[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stronie ogniska. No cóż, jeśli Amandzie brak subtelności, to ona sama też jej
dawniej nie okazała!
Błyski płomieni budziły wspomnienia i lekko się uśmiechnęła,
przypominając sobie gniew chłopców, których kusiła, skłaniając ich do
odwiezienia jej do domu po zabawie i domagając się, by parkowali pod domem
Nicka, a nie pod jej własnym - na wypadek, gdyby mama wyjrzała przez okno".
A potem siedziała i rozmawiała z nimi - często całymi godzinami - bezustannie
odpychając błądzące ręce i próby namiętnych pocałunków, aż uznała, że trwa to
dostatecznie długo, by Nick zauważył samochód. Zawsze, wysiadając z auta,
starannie obciągała sukienkę i poprawiała włosy, by Nick musiał dojść do
wniosku, że coś się stało. I pozwalała chłopcom odprowadzić się pod same
drzwi, przekupując ich obietnicą pocałunku, który też wykonywała z silnie
zaciśniętymi wargami.
- Myślę, że jeśli chodzi się z chłopakiem przez parę miesięcy, to można z
nim spać. Co o tym sądzisz, Callie? - spytała Linda.
Callie zamrugała oczami.
- Myślę - odparła powoli - że to sprawa bardzo indywidualna i zależy od
wielu rzeczy.
- 73 -
S
R
- Ale spać ze swoim chłopakiem można? - dociekała Helen.
Callie jęknęła w duchu. Jestem pewno jedyną w tej dolinie kobietą
powyżej dwudziestki, pomyślała, która nadal mogłaby zobaczyć yeti. I pytają o
to właśnie mnie!
- No cóż - odparła niechętnie - jeśli związek jest długotrwały, jeśli dobrze
się znacie, jeśli omówiliście to i oboje zgodziliście się, że tego chcecie...
- A nie tylko, że chce tego chłopak - wtrąciła Linda.
- Właśnie - potaknęła Callie. - Wtedy chyba powinniście porozmawiać z
rodzicami lub z jakimś starszym przyjacielem czy przyjaciółką i dowiedzieć się
czegoś o antykoncepcji. Albo iść do lekarza - ale iść razem, żeby chłopak
dowiedział się tego wszystkiego co ty.
Usłyszała, że dziewczęta westchnęły. W teorii brzmiało to dobrze, ale w
praktyce było dużo trudniejsze.
- Jeśli cię kocha i szanuje - ciągnęła - powinien być gotów to zrobić. Jest
za wszystko tak samo odpowiedzialny jak ty. Dlaczego tylko ty masz przeżywać
całe to zakłopotanie związane z proszeniem o pigułkę i dlaczego tylko ty masz
wysłuchiwać ostrzeżeń dotyczących jej używania?
- Myślę, że to świetny pomysł - zawołała Helen, ale Linda potrząsnęła
głową.
- Nie wyobrażam sobie, żeby mój Tony poszedł ze mną do lekarza! Jeśli
w ogóle będzie moim chłopakiem, kiedy wrócę - dodała ze smutkiem.
- Jeśli jest taki, jak mówisz, to po co ci on? - spytała Callie. - A jeśli jesteś
niepewna jego uczuć, to sypianie z nim byłoby błędem.
- To nędzny szczur! - Helen wyraznie rozkoszowała się tym określeniem.
- Jeśli znajdzie kogoś podczas wakacji, to wyjdzie ci to tylko na korzyść.
Zaczęły się sprzeczać i Callie dostrzegła w tym, co mówią, stwierdzenia,
które mogłyby się odnosić także do niej. Kiedy Nick poproszony przez jej matkę
towarzyszył jej na Karnawał Kwiatów - na którym została królową - wtedy
- 74 -
S
R
właśnie oferowała mu swe ciało w nadziei, że pobudzi go to do takiej miłości,
jaką ona żywiła do niego.
Głupia! Ależ była głupia!
To po tym przyprowadził do domu Jocelyn, pózniej Caroline, w końcu
Jane. I Jane została na dłużej. Przyjeżdżała na weekendy i wakacje. Wszyscy
myśleli, że się z nią ożeni...
Nagle poczuła, że ma tego wszystkiego dość. Czymś tam się wymówiła,
wstała i opuściła krąg światła, kierując się ku ciemnej sylwecie chaty. Zrobiła
wieczorną toaletę i z wdzięcznością wśliznęła się do śpiwora, jakby stanowił
schronienie przed prześladującą ją burzą uczuć.
Obudziły ją krzyki i straszne łkanie. Wyskoczyła z łóżka. Latarnia w izbie
szpitalnej wciąż się paliła, rzucając przez otwarte drzwi światło do sypialni.
Linda spała na drugim łóżku. Nick miał spać w gabinecie. Czy to światło
oznacza, że wciąż jeszcze pracuje?
Hałas stawał się coraz głośniejszy. Callie przeszła przez izbę szpitalną,
lecz nie znalazła tam Nicka. Pomyślała, że pewnie poszedł zobaczyć, co się
dzieje. Kiedy wyszła na podwórze, ujrzała dziewczęta w najrozmaitszych
strojach nocnych, stojące wokół dogasającego ogniska. Ellen usiłowała je uspo-
koić.
- Cicho! Obudzicie Lindę! - zawołała Callie, z zadowoleniem
stwierdzając, że jej słowa skutkują. - Co tu się dzieje?
- To Carol. I widziałyśmy yeti! - wyszlochała dziewczyna, przytulona do
ramienia Ellen. - Dopadł jej! Porwał ją!
- Yeti nie istnieje! - oświadczyła Callie. - Kiedy widziałyście Carol po raz
ostatni?
Jej twardy ton najwyrazniej odniósł skutek, bo dziewczyna przestała
płakać i oderwała zlaną łzami twarz od ramienia Ellen.
- 75 -
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]