[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bicie swego serca. Drgnęła lekko, słysząc głos grafologa.
Pani Keen, jest pani moją klientką, więc muszę pani powiedzieć, że ponad wszelką
wątpliwość... pani mąż nie napisał tego listu.
Lisa patrzyła na jego twarz z szerokim uśmiechem, z którego emanowała łagodność.
Jej pierś zaczęła falować, z oczu popłynęły łzy. Ruth Kirby otoczyła ją ramieniem.
Uspokoiła się po dłuższej chwili. Wells przyniósł jej colę z lodówki w kącie pokoju.
Ruth pierwsza przerwała milczenie.
47
Skąd ma pan pewność? Przecież pan nawet nie porównał pisma z próbkami. Nasz
grafolog stwierdził, że na dziewięćdziesiąt procent list jest autentyczny.
Henry Wells machnął lekceważąco ręką.
Wasz grafolog to niemowlę w powijakach. Wskazał dłonią ekran. Nie
musiałem robić żadnych porównań. Ten list nie został napisany przez człowieka.
Lisa, teraz już spokojna, wymieniła zdumione spojrzenie z Ruth.
Napisał go komputer, a ściśle rzecz biorąc, kaligraf przy pomocy komputera.
Henry uśmiechnął się do swoich myśli. To wisiało w powietrzu od pewnego
czasu. Widziałem rezultaty kilku takich prób, ale były dość prymitywne.
Powtórnie wskazał ekran.
Ta jest doskonała.
Ruth przypomniała sobie, że jest detektywem.
Jeśli tak, to w jaki sposób może pan stwierdzić, że mamy do czynienia
z fałszerstwem? spytała rzeczowo.
Grafolog uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Bo jest zbyt doskonała. Programiści stracili z pola widzenia to, co najważniejsze.
Przedobrzyli. Rzecz jasna, mieli próbki pisma doktora Keena. Całe mnóstwo. Wyizolowali
litery, które chcieli wykorzystać, i ułożyli z nich tekst na ekranie za pomocą programu
graficznego. Ale mądrale z astronomicznymi ilorazami inteligencji bywają czasami
wyjątkowo tępi. Zapomnieli o czynniku ludzkim. O ludzkiej słabości. Pismo ręczne
to nie odcisk palca. Nie zawsze jest identyczne. W rzeczy samej, nigdy takie nie jest.
Zmienia się nawet wraz ze zmianą nastroju.
Henry podniósł czarną latarkę i skierował na ekran. W lewym górnym rogu ukazała
się plamka światła. Przesunął ją do litery d w słowie, drogi . Proszę spojrzeć na tą
literę; widzimy jak układa się względem linii siatki.
Zwiatło przeniosło się na literę d w słowie zawiodłem .
Proszę spojrzeć, jest dokładnie taka sama. Nawet setnej części milimetra różnicy.
Plama światła zatrzymała się teraz na d w słowie modlę . Była identyczna.
Pani Keen, pani mąż nie używał nigdy słowa związek , ale programiści je
uwielbiają oznajmił Henry.
Zauważył, że nie udało mu się do końca przekonać Ruth. Podsunął jej kartkę papieru
i długopis.
Pani sierżant, proszę złożyć trzy podpisy, tak jakby podpisywała pani trzy czeki.
Ruth ujęła długopis i starannie wykonała polecenie.
Po chwili mogli obejrzeć podpisy na ekranie.
Dziesięć sekund pózniej Ruth pozbyła się wątpliwości. Henry nie musiał nic mówić
sama wyraznie widziała, że każdy z jej podpisów jest inny.
Henry Wells odprowadził Lisę i Ruth do biura. Policjantka poprosiła żonę grafologa,
żeby przesłała rachunek do laboratorium kryminalistyki nowojorskiej policji. Sama
opatrzyła go komentarzem.
48
Pani sierżant, to fałszerstwo nie zostało dokonane przez pojedynczą osobę.
Powstało w laboratorium wyposażonym w sprzęt komputerowy najnowszej generacji
powiedział Henry, kiedy wychodziły.
Jakie laboratorium ma pan na myśli?
Grafolog wzruszył ramionami.
Na przykład uniwersyteckie. Mogło to być również biuro badawczo-rozwojowe
wielkiej międzynarodowej korporacji lub... centrum komputerowe którejś z agencji
federalnych.
Ruth skinęła głową z namysłem.
Bardzo panu dziękuję.
Upał na ulicy wzmógł się chyba jeszcze bardziej. Jednak stojące naprzeciwko siebie
kobiety nie zauważały ani tego, ani przygnębionych nowojorczyków, którzy przepływali
obok szerokim strumieniem.
Nie powinna pani obiecywać sobie zbyt wiele zapowiedziała Ruth. Tak czy
inaczej, awionetka rozbiła się w morzu. Ktoś ją pilotował, i najprawdopodobniej był to
pani mąż.
Wiem. Ale mimo to czuję się o wiele lepiej.
Oczywiście. Nadal mieszka pani u przyjaciółki?
Nie, przeniosłam się z powrotem do siebie. Co teraz?
Ruth odruchowo otarła z czoła krople potu. Uśmiechnęła się. Muszę wrócić
do prawdziwej roboty. Kapitanowi nie pozostanie nic innego do zrobienia: będzie
musiał przydzielić mi tę sprawę, bo mówiąc między nami, to na mnie spadnie splendor
odkrycia, że nasz grafolog dał plamę. Pózniej pogadam z jednym mądralą, a potem
zadzwonię do pani. Za godzinę lub dwie. Jedno jest pewne, pani Keen: w najbliższej
przyszłości będziemy się często widywać.
Cieszę się rzekła poważnie Lisa. Może w takim razie zaczniemy mówić sobie
po imieniu?
Jestem Ruth.
Po chwili trzymały się mocno w objęciach.
Jeszcze jedna rzecz nie ulega dla mnie wątpliwości, Liso. Nie jesteś bezradną
kobietką.
11
To był długi lot, ale warto było go odbyć. Lucy Ling siedziała na szerokim tarasie
swojego mieszkania przy Puget Sound i rozkoszowała się spokojem, o który tak trudno
było w stolicy. Może promieniował od pobliskiej zatoki i nie kończącego się ciągu
przepływających statków. Ktoś powiedział kiedyś, że obserwowanie ich ma taki sam
efekt jak przyglądanie się rybkom w akwarium: pomaga odprężyć umysł, podobnie
jak widok zachodzącego słońca, które zalewa niebo wszystkimi odcieniami czerwieni.
Lucy była w świetnym nastroju również dlatego, że jej córka Agnes właśnie krzątała się
w kuchni, przygotowując kaczkę po pekińsku. W Seattle nie brakowało znakomitych
chińskich restauracji, ale żaden z ich szefów nie umiał przyrządzić tak pysznej kaczki
jak Agnes.
Robiła to niestety coraz rzadziej, bo albo była zajęta pracą, albo wyjeżdżała na wystawy
psów. Obie córki Lucy opuściły rodzinne gniazdo i skutecznie się usamodzielniły, więc
widywała je prawie wyłącznie z okazji urodzin i chińskiego nowego roku. Jednak gdy
weszła dzisiaj do domu, na automatycznej sekretarce zastała nagraną wiadomość od
Agnes:
Zjemy kolację w domu. Kupiłam tłustą kaczkę u Ho Changa
i wieczorem ją upiekę .
[ Pobierz całość w formacie PDF ]