do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiedział. I to nie to, co Bella mówiła, ale to, czego nie mówiła, budziło pytania. Fakty po prostu
się nie zgadzały.
Załadował swój sprzęt i przenośną lodówkę do bagażnika samochodu i w myślach
spróbował uporządkować to, co już wiedział.
Przez większość czasu Isabella najwyrazniej starała się bronić. Nie wiedział przed czym,
ale napięcie widoczne na jej twarzy i nieufność w oczach były ciężkie do przeoczenia. No i
sposób, w jaki rozkwitała jak kwiat w promieniach słońca przy najmniejszej pochwale.
Tęsknota, jaka pojawiła się w jej oczach na wzmiankę o studiach, była całkowicie
sprzeczna z jej twardą odmową. Dlaczego odrzuciła jego ofertę, skoro był gotowy płacić jej
czesne i dlaczego zaprzeczyła, że to Jacob kazał jej przerwać naukę? Co chciała zyskać, osłaniając
jego brata?
No i te ubrania. Jacob ubierał ją tak, żeby pragnęli jej inni mężczyzni, a jednak Bella nie
miała tej pewności siebie, jaką mają tego typu kobiety.
Jak dziewczyna z jej ciałem mogła nie wiedzieć, jakie budzi w mężczyznach uczucia?
I najważniejsze pytanie - nie wyglądało na to, żeby nosiła żałobę po jego bracie, a jednak
chciała z nim mieć dziecko. Czy to miało coś wspólnego z jej podejściem pod tytułem  chcę
małżeństwa, ale nie miłości"?
Jak mógł zabiegać o żonę, skoro jej nie rozumiał?
Tylne drzwi otworzyły się i Bella, ubrana w szorty i koszulkę, którą jej dał, wyszła na
ganek. Nogi miała długie, szczupłe i opalone. Jej świeżość była sto razy grozniejsza dla spokoju
jego duszy niż te jej zmysłowe ubrania. Biorąc pod uwagę przyciąganie między nimi, ich wiarę w
rodzinę i jego miłość do niej, zakładał, że małżeństwo uda się bez dużego wysiłku. Okazało się
jednak, że jest kilka przeszkód do pokonania.
- Jesteś gotowa?
Zbiegła po schodkach. Podniecenie i zdenerwowanie zaróżowiło jej policzki.
- Tak. Nigdy nie byłam na firmowym meczu baseballowym.
- Jacob nie grał. - Właściwie to Jacob zawsze miał jakieś bardzo ważne spotkanie, kiedy
odbywały się firmowe spotkania. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek przyprowadził ze sobą Bellę.
Rzadko też pojawiał się z nią w biurze.
- Nie. - Między jej brwiami pojawiła się zmarszczka. - Nie był typem sportowca. Ja zresztą też nie
jestem.
Przed oczami stanął mu obraz jej gładkiego, umięśnionego ciała i poczuł gorąco.
- Pływasz jak ryba.
W jej oczach pojawił się cień.
- Wolę to od ćwiczenia z kasetami wideo.
Do diabła. Czego mu właśnie nie powiedziała? Napięcie w jej głosie mówiło mu, że kryje
się za tym coś więcej, a on miał zamiar odkryć wszystkie sekrety Belli - nawet jeśli odpowiedzi
miałyby mu się nie spodobać.
Otworzył drzwi i pomógł jej wsiąść do środka. Wziął pudełko ze szczeniakiem i położył je
na podłodze za siedzeniem.
Potem usiadł w fotelu kierowcy i wyjechał na ulicę.
Zanim zdążył się zorientować, pojawiło się przed nimi wejście do parku. W
przeciwieństwie do kobiet, z którymi się spotykał i które musiały każdą chwilę ciszy wypełniać
rozmową, Isabella nic nie mówiła przez całą drogę. Edward wysadził swoją nową rodzinę z
samochodu i skierował się w stronę boiska.
Bella omal nie upuściła pudełka z Trooperem, kiedy Edward włożył palce do ust i
zagwizdał przeciągle.
W ciągu kilku sekund otoczyło ich około dwudziestu ludzi. Edward odłożył torbę ze
sprzętem na ziemię, położył rękę na ramieniu Belli i powiedział.
- To jest Bella. Moja żona.
Przedstawił ją tym, których nie znała, za każdym razem krótko opisując, kim są i co robią
w Cullen CyberQuest. Nie udało się jej zapamiętać wszystkich pracowników, nie mówiąc już o ich
żonach, zwłaszcza że wszyscy mieli na sobie czerwone koszulki firmowe.
Edward nie przyniósł jej koszulki, żeby się wyróżniała. Przyniósł ją, żeby do nich
pasowała. Po raz kolejny wprowadził ją w swój krąg, tak jakby miała pełne prawo tam być. Ta
wiedza osłabiła bariery, które tak bardzo chciała wzmocnić.
Wszyscy zachwycali się Trooperem, a w pewnym momencie do Edward podeszła mała
dziewczynka i wyciągnęła ręce. Edward podniósł ją bez wahania i pokazał jej szczeniaczka. Po
chwili dziewczynka dotknęła policzków Edwarda brudnymi rękami i wycisnęła na nich mokry
pocałunek. Nie sprzeciwił się. Jacob byłby tym zniesmaczony i Bella zaczęła się zastanawiać, jak
mogła kiedyś wierzyć, że Jacob będzie dobrym ojcem. To Edward nim będzie.
- Vicki, brudzisz Edwarda. - Jedna z kobiet sięgnęła po dziecko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl