do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mieszczańskim i skłopotanym rodzicom też było na rękę, że nie chcemy
ślubu z dorożkami i całą pompą; tylko Hanna ciągle jeszcze wątpiła, czy
to słuszne, żebyśmy się pobierali, słuszne ze względu na mnie.
Zaniosłem nasze papiery do odpowiedniego urzędu, w gazetach ukazało
się zawiadomienie o naszym ślubie. Nawet w wypadku rozwodu,
mówiłem sobie, Hanna pozostanie jednak Szwajcarką i będzie miała
paszport. Sprawa była pilna, bo musiałem objąć moje stanowisko w
Bagdadzie. Wreszcie pewnej soboty przed południem  po śmiesznym
śniadaniu u moich rodziców, którzy odczuli jednak brak kościelnych
obrzędów!  poszliśmy do ratusza, aby wziąć ślub. Roiło się od
nowożeńców, jak zwykle w sobotę, stąd długie wyczekiwanie,
siedzieliśmy w poczekalni, w spacerowych strojach, otoczeni przez białe
oblubienice i oblubieńców, którzy wyglądali jak kelnerzy. Kiedy Hanna
na chwilę wyszła, nie pomyślałem nic złego, rozmawialiśmy, paliliśmy.
Kiedy wreszcie urzędnik stanu cywilnego nas wezwał, Hanny nie było.
Szukaliśmy jej i znalezliśmy ją na brzegu jeziora, nie chciała się ruszyć,
nie chciała iść do urzędu. Ona nie może! Namawiałem ją, a zegary
dokoła biły jedenastą, prosiłem Hannę, aby podeszła do tej sprawy
całkiem rzeczowo, ale na próżno. Potrząsała głową i płakała. Ja żenię się
z nią, mówiła, tylko żeby dowieść, że nie jestem antysemitą, i nie było
na to żadnej rady. Następny tydzień, jaki spędziłem w Zurychu, był
okropny. To Hanna nie chciała wyjść za mnie, a ja nie miałem wyboru,
musiałem jechać do Bagdadu zgodnie z umową. Hanna odprowadziła
mnie na dworzec i pożegnaliśmy się. Obiecała mi, że natychmiast po
moim wyjezdzie pójdzie do Joachima, który ofiarował swoją pomoc
lekarską, i z tym pożegnaliśmy się; było postanowione, że nasze dziecko
nie przyjdzie na świat.
Pózniej nigdy już o niej nie słyszałem.
Był to rok 1936.
Pytałem kiedyś Hannę, co myśli o moim przyjacielu Joachimie.
Uważała, że jest bardzo sympatyczny. Nigdy by mi na myśl nie
przyszło, że Hanna i Joachim mogą się pobrać.
Zatrzymałem się w Wenezueli (przed dwoma miesiącami) tylko na dwa
dni, bo turbiny leżały jeszcze w porcie zapakowane w skrzynie i nie
mogło być mowy o montażu.
20. IV. odlot z Caracas.
21. IV. przylot do New-Yorku, Idlewild.
Ivy złapała mnie przy wyjściu z lotniska, dowiedziała się, kiedy
przylatuję, i nie mogłem się wykręcić. Czy nie otrzymała mego listu?
Pocałowała mnie nie odpowiadając i wiedziała już, że za tydzień muszę
lecieć służbowo do Paryża; czuć od niej było whisky.
Nie powiedziała słowa.
Siedzieliśmy w naszym studebakerze i Ivy zawiozła mnie do mego
mieszkania. Ani słowa o moim liście z pustyni! Ivy postarała się o
kwiaty, choć kwiaty nic mnie nie obchodzą, prócz tego o homara  i
sautemes dla uczczenia tego, że uratowałem się z pustyni  znów jej
pocałunki, podczas gdy ja przeglądałem pocztę.
Nienawidzę pożegnań.
Nie liczyłem na to, że jeszcze kiedyś zobaczę Ivy, a w każdym razie
nie w tym mieszkaniu, które ona nazywała  naszym mieszkaniem.
Bez końca brałem prysznic.
Awantura między nami zaczęła się, kiedy Ivy zjawiła się z
ręcznikiem kąpielowym, wyrzuciłem ją  brutalnie, niestety, a ona lubi
brutalność, bo wtedy ma prawo mnie gryzć.
