do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

religia. Dostała pracę kelnerki i po dość trudnym starcie stała się niezależna finansowo.
Większość wolnego czasu spędzała w kościele. Stwierdziła, że modlitwa koi jej stargane
nerwy i ducha, że spowiedz jest dobra dla duszy i że cieniutki opłatek, który przyjmuje
podczas mszy świętej, bywa bardziej sycący niż uczta z sześciu dań.
Pod koniec pierwszego roku samodzielności, ponad dwa lata odkąd uciekła z domu,
by dołączyć do załogi lunaparku i być z Conradem, zdołała jako tako dojść ze sobą do
ładu. W dalszym ciągu prawie co noc dręczyły ją koszmary. Nadal borykała się z wła-
snym sumieniem, usiłując stwierdzić, czy zabijając Victora popełniła śmiertelny grzech,
czy może raczej wypełniła bożą wolę. Ciężko pracując zdołała po raz pierwszy w życiu
wyrobić w sobie pewną dozę niezależności i szacunku do samej siebie. W gruncie rze-
czy czuła się na tyle pewna siebie, że postanowiła odwiedzić swój stary rodzinny dom
z zamiarem odnowienia stosunków z rodzicami.
Właśnie wtedy dowiedziała się, że obojga nie było już na tym świecie.
Joseph Giavenetto, jej ojciec, zmarł na zawał serca w miesiąc po ucieczce Ellen z do-
mu. Gina, jej matka, umarła w niecałe pół roku pózniej. Czasami tak było, że mąż i żo-
na odchodzili jedno po drugim, jak gdyby nie byli w stanie wytrzymać dłuższego roz-
stania.
Choć Ellen nigdy nie odczuwała silnej więzi ze swoimi rodzicami i choć przesadna
skrupulatność, rygor domowy oraz dewocja Giny utworzyły mur napięcia i goryczy po-
między matką a córką, Ellen przeżyła wstrząs na wieść o śmierci rodziców. Przepełnił ją
lodowaty, nieskończony żal. Winiła siebie za to, co się stało. Ucieczka z domu bez poże-
gnania z ojcem i pozostawienie dla matki krótkiego, ociekającego goryczą liściku mogły
przyspieszyć zawał Josepha Giavenetto. Może była wobec siebie zbyt surowa, niemniej
nie potrafiła wyzbyć się poczucia winy.
Od tej pory religia nie potrafiła zapewnić jej dostatecznego spokoju, toteż zaczęła
wspierać miłosierdzie Jezusa miłosierdziem butelki. Piła zbyt wiele  w tym roku wię-
cej niż w ubiegłym, ale na pewno mniej niż w przyszłym. Tylko rodzina wiedziała o jej
nałogu. Kobiety uczęszczające do kościoła, z którymi cztery razy w tygodniu pracowa-
ła charytatywnie, byłyby wstrząśnięte, gdyby dowiedziały się, że cicha, skrupulatna, pra-
cowita i pobożna Ellen wieczorami w swoim domu bywała zupełnie kimś innym. Po
zmierzchu, za zamkniętymi drzwiami święta stawała się alkoholiczką.
94
Gardziła sobą z powodu nałogu. Nie była jednak w stanie zasnąć bez alkoholu
 wódka pozbawiała ją koszmarów, dawała kilka godzin błogosławionej ulgi, wolnej
od trosk oraz lęku, które pożerały ją żywcem przez dwadzieścia pięć lat.
Postawiła butelkę wódki i karton soku pomarańczowego na kuchennym stole, odsu-
nęła krzesło i usiadła. Aby sobie dolać, nie musiała nawet ruszać się z miejsca  sięgnie
ręką dopiero kiedy stopnieją kostki lodu w jej szklaneczce.
Przez chwilę siedziała w ciszy, sącząc drinka. Kiedy spojrzała na krzesło naprzeciw-
ko, przypomniała sobie Amy, siedzącą tam dziś rano, unoszącą wzrok i mówiącą: DZIZ
RANO MIAAAM MDAOZCI, NIE MIAAAM OKRESU, JESTEM W CI%7łY, WIEM, %7łE
JESTEM...
Ellen przypomniała sobie aż nadto wyraziście, jak uderzyła dziewczynę, jak potrzą-
sała nią bezlitośnie i obrzucała obelgami. Gdyby zamknęła oczy, ujrzałaby siebie zmu-
szającą Amy do klęknięcia i na całe gardło wykrzykującą słowa modlitwy...
Wzdrygnęła się.
Mój Boże, pomyślała ze smutkiem, gdy nieoczekiwanie przyszło jej do głowy pewne
skojarzenie. Zachowuję się tak jak moja matka.
Jestem taka sama jak Gina! Zdominowałam mego męża, zupełnie jak ona swojego.
Jestem surowa dla moich dzieci i tak zaabsorbowana religią, że zbudowałam mur mię-
dzy mną a moją własną rodziną, taki sam mur jak ten, który wzniosła moja matka!
Ellen kręciło się w głowie, ale nie był to wyłącznie efekt wypitego alkoholu.
Potwierdzenie powiedzenia, iż historia kołem się toczy, było dla niej prawdziwym szo-
kiem.
Ukryła twarz w dłoniach, zawstydzona tym, co w sobie ujrzała. Dłonie miała lodo-
wate.
Dzwięk kuchennego zegara przypominał tykanie bomby.
JESTEM TAKA JAK GINA.
Ellen uniosła szklaneczkę i upiła spory łyk. Szkło szczęknęło o zęby.
ZUPEANIE TAKA JAK GINA.
Potrząsnęła gwałtownie głową, jakby chciała za wszelką cenę pozbyć się niewygod-
nej, natarczywej myśli. Nie była tak posępna, niedostępna i surowa jak jej matka. Nie
była taka. A jeżeli była, to teraz nic nie mogła na to poradzić. I tak miała zbyt wiele
kłopotów naraz. Wszystko w swoim czasie. Najpierw musiała uporać się z problemem
Amy. Jeśli w łonie dziewczyny rozwijała się jakaś potworna istota, należało pozbyć się
jej tak szybko jak to tylko możliwe. Może wtedy, po zabiegu, Ellen zdoła dokonać roz-
rachunku z własnym życiem i zadecyduje, co sądzi o kobiecie, którą się stała  może
wówczas będzie miała choć chwilę na refleksję dotyczącą tego, co uczyniła ze swoją ro-
dziną.
Ale nie teraz. Boże, proszę, nie teraz.
95
Przechyliła szklaneczkę i dopiła resztę drinka jak wodę. Drżącą dłonią dolała soku
pomarańczowego i sporą porcję wódki. Zazwyczaj nie upijała się przed północą, ale
dziś wieczorem o wpół do dziesiątej Ellen była zalana w pestkę. Czuła się otępiała, język
miała sztywny jak kołek. Unosiła się na falach marzeń. Osiągnęła przyjemny, bezmyśl-
ny stan łaski, którego tak mocno pożądała.
Kiedy rzuciła okiem na kuchenny zegar i stwierdziła, że jest wpół do dziesiątej, zdała
sobie sprawę, że o tej porze Joey powinien już leżeć w łóżku. Postanowiła pójść na górę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl