do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

harować i tyrać w pocie czoła! Razów — powiadam — Tewje, razów zasłużyłeś,
ale takich, żeby się kurzyło! Lecz na cóż zda się teraz mój lament? Jak tam piszą
w świętych księgach? „Krzyczała dziewczyna” — czyli krzycz, choćbyś nawet
miał pęknąć z krzyku. Rozum i skrucha to dwie rzeczy, które zjawiają się zawsze
zbyt późno. Nie jest ci przeznaczone, Tewje, być bogaczem. . . Jak powiada Iwan:
Ne buło u Mikity hroszej i ne bude. Pewno taka jest — mówię — wola boża. Pan
Bóg dał, Pan Bóg wziął — na co Raszi powiada: „Chodź, bracie, wypijmy —
powiadam — po kieliszku!. . . ”
41
*
*
*
Tak oto, panie Szołem Alejchem, nici wyszły z moich snów i marzeń! A my-
ślicie może, że się tak bardzo zmartwiłem i nadto przejmowałem tym, iż straciłem
pieniądze? Obym tak nigdy zła nie zaznał, że wcale nie! Toż my obaj wiemy
dokładnie, jak tam napisane jest: „Do mnie należy srebro i złoto” — czyli pie-
niądze to błoto! Najważniejsze to sam człowiek, znaczy się, żeby człowiek był
człowiekiem. Ale co mnie jednak mimo wszystko bolało? Bolało mnie to, że sen
się rozwiał. Bardzo mi się chciało, o, jakże mi się okropnie chciało bodaj przez
chwilkę być bogatym! Lecz czy to coś pomoże? Jak to my mówimy w Pereku:
„Wbrew swej woli żyjesz” — i wbrew swej woli buty zdzierasz! Ty, Tewje, po-
wiada Stwórca, musisz dbać o ser i masło, a nie śnić o niebieskich migdałach.
A że co? Ufność? Nadzieja? Na odwrót, im więcej zmartwień, tym więcej ufno-
ści, im większy biedak, tym większą ma nadzieję, a na dowód tego muszę wam
powiedzieć. . .
Lecz zdaje mi się, że się dziś zbytnio zagadałem. Czas jechać, pomyśleć o in-
teresach, jak to wy mawiacie: „Każdy człowiek kłamie” — czyli każdy ma swoje
własne bolączki. Bądźcie mi zdrowi i niech się wam zawsze dobrze wiedzie!
Napisane w 1899 roku.
Dzisiejsze dzieci
— Względem tego, co wy powiadacie: „Synów wychowałem i wywyższy-
łem” — czyli ródź je, męcz się z nimi, poświęć się dla nich, haruj w dzień i w no-
cy, bo co? Człek myśli może tak, a może siak; każdy wedle swego imienia i wedle
swego dążenia. Do Brodzkiego ja się naturalnie nie będę dobijał, ale żeby już
całkiem zejść na psy — też nie ma musu, ponieważ ja sam też nie jestem byle
kim dalibóg! I wywodzę się, jak moja żona, oby żyła jak najdłużej, powiada, też
nie z szewców i nie z krawców. Myślałem więc, że ja ze swymi córkami pewno
wygram nie lada jaki los. A dlaczego? Po pierwsze, Pan Bóg pobłogosławił mnie
urodziwymi córkami, a ładna buźka — jak wy powiadacie — to połowa posagu.
Po wtóre, to ja przecież teraz jestem, z bożej woli, nie ten sam Tewje co ongiś
i mogę nawet dopiąć najlepszej partii w Jehupcu — ha, co wy na to? Cóż, kiedy
mamy Wszechmocnego Bóga na świecie, który jest pełen litości i miłosierdzia,
dokonuje niezwykłych cudów i robi ze mną, co Mu się żywnie podoba; „wznosi
wzwyż i pogrąża w dół”, toteż powiada do mnie tak: „Tewje, nie wmawiaj sobie
głupstw! Niech świat się wiedzie tak jak zawsze!” Słuchajcie, co się może zdarzyć
na tym świecie; a u kogo dzieją się wszystkie cuda? U nieszczęśnika Tewji!
Słowem, po co wam długo przewlekać tę historię. Pamiętacie z pewnością, co
mi się przydarzyło, oby mnie Pan Bóg przed tym teraz uchronił, wówczas z moim
wspólnikiem, to jest tę historię z krewniakiem moim z Menachemem Mendlem,
oby imię i pamięć po nim wyklęte zostały, i jakżeśmy to ładnie wyhandlowali
w Jehupcu z tymi półpriałami i potiwiłowskimi akcjami — tak rok na naszych
wrogów! Jak ja to wówczas poruszyłem świat cały; co za nieszczęście! Myślałem,
że nastał kres, nastąpił koniec Tewji Mleczarza!
— Głupcze! — mówi do mnie pewnego razu moja stara. — Dość zamartwia-
nia się; niczego tym nie dopniesz! Tylko sobie krwi napsujesz i nic więcej! Niech
się nam zdaje, że rozbójnicy napadli i ograbili nas doszczętnie. . . Przejdź się le-
piej — powiada żona — do Anatewki, do Lejzera Wołfa, tego rzeźnika; powiada,
że potrzebuje cię bardzo.
— A co się tam stało? Czegóż on mnie tak koniecznie potrzebuje? O ile ma
na myśli — mówię — naszą niedojoną krowę, może od razu wziąć kija i wybić to
sobie z głowy.
43
— Bo co? — powiada żona. — Żal ci mleka, które nam daje, czy masła i sera,
które dzięki niej mamy?
— Nie dlatego — powiadam — ale tak sobie; po pierwsze — grzech po prostu
oddać to bydlę na rzeź. Żal boskiego stworu! W naszej świętej Torze napisane
jest. . . [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl