do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

twoich słowach poznaję innego nauczyciela.
L u i z a
złośliwie, patrząc jej prosto w oczy
Dziwię się, że Jaśnie pani dopiero teraz pomyślała o tym nauczycielu, mimo że pani już
przedtem ofiarowała mi służbę u siebie...
L a d y
zrywa się
To nie do wytrzymania!  A więc tak, bo czuję, że się z tobą nigdy nie uporam. Znam go,
wiem wszystko, wiem nawet więcej, niżbym chciała wiedzieć! (nagle urywa, potem z coraz
94
większą gwałtownością, która dochodzi prawie do furii) Ale waż mi się tylko, nieszczęsna
istoto, waż się kochać go jeszcze czy być przez niego kochana. Co mówię? Spróbuj myśleć o
nim albo być cząstką jego myśli! Biedna dziewczyno, ja mam władzę, okrutną władzę, i jak
Bóg na niebie, zginiesz!
L u i z a
z determinacją
Zginę bez ratunku, gdy go pani zmusi, by panią kochał.
L a d y
Rozumiem cię... Ale niech mnie nawet nie kocha. Przezwyciężę uczucie, którego mi
wstyd. Każę milczeć własnemu sercu, ale i twoje zniszczę. Skały i otchłanie rzucę pomiędzy
was. Niczym furia przejdę przez wasz raj. Imię moje spłoszy wasze pocałunki, jak widmo
płoszy zbrodniarza. Twoje młode, kwitnące ciało zwiędnie i rozsypie się w jego uścisku niby
mumia. Ja przy nim szczęścia nie znajdę, ale ty też nie. Zapamiętaj to sobie, nędzna kreaturo,
że zniszczyć cudze szczęście  to także szczęście.
L u i z a
Tego szczęścia pani nie dozna, bo panią już wyprzedzono. Niech pani nie szkaluje własne-
go serca. Pani nie potrafi urzeczywistnić tych pogróżek. Pani niezdolna dręczyć dziewczyny,
która skrzywdziła panią tylko tym, że czuje tak jak pani. Ale ja kocham panią za to uniesienie.
L a d y
opamiętała się
Gdzie jestem? Gdzie byłam? Po co się zdradziłam? I to przed kim?  O Luizo, szlachetna,
wielka, anielska dziewczyno! Przebacz szalonej! Nie zrobię ci krzywdy, moje dziecko. %7łądaj,
czego tylko chcesz, rozkazuj! Na rękach nosić cię będę. Zostanę twoją przyjaciółką, twoją
siostrą. Jesteś uboga  patrz! (odpina kilka brylantów) Sprzedam te klejnoty, sprzedam suk-
nie, konie, powozy... Oddam ci wszystko  tylko wyrzeknij się Ferdynanda!
L u i z a
cofa się zdumiona
Czy ta kobieta urąga mojej rozpaczy? A może nie miała udziału w tym potwornym spisku?
Ach  więc mogłabym udawać bohaterkę i ze swej bezbronności zrobić zasługę... (trwa
chwilę w zamyśleniu, potem przystępuje do L a d y M i l f o r d, chwyta ją za rękę i patrzy
jej długo w oczy) Więc niech go pani bierze. Dobrowolnie oddaję pani człowieka, którego
wyrwały mi z broczącego serca piekielne obcęgi. Może pani nawet nie wie o tym, że zburzyła
pani raj dwojga kochanków. %7łe pani gwałtem rozłączyła dwa serca, które Bóg ze sobą zwią-
zał. %7łe pani złamała dziewczynę Bogu tak samo miłą, jak pani mu jest miłą  przez Boga
stworzoną dla szczęścia tak jak pani  dziewczynę, która wielbiła Boga tak jak pani, a teraz
przestanie wielbić go na zawsze. Pani, nawet rozdeptany robak w śmiertelnym skurczu woła
do wszechmogącego Boga... Więc On nie będzie patrzał obojętnie, jak mordują dusze, które
są pod Jego opieką... Teraz Ferdynand należy już do pani. Teraz niech go pani sobie zabierze.
Niech pani pędzi w jego objęcia! Niech go pani zawlecze do ołtarza! Ale niech pani wie o
jednym: wasz uścisk poślubny rozerwie nagle widmo samobójczyni! Bóg się nade mną zmi-
łuje... Nie mam innego wyjścia...
wybiega
95
SCENA SMA
L a d y M i l f o r d sama. Stoi wstrząśnięta i odurzona, ze wzrokiem wpatrzonym w
drzwi, którymi wyszła, L u i z a; wreszcie budzi się z odrętwienia.
L a d y
Co to było? Co mnie spotkało? Co powiedziała ta biedaczka? O nieba! Jeszcze rozdzierają
mi ucho straszne słowa potępienia:  Niech go pani sobie zabierze! Kogo, nieszczęsna? Twój
dar przedśmiertny? Koszmarną spuściznę twojej rozpaczy? Boże! Boże! Czy aż tak jestem
poniżona? Czy aż tak nisko upadłam z tronu mej dumy, że muszę czekać, zgłodniała, na to, co
mi konająca żebraczka wspaniałomyślnie ofiarować raczy?  Niech go pani sobie zabierze! I
to wyrzekła takim głosem i z takim spojrzeniem... O Emilio! Czyś po to wyniosła się ponad
granice kobiecej słabości? Po to walczyłaś o pyszny tytuł wielkiej Angielki, by teraz gmach
twego honoru runął przed wyższością pospolitej mieszczki? Nie, dumna nędzarko! Nie! Emi-
lię Milford można zawstydzić, ale znieważyć  nigdy! I ja także mam dość siły, by zrezy-
gnować. (majestatycznym krokiem chodzi po sali) Ustąp teraz, słaba, cierpiąca kobieto! Zni-
kajcie, błogie, złociste obrazy miłości! Niech mnie wiedzie tylko wspaniałomyślność. Ta para
kochanków zginie, chyba że lady Milford wyrzeknie się swych praw i zgaśnie w sercu księ-
cia. (po chwili ożywiona) Stało się. Oto usuwam grozną przeszkodę. Zrywam wszystkie wię-
zy z księciem. Miłość szaloną wyrywam z serca. I w twoje objęcia padam, cnoto  przyjmij
skruszoną córkę, Emilię. O, jak mi teraz dobrze... Nagle czuję się lekka, uroczysta... Ze
szczytów swej potęgi zstąpię dzisiaj piękna niby zachodzące słońce. Niechaj wraz z moją
miłością upada moje panowanie. I tylko serce niech mi towarzyszy na tę dumną banicję.
(idzie zdecydowanym krokiem do biurka) To musi stać się zaraz, natychmiast, nim obraz
ukochanego znów rozpocznie krwawe zapasy w moim sercu.
siada i zaczyna pisać
SCENA DZIEWITA
L a d y M i l f o r d, K a m e r d y n e r, Z o f i a; potem S z a m b e l a n, na koniec służ-
ba.
K a m e r d y n e r
Szambelan von Kalb czeka w przedpokoju z poleceniem od księcia.
L a d y
zajęta pisaniem
Zadygoce książęca kukła. Jego dworaki będą szaleć. Zakipi w całym kraju.
K a m e r d y n e r i Z o f i a
Jaśnie pani, przybył szambelan.
L a d y
odwraca się do nich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl