[ Pobierz całość w formacie PDF ]
no cóż, ona zdaje się była bogata i nie musiała się przejmować stratą biżuterii narzeczo-
nego. Tylko pani Herbst słuchała mnie z uwagą i zmarszczonymi brwiami, jak gdyby
zastanawiała się nad czymś bardzo pilnie.
To była kiedyś ludna wioska stwierdził wrogo Dobeneck. A teraz widzę
pustkowie.
To prawda przytaknąłem. Ale to zrobiła wojna, którą rozpętali także i Do-
beneckowie.
Pan nie ma prawa tak mówić oburzył się.
Pański ojciec był wyższym oficerem hitlerowskim. Pański dziad również był
wyższym oficerem niemieckim.
266
Wojnę wywołał Hitler wzruszył ramionami Dobeneck. Ale wy nie mieliście
prawa wysiedlać stąd Niemców, zabierać im majątki i ziemie.
Odpowiedziałem spokojnie:
Cztery wielkie mocarstwa, panie Dobeneck, rozkazały w Poczdamie, aby wy-
siedlić stąd ludność niemiecką. Nie było jej tu zresztą już tak wiele. To gauleiter Prus
Wschodnich, Koch, kazał im wszystkim się stąd ewakuować i setki tysięcy ludzi za-
marzło i zginęło podczas panicznej ucieczki przed Armią Czerwoną. Wysiedlono stąd
jednak von Balków i Dobenecków, tych wszystkich, którzy nie umieli żyć w przyjazni
z polską ludnością.
Kto to był von Balk? zainteresował się Dobeneck.
Właściciel Sowirogu, okolicznych lasów i jezior z powieści niemieckiego pisarza
Ernsta Wiecherta. Von Balk czuł się Niemcem, tak jak i pan, panie Dobeneck. Miał do
tego prawo. Ale czy miał prawo zmuszać polską ludność, owych Piontków, Gonsiorów
i innych, aby także czuli się Niemcami, zamykać polskie szkoły, zabraniać nabożeństw
w języku polskim, zamykać polskie gazety i polskie wydawnictwa, aresztować ludzi,
którzy czuli się polskimi patriotami? Tu było dość miejsca i dla was, i dla nas. Ale
267
wy zaczęliście sączyć jad nienawiści, chcieliście nie tylko Mazur, lecz i całej Polski,
ba, całego świata. To się nie może powtórzyć, panie Dobeneck. Tak, Sowiróg już nie
istnieje, ale pan sam widział nowe wsie, nowe miasta, które wyrosły na terenie, który
był zacofany gospodarczo i ubogi. Za władzy niemieckiej Prusy Wschodnie to był kraj
dziki, ciemny, zacofany. Teraz jest krajem kwitnącym.
Nas nie da się wymazać z kart historii odrzekł dumnie Dobeneck.
Nikt tego nie usiłuje zrobić. Ale historia zle o was mówi stwierdziłem.
Chciałbym jednak, aby pan wiedział, że pozostał tu Herder, Behring, Wiechert i wielu
innych. Wy, Dobeneckowie, chcieliście, żeby jak pisze jeden z polskich pisarzy
nawet każdy kamień na Mazurach mówił do was po niemiecku, a my otwieramy mu-
zeum Herdera, dumni jesteśmy, że w Aawicach urodził się Emil Behring, publikujemy
książki Ernsta Wiecherta. Dla was każdy Polak był zły. My umiemy odróżniać Niem-
ca, który wniósł wkład do kultury światowej i dorobku myśli ludzkiej, od tych, którzy
uczyli nienawiści i zachęcali do gwałtu. Pan dobrze wie, dlaczego jestem tutaj razem
z panem. Pan szuka swojej biżuterii, a ja pamiątek niemieckiej i polskiej kultury. Chce-
my wydobyć na światło i obnażyć z przeszłości wszystko, co było na tej ziemi wspaniałe
268
i godne uwagi; nieważne, czy uczynił to Polak, czy Niemiec. Interesujemy się historią
Jenny von Gustedt tak samo jak historią pani Walewskiej, która spędziła kilka miesięcy
w Kamieńcu, w dawnym powiecie suskim. My nie chcemy wymazać przeszłości, bo
z niej czerpiemy swoje racje, swoją siłę, uczymy się lepiej kochać i rozumieć tę ziemię.
O Herderze uczyłem się w polskiej szkole i kocham wiersze Goethego, a wy paliliście na
stosach wiersze Mickiewicza. Niemiec Wiechert także pozwala mi zrozumieć i kochać
Mazury, choć tak dobrze pisze o von Balku. Czy zdobyliście się na to, aby wydać Na
tropach Smętka Wańkowicza? Pan by mi nigdy nie dopomógł szukać rękopisu Gize-
wiusza czy Kętrzyńskiego, a ja chcę znalezć listy Herdera, wiersze Goethego. I powiem
panu, dlaczego tak jest. Bo wy zawsze czuliście się tu obcymi, każde polskie słowo za-
grażało waszej egzystencji. A my czujemy się tu gospodarzami i w naszym obszernym
domu znajdziemy miejsce dla Jenny von Gustedt, dla Herdera i dla Behringa.
Skończyłem to swoje trochę przydługie przemówienie. Nie sądzę, aby moje słowa
trafiły do duszy Dobenecka. Ale nie chciał ze mną polemizować. Panna von Strachwitz
odezwała się polubownie:
269
Nie kłóćmy się o przeszłość. Ważna jest terazniejszość. Czy istnieje szansa od-
nalezienia biżuterii i starych manuskryptów?
Nie wiem bezradnie rozłożyłem ręce. Wydaje mi się, że trzeba się jeszcze
nad tym zastanowić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]