Na szczęście zadzwięczał telefon.
Po mojej rozmowie z Dickiem, który mi pogratulował
przymusowego lądowania, po umówieniu się z nim na szachy, Ivy
uznała, że jestem brutal, egoista, potwór, że nie mam żadnych uczuć
Zmiałem się z tego, naturalnie.
Biła mnie obiema pięściami, łkając, ale wystrzegałem się
brutalności, bo właśnie tego pragnęła.
Możliwe, że Ivy mnie kochała.
(Nigdy nie jestem pewien, kiedy idzie o kobiety.)
W kwadrans potem, kiedy znów zadzwoniłem do Dicka i
zakomunikowałem mu, że niestety nie będę mógł przyjść, Dick już
rozstawił szachy; przepraszałem go, przykre było, że nie mogłem
powiedzieć, jak i dlaczego, mówiłem tylko, że ja naprawdę wolałbym
grać w szachy
Ivy szlochała znowu.
Była szósta, wiedziałem dobrze, jaki będzie przebieg tego długiego
wieczoru, jeżeli nie wyjdziemy z domu; proponowałem francuską
restaurację, potem szwedzką, wreszcie chińską. Wszystko na próżno!
Ivy spokojnie i ze swobodą twierdziła, że wcale nie jest głodna.
Upierałem się: Ależ Ivy! Ivy powoływała się na homara w lodówce,
potem na swoją sportową suknię, która nie nadaje się do eleganckiej
restauracji. Jak mi się w ogóle podoba jej suknia? Trzymałem już w ręku
naszego homara, aby go wrzucić w szyb do spalania śmieci, nie
chciałem, aby wywierano na mnie nacisk przy pomocy homara
Ivy natychmiast obiecała, że będzie rozsądna.
Włożyłem homara z powrotem do lodówki, Ivy zgodziła się na
chińską restaurację; była jednak, z czym musiałem się zgodzić, bardzo
zaryczana, musiała się koniecznie umalować.
Czekałem
Moje mieszkanie w Central Park West było dla mnie już od dawna
za drogie, dwa pokoje z tarasem na dachu, wyjątkowe położenie, bez
wątpienia, ale o wiele za drogie, kiedy się nie jest zakochanym
Ivy zapytała, kiedy lecę do Paryża.
Milczałem.
Stałem i porządkowałem ostatnie, filmy, żeby móc je dać do
wywołania; robiłem napisy na rolkach, jak zwykle& O śmierci
Joachima nie miałem najmniejszej ochoty rozmawiać, Ivy go nie znała,
Joachim był moim jedynym prawdziwym przyjacielem.
Dlaczego jestem taki milczący?
Dick, na przykład, jest miły, też szachista, bardzo wykształcony, tak
sądzę, w każdym razie wie więcej ode mnie, dowcipny człowiek,
którego podziwiałem (tylko w szachach dorównywałem mu), a co
najmniej zazdrościłem mu, jeden z tych, co to potrafią uratować komuś
życie, a mimo to człowiek się z nimi nie zbliża
Ivy wciąż się jeszcze czesała.
Zacząłem opowiadać o naszym przymusowym lądowaniu.
Ivy czerniła sobie rzęsy.
Już sam fakt, że raz jeszcze mamy wyjść razem, chociaż zerwałem z
nią listownie, doprowadzał mnie do wściekłości. Ale Ivy zdawała się nie
wiedzieć o tym, żeśmy ze sobą zerwali!
Nagle poczułem, że mam. tego wszystkiego dość
Ivy malowała sobie paznokcie i nuciła
Nagle usłyszałem sam siebie, jak telefonuję pytając o bilet na statek
do Europy, wszystko jedno na jaką linię, im prędzej, tym lepiej.
 Dlaczego statek?  zapytała Ivy.
Prawdopodobieństwo dostania miejsca na statku do Europy o tej
porze roku było bardzo małe i nie wiem, jakim sposobem nagle (może
dlatego, że Ivy nuciła i zachowywała się tak, jakby się nic nie stało)
wpadłem na pomysł, żeby nie lecieć samolotem. Sam byłem tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl