do ÂściÂągnięcia - download - pobieranie - pdf - ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiele interpretacji, zależnie od punktu widzenia, podobnie jak wizje cioci Maddy. Słowa
 cierpienie" i  trwoga" występowały tam zbyt często, przeważnie zrymowane ze słowami
 płomienie" i  pożoga".
- Goethe ich na pewno nie napisał - skomentował Xeme-rius. - To brzmi tak, jakby paru zawianych
gości postanowiło wspólnie zrymować coś bardzo mocno zagmatwanego. Hej, ludzie, co rymuje się
z lisem z jadeitu? Kwitu, pitu, zachwytu? Nie, wezmy lepiej sanskrytu, to będzie brzmiało
naprawdę, ups!, o wiele bardziej tajemniczo.
Musiałam się roześmiać. Te wiersze to rzeczywiście było dno. Ale wiedziałam, że Leslie rzuci się
na nie z radością, kochała zagadki ponad wszystko. Była święcie przekonana, że lektura Anny
Kareniny pchnie nas zdecydowanie do przodu.
- To jest początek nowej ery - oznajmiła teatralnie dzisiaj rano, wymachując książką. - Kto ma
wiedzę, ten ma władzę... -W tym miejscu lekko się zacięła. - To z jakiegoś filmu, ale w tej chwili
nie pamiętam z jakiego. Nieważne: teraz możemy zgłębić całą sprawę.
Być może miała rację. Ale gdy pózniej, w roku 1953, siedziałam na zielonej sofie, nie czułam ani
władzy, ani wiedzy, tylko straszliwą samotność. Tak bardzo chciałam, żeby Leslie była ze mną.
Albo przynajmniej Xemerius.
Wertując od niechcenia książkę, natknęłam się na fragment, o którym mówił pan Marley. W
pazdzierniku 1782 roku w Kronikach rzeczywiście był następujący wpis:  .. .1 tak hrabia przed
odjazdem jeszcze raz poradził nam, byśmy również w przeszłości jak najmocniej ograniczali
styczność żeńskich podróżników w czasie, zwłaszcza urodzonego jako ostatni rubinu, z mocą
misteriów, i nigdy nie lekceważyli niszczycielskiej siły kobiecej ciekawości". Ach, tak. Od razu
uwierzyłam, że hrabia tak powiedział, wręcz usłyszałam jego głos.  Niszczycielska siła kobiecej
ciekawości". Brrr.
W odniesieniu do balu, niestety tylko odłożonego w czasie, niewiele mi to dawało, pomijając fakt,
że ta cała pisanina Strażników wcale nie zachęcała do tego, by jeszcze raz stanąć z hrabią oko w
oko.
Z pewnymi oporami zajęłam się też studiowaniem złotych zasad. Było tam sporo o honorze i
sumieniu, i o zobowiązaniu, by nie czynić w przeszłości niczego, co mogłoby zmienić przyszłość.
Zasadę numer cztery -  Nie wolno przenosić żadnych przedmiotów z jednej epoki do drugiej" -
prawdopodobnie złamałam podczas każdej ze swych podróży. I zasadę numer pięć - Nigdy nie
wpływać na los człowieka w przeszłości" - także. Opuściłam książkę na kolana i w zamyśleniu
zagryzłam dolną wargę. Może Charlotta miała rację, a ja byłam kimś w rodzaju notorycznego
przestępcy? Ciekawe, czy Strażnicy już przeszukali mój pokój? A może i cały dom, z psami
tropiącymi i wykrywaczami metalu? Wcześniej w każdym razie nic nie wskazywało na to, by nasz
drobny fortel miał choć trochę podważyć wiarygodność Charlotty.
Jednak pan Marley, który przyjechał po mnie do domu, sprawiał wrażenie lekko wstrząśniętego.
Wyraznie unikał mojego wzroku, choć starał się zachowywać tak, jakby nic się nie stało.
- Pewnie mu wstyd - wysunął przypuszczenie Xemerius. -Chciałbym zobaczyć jego głupią minę,
kiedy otworzył skrzynkę. Mam nadzieję, że z wrażenia upuścił sobie łom na stopę.
No, tak z pewnością była to chwila kompromitacji pana Marleya, gdy wyciągał ze skrzyni moje
książki. I oczywiście dla Charlotty. Ale ona tak szybko się nie podda.
Tak czy owak, pan Marley, trzymając nade mną czarny parasol w drodze z samochodu do kwatery
głównej, podejmował próby prowadzenia swobodnej konwersacji pewnie po to, by ukryć swoje
poczucie winy.
- Chłodno dzisiaj, prawda? - zagadnął głośno. To było dla mnie zdecydowanie zbyt banalne.
- Tak. Kiedy dostanę z powrotem moją skrzynkę? - odezwałam się równie śmiało.
Nie przyszło mu do głowy nic innego, jak tylko oblać się rumieńcem.
- Czy mogę przynajmniej dostać swoje książki, czy będziecie zdejmować z nich odciski palców? -
Nie, dzisiaj nie było mi go szkoda.
- My... godne pożałowania... być może... błąd... - jąkał się.
- Hę? - jęknęliśmy jednocześnie ja i Xemerius.
Panu Marleyowi najwyrazniej ulżyło, kiedy w drzwiach natknęliśmy się na pana Whitmana, który
jak zawsze wyglądał jak gwiazda filmowa na czerwonym dywanie. Najwyrazniej dopiero przybył,
bo właśnie ostrożnie zdejmował płaszcz i strzepywał krople deszczu z gęstych włosów. Uśmiechnął
się, pokazując idealnie białe zęby. Brakowało jeszcze tylko piorunów z nieba. Gdybym była
Cynthia, na pewno zrobiłabym do niego słodkie oczy, ale ja całkowicie uodporniłam się na jego
urodę i wdzięk (którego wobec mnie i tak rzadko używał). Poza tym za jego plecami Xemerius
stroił głupie miny i pokazywał palcami rogi.
- Gwendolyn! Słyszałem, że czujesz się już lepiej - zwrócił się do mnie pan Whitman.
Ciekawe, od kogo to słyszał.
- Troszeczkę. - Aby odwrócić jego uwagę od mojej nieistniejącej choroby - a zdążyłam się już
porządnie rozkręcić - terkotałam szybko dalej. - Właśnie pytałam pana Marleya o moją skrzynkę.
Może pan mógłby mi powiedzieć, kiedy dostanę ją z powrotem i dlaczego mi ją w ogóle zabrano?
- Słusznie! Atak jest najlepszą obroną - zagrzewał mnie do walki Xemerius. - Widzę już, że
poradzisz sobie beze mnie. No to ja lecę z powrotem do domu trochę sobie poczy... znaczy
sprawdzić, czy wszystko w porządku. See you later, alli-gator, hehe!
- Ja... my... błędne informacje... - kontynuował swój dziurawy tekst pan Marley.
Pan Whitman cmoknął poirytowany. Przy nim pan Marley od razu wydał się podwójnie bezradny.
- Marley, może pan teraz iść na przerwę obiadową.
- Tak jest, proszę pana. Przerwa obiadowa. - Niewiele brakowało, a pan Marley strzeliłby obcasami.
- Twoja kuzynka podejrzewa, że znalazłaś się w posiadaniu przedmiotu, który do ciebie nie należy -
powiedział pan Whitman, kiedy pan Marley oddalił się w pośpiechu, i zmierzył mnie przenikliwym
spojrzeniem.
Ze względu na jego śliczne brązowe oczy Leslie nadała mu przezwisko  Wiewiórka", lecz teraz
mimo najlepszych chęci nie udawało mi się w nim dostrzec nic ładnego ani pociesznego, ani
odrobiny ciepła, jakie rzekomo zawsze można znalezć w brązowych oczach. Pod jego spojrzeniem
mój duch przekory
bardzo szybko ukrył się w najdalszym kąciku mojej osobowości. Nagle zaczęłam żałować, że pan [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • goeograf.opx.pl