[ Pobierz całość w formacie PDF ]
emocji, to nastawienie do życia i naszych własnych możliwości. Taki optymizm trzeba
w sobie budować. To jest wielka praca dla naszych przywódców, dla nauczycieli w szko-
łach, dla dziennikarzy i dla rodziców. Optymizm nie jest jakimś słowem-kluczem. Jest
absolutnie niezbędnym warunkiem, by iść naprzód, by radzić sobie z kłopotami, by
podejmować kolejne wyzwania. Dziś w Polsce potrzeba nam wielkiej nadziei. Nie pro-
stej nadziei, przeciwnie nadziei trudnej, ale właśnie wielkiej. Z doświadczeń, klęsk
i sukcesów przeszłych pokoleń, z naszych niedawnych ogromnych sukcesów możemy
i powinniśmy czerpać siłę. To są nasze baterie, z których musimy na co dzień korzy-
295
stać. Bo na razie zachowujemy się jak drużyna siatkarska, która wygrała dwa sety, ale
w trzecim wyraznie przegrywa i zamiast wziąć się w garść, pamiętając o wygranych
setach i posiadanej przewadze ma strach w oczach, czy zwycięstwo nie wymyka się
jej z rąk
Często można odnieść wrażenie, że jesteśmy jak polska reprezentacja piłkarska, któ-
ra wychodzi na boisko z poczuciem absolutnej niewiary w wygraną. W pamięci husaria,
a w oczach strach. Wielcy fighterzy, którzy mają miękkie nogi, gdy przychodzi grać
o naprawdę wysoką stawkę. Nasi piłkarze mają klęskę wymalowaną na twarzy. Nie jak
Irlandczycy, którzy piłkarsko są blisko Polski, ale siłą woli, sercem do gry przewyższają
naszych o kilka głów. I tak jak nasi na mistrzostwach świata przegrali wszystko z krete-
sem, animusz odzyskując dopiero w meczu o pietruszkę, tak Irlandczycy gryzli trawę,
strzelając kilka bramek w ostatnich minutach, a nawet sekundach. Nie dziwota, że tak
dobrze im idzie w Unii Europejskiej. Są ambitni, walczą, nie odpuszczają, nie rezygnu-
ją. Z nami jest inaczej. Gdy patrzę przed meczem reprezentacji na naszych piłkarzy,
to trzymam kciuki już nie za zwycięstwo, ale za to, by naprawdę mężnie walczyli, by
się nie poddawali. Mamy podobno wybitnie uzdolnione pokolenie siatkarzy. Chyba tak
296
jest, skoro w meczach towarzyskich potrafią oni wygrać z każdym. Ale gdy przychodzi
do walki o wielką stawkę, wymiękąją . Nawet jak idą z rywalem łeb w łeb, to można
się w ciemno zakładać, że w końcówce nie wytrzymają psychicznie. A potem można
usłyszeć, że przegrali, ale z honorem. Dość już tych porażek z honorem. Czas wygry-
wać. Co to znaczy porażka z honorem? %7łe nie opuściło się rąk jeszcze przed walką? %7łe
w ogóle się wyszło na boisko? Toż to program dla tchórzy, dla Gołotów. Może teraz
nasi siatkarze przegrywają, ale za Wagnera potrafili wygrywać , powie ktoś. Właśnie.
Jak to było, że wygrywali, choć zwycięstwo było na włosku, że wygrywali trzy sety,
choć przegrywali dwa pierwsze. Działo się tak, bo Hubert Wagner zbudował w nich
mentalność zwycięzców. Nie wychodzili więc na boisko, by polec z honorem, ale po to,
by wygrać. Nie szukali przed meczem alibi dla ewentualnej porażki, ale szukali sposo-
bu na dobranie się do przeciwnika. Nie kalkulowali, czy srebro nie będzie przypadkiem
całkiem sporym sukcesem. Jechali po złoto, bo Wagner powiedział: Interesuje mnie
tylko złoto . To, że ktoś jedzie po złoto, nie daje żadnej gwarancji, że złoto zdobędzie,
ale jeśli nie jedzie po złoto, nie zdobędzie go na pewno. Wagner to rozumiał, zrobił
z chłopców mężczyzn, a z mężczyzn twardzieli, i dzięki wielkiej pracy oraz odro-
297
binie szczęścia zdobył z nimi złoto i stworzył legendę. Gdyby zdobył srebro, nikt by
dzisiaj o nim i o nich nie pamiętał. Okrutne? Takie są reguły gry i trzeba się do nich
dostosować. Jest wielka różnica między wychodzeniem na boisko, by grać, a wycho-
dzeniem na boisko, by wygrać. To jak z optymizmem, będącym stanem świadomości,
stanem umysłu i emocji. Odwrotnością takiego stanu jest fatalizm. Wszystko jest nie
tak, wszystko jest do d. . . , i tak przegramy. Gdy mamy takie nastawienie, porażka jest
gwarantowana i najlepiej w ogóle nie rozpoczynać gry.
Aatwości usprawiedliwienia własnych porażek towarzyszy u nas pewna wstydliwość
odczuwana przy odnoszeniu sukcesów. Właściwie zrozumiała. Każdy, kto w Polsce od-
nosi sukces, musi się przecież zawsze zmierzyć z masą zarzutów, że pewnie brał doping,
ukradł, skorzystał z protekcji albo podparł się znajomościami. Pewnie w wielu przypad-
kach tak jest, ale gdyby wierzyć oszczerstwom, jest tak zawsze. Nawet więc zwycięzcy
często odczuwają wstyd ze zwycięstw, który sąsiaduje z przekonaniem otoczenia, że
zwycięzcy najpewniej woda sodowa uderzyła do głowy, że stracił kontakt z rzeczywi-
stością i z prawdziwą Polską. Jakby prawdziwa Polska była tam, gdzie jest utrapienie,
przeciętność, porażka i smutek. Unosi się nad nami wszystkimi duch antyrywalizacji,
298
antysukcesu, destrukcji. Zresztą słowa rywalizacja , wyścig , ostra konkurencja są
u nas też podejrzane. Bo jak taki się ściga i chce sukcesu, to pewnie jest bezwzględny,
pewnie kopie innych po kostkach, pewnie do celu idzie po trupach. Czyli tak naprawdę
nie jest on żadnym zwycięzcą, bo nie jest zwycięzcą moralnym, a tym może być tylko
ktoś, kto przegrywa, z honorem oczywiście. Powiedzmy sobie prawdę. My nienawidzi-
my zwycięzców i sukcesów innych. Przyprawiają nas one o mdłości. To jest choroba.
Zauważają ją niemal wszyscy, którzy patrzą na nas trochę dłużej. Bo my tego nawet nie
ukrywamy. Albo ukryć nie potrafimy.
Jak za PRL-u, tak i dziś, może w mniejszym stopniu niż wtedy, ale wciąż nie ma
wśród wyznawanych przez Polaków wartości sukcesu. Lepiej być elementem tła,
częścią szarości. I musimy coś z tym zrobić. Sukcesów nie powinno się absolutyzo-
wać i za wszelką cenę gloryfikować. Ale trzeba je jakoś w świecie naszych wartości
nobilitować. Gdy to się stanie, podświadomie trudniej nam będzie zgodzić się na nasze
porażki. Test dla kibiców piłkarskich: Czy pamięta Pani/Pan mecz piłkarski, w którym
nasza reprezentacja by przegrywała, a mimo to wygrała? Może taki był. Na pewno był.
Ale choć jestem całkiem solidnym kibicem, za nic nie mogę sobie tego przypomnieć.
299
Bo zwykle jest tak, że jak nam idzie, to idzie, a jak nie idzie, to nie idzie. Strzelimy
gola i husaria w natarciu. Stracimy bramkę i skrzydełka opadają. I dalej, zamiast gry
o wszystko, zostaje jak mową Amerykanie going through motions, wykonywanie
ruchów, jakby się chciało wygrać, ale bez jakiejkolwiek szansy na zwycięstwo, bo bez
wiary, że można je odnieść. A w życiu, w gospodarce, w polityce jest trochę jak w piłce
nożnej. Jak drużynie idzie, to każda potrafi wygrać , mawiał Kazimierz Górski. Do-
brą drużynę poznaje się po tym, że wygrywa także wtedy, gdy jej nie idzie . Do przerwy
0:1. To szukamy klucza do zwycięstwa, a nie alibi dla porażki.
W wielu dziedzinach jesteśmy w Polsce o wiele lepsi, niż nam się wydaje, a mo-
żemy być dużo lepsi, niż sądzimy. I będziemy. Tylko wszyscy razem musimy wykonać
pewną pracę. Trzeba nam rodziców, którzy powiedzą swym dzieciom, że są nadzwy-
czajne, niezwykłe. Mogą to mówić spokojnie. W każdym przypadku to prawda. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]