
czego by tam szukała? Chyba... chyba że i ona szuka ukrytego złota.
Gavin otrząsnął się z tych myśli. W tej chwili nienawidził swoich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]