do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przywiązywać większej uwagi do ró\nic religijnych. Dla niego kościołem było
wszystko to, co miało krzy\ na szczycie wysokiej wie\y.
- Są te\ jakieś domki - mówił dalej Maciek. - Zapewne chodzi tu o osady, wsie. Ciągłe
linie to zapewne drogi. No i jest ten znak, to Tryzub, tak?
- Tak - potwierdziłem.
- Co on oznacza? - zapytał Gustlik.
- Tryzub to inaczej trójząb - wyjaśniałem. - Jak wiecie z mitologii greckiej, był
symbolem Posejdona, władcy mórz. Ma te\ swoje znaczenie z wczesnej epoki
chrześcijańskiej. Był zakamuflowanym symbolem krzy\a, który w pierwszych latach
chrześcijaństwa mógł nowym wyznawcom nieznanej dotąd wiary zle się kojarzyć.
Trójząb był włócznią rybaków, a przecie\ zgodnie z ewangelią Chrystus był  rybakiem
ludzi . W historii Ukrainy Tryzub pojawił się w chwili chrztu Rusi w X wieku.
Prawdopodobnie był on oznaką chrześcijańskiego władcy. Jeśli przyjrzycie się
Tryzubowi, to przypomina on swym kształtem koronę, a więc kolejny atrybut władzy.
Myślę jednak, \e Tryzub na mapie ma jakiś związek z UPA, która u\ywała Tryzuba
jako swojego godła. O wiele ciekawsze jest to, gdzie go umieszczono. Patrzcie, znajduje
się on w środku pomiędzy czterema wsiami. Przez środek znaku przepływa jakaś
rzeczka. Zewnętrzne ramiona zlewają się w jedno ze zboczami dwóch gór. Jak sądzę,
Tryzubem oznaczono jakąś przełęcz, przez którą przepływa rzeczka. Prawdopodobnie
tam coś ukryto, skoro u podstawy znaku SS-man postawił czerwony krzy\yk.
- Po co zrobił mapę, skoro nie mo\na z niej odczytać, o jaki region Europy chodzi, nie
ma tu \adnych nazw? - dziwił się Gustlik.
- Niemiec myślał, \e niewiele osób wie, z czym nale\y kojarzyć ten znak -
powiedziałem. - Mapę mógł wykonać te\ ktoś inny i SS-man dostał ją w prezencie lub,
co bardziej prawdopodobne, zdobył ją.
- Porównajmy mapy - Maciek sięgnął po mapę Bieszczad.
- Poczekaj - uniosłem dłoń. - Takich miejsc, które pasowałyby do mapy Niemca, sam
znam kilka. Pamiętaj jednak, \e w Bieszczadach od zakończenia wojny wiele się
zmieniło. Części wsi ju\ nie ma. To wystarczy, \ebyśmy szukali igły w stogu siana.
- Więc jak znalezć to miejsce? - pytał Gustlik.
- Musimy dowiedzieć się, czego szukamy. Inną skrytkę szykuje się ukrywając skarb, a
inną - broń. Kolejny etap to poznać tereny, gdzie UPA była szczególnie aktywna, bo
tam pewnie jest interesujące nas miejsce.
W tej chwili w obozie harcerzy podniósł się straszny rwetes. Słyszeliśmy krzyki,
widzieliśmy błyski latarek. Wybiegliśmy na dwór. Deszcz ju\ tylko lekko siąpił.
- To wasi ludzie! - krzyknął Piotr wpadając pomiędzy nasze namioty. - Ktoś ukradł
naszą flagę. Wartownicy zagapili się, ale widzieli, \e uciekł w góry.
- Zaraz sprawdzimy - spokojnie powiedział Maciek.
Zajrzał do wszystkich namiotów.
- Brakuje Banderasa - oznajmił.
- No właśnie - Piotr chwycił się pod boki.
- Idzie - pokazałem postać wspinającą się po skarpie do obozu.
- To ty - Piotr chwycił go za kołnierz tu\ pod brodą.
- Ja - spokojnie odpowiedział Banderas. - Ma pan coś do mnie?
- Nie bądz bezczelny! - nie wytrzymał Piotr.
52
- O co chodzi? - zapytał Banderas.
- Flaga - Piotr wyciągnął rękę po flagę. - Masz ją pod pachą, nie udawaj - palcem
wskazał zgrubienie pod kurtką Banderasa.
Banderas zimno patrzył w oczy harcerza i ani drgnął.
- Jeśli ktoś wam ukradł flagę, to - jak pamiętam z lektur szkolnych - powinniście teraz
biadolić i czekać na list z \ądaniami od tego spryciarza - powiedział po chwili.
- Sztuka polega nie tylko na tym, \eby wykraść flagę, ale i nie dać się złapać -
zauwa\ył Maciek.
- Skoro wam tak bardzo zale\y, ale się zmoczy na deszczu... - Banderas wyjął zza
pazuchy swój ręcznik, owo intrygujące Piotra zgrubienie. - Ju\ się wykąpać w spokoju
nie mo\na...
Piotr odwrócił się na pięcie i wrócił do swojego obozu.
- Dobranoc! - powiedziałem i zniknąłem w swoim namiocie.
Maciek te\ poszedł spać, a Gustlik pokazał Banderasowi uniesiony w górę kciuk.
Banderas tylko wzruszył ramionami.
Rano obudził mnie gwizdek. Natychmiast otworzyłem oczy. Spojrzałem na zegarek,
była szósta. Gwizdał Maciek. Wsadzał głowę do ka\dego namiotu i tak nas budził. Obaj
z Gustlikiem byli ubrani w dresy.
- Rozgrzewka! - krzyczał Maciek.
Po pięciu minutach staliśmy na dworze przecierając zaspane oczy. Przy
wierzchołkach gór unosiły się kłębki waty. W bazie wszyscy spali, w kuchni dopiero
rozpalano ogień w piecach.
- O rany! - jęczała Czarna. - To przecie\ kolonia karna, a nie obóz w górach. Skąd
mamy brać siły na to wszystko?
- Mamy zakwasy - dodał Misiek.
- Zakwasy mięśni trzeba rozruszać - stwierdził Gustlik.
- Biegniemy - oznajmił Maciek.
Ruszył przodem na leśną drogę prowadzącą przez dolinę Bereznicy. Biegliśmy za nim
lekko powłócząc zesztywniałymi nogami. Lodowate, poranne powietrze wdzierało się w
płuca. Rosa moczyła nam nogawki. Musieliśmy przeskakiwać przez kału\e błota
powstałe po nocnej ulewie.
- Mamo, mamo, jak mi zle, \e do wojska wzięli mnie - śpiewał Zet.
Tak przebiegliśmy ponad kilometr. Maciek zatrzymał nas na środku polany, niedaleko
brodu na rzeczce. Tu poprowadził klasyczną rozgrzewkę. Na koniec mę\czyzni musieli
wykonać po trzydzieści pompek, a dziewczyny po trzydzieści przysiadów. Po
kwadransie znowu biegliśmy do bazy. Widząc bramę wszyscy nieznacznie
przyśpieszyli chcąc czym prędzej zakończyć męczarnie. Maciek był jednak
nieubłagany. Tu\ przed bramą skręcił w prawo na ście\kę prowadzącą w górę, na szczyt
Berdo. Maciek i Gustlik biegli, a my wspinaliśmy się za nimi.
- To zdrowe górskie powietrze nas zabije - stwierdził zasapany Zet. - Ju\ tęsknię za
miejskimi spalinami.
Na zarośniętym lasem szczycie usiedliśmy na zwalonych pniach drzew. Opuściłem
głowę, \eby uspokoić oddech.
- Wiecie, co to jest paintball? - zapytał Maciek.
- To gra, w której strzela się do przeciwników kulkami z farbą - odpowiedział
Waldek. - Widziałem o tym program w telewizji. Kulki napędza sprę\one powietrze z
53
niedu\ej butli. Po trafieniu kulka rozpryskuje się na ubraniu, chocia\ czasami mo\e
zostawić na skórze siniak wielkości pięciozłotówki.
- Bardzo dobrze - pochwalił go Maciek. - Zostaliśmy wyzwani na pojedynek przez
harcerzy, naszych sąsiadów, i musimy wystawić dwunastoosobową dru\ynę. Kto
zgłasza się na ochotnika?
- Nie będę strzelał do ludzi - oświadczył Waldek.
- My te\ mamy dość biegania - oświadczyły Czarna i Grucha.
- Zwietnie - Gustlik zatarł ręce. - W ten prosty sposób mamy ustalony skład naszej
dru\yny.
- Dziś przed południem wybierzemy się na krótki spacer do kamieniołomów w
Bóbrce, po południu na Grodzisko, a jutro rano potrenujemy w lesie - Maciek
przedstawił nasze najbli\sze plany.
Ju\ powoli wróciliśmy do obozu. Po śniadaniu wsiedliśmy do  Bieszczadzkiego
Cybucha , \eby przewieziono nas na drugi brzeg jeziora. Musieliśmy wcześniej
przepuścić kolonistów, którzy tak\e wybierali się do kamieniołomów. Harcerze poszli
do lasu pograć w paintballa.
Gdy wysiedliśmy z szalupy, wspięliśmy się ście\ką wzdłu\ płotu jakiegoś ośrodka
wypoczynkowego na grzbiet góry Koziniec. Maciek miał ze sobą plecak, a reszta
maszerowała bez obcią\enia. Szliśmy powoli wąską ście\ką. Nikt nie odzywał się. Po
bokach mieliśmy strome zbocza porośnięte lasem bukowym i leszczynami. Miejscami z
ziemi wystawały płyty bazaltowej skały. Po czterdziestu minutach dotarliśmy do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